lutego 2024 r. Sejm wyrzucił do kosza obywatelski projekt ustawy "Stop LGBT" przygotowany przez środowiska skupione wokół Kai Godek i Krzysztofa Kasprzaka. Zawierał on m.in. zakaz organizacji marszów równości oraz posługiwania się w przestrzeni publicznej symbolami takimi jak tęcza. Nieprawidłowości na etapie zbierania podpisów pod inicjatywą ustawodawczą dopatrzył się Urząd Ochrony Danych Osobowych.
Kaja Godek forsuje zakaz manifestacji osób LGBT
Jak przypomina UODO, do poparcia danej inicjatywy trzeba zebrać – oprócz podpisów – takie dane jak: imię, nazwisko, nr PESEL oraz adres. "Dodatkowo każda strona listy poparcia musi zawierać nazwę komitetu i samej inicjatywy. Jest to więc zestaw danych dotyczących obywateli, które mogą ujawniać także ich poglądy polityczne lub przekonania światopoglądowe" – czytamy w komunikacie UODO.
To nie niedbalstwo, ale złamanie prawa
Komitet "Stop LGBT" o poparcie swojej inicjatywy walczył głównie w parafiach, ale jak się okazuje, robił to w sposób niezgodny z przepisami. W jednym z kościołów listy leżały "sobie spokojnie na ołtarzach bocznych, a w tygodniu na stoliku z prasą katolicką pod chórem". Każdy mógł je sfotografować, a nawet wynieść. "A tam są dane wrażliwe, bo przecież ujawniają także konkretny światopogląd i wyznanie. Dane wrażliwe osób wystawione są na niczym nieograniczoną dostępność" – czytamy na stronie UODO.