Na wstępie gratuluję wszystkim którym się udało. Ja nie palę już ... 12 lat, po wielu latach intensywnego nałogu. Pamiętam, jak zastanawiałem się nad tym, w jaki sposób skończyć palenie. Jak do tego się zabrać, żeby zrobić to raz a porządnie. Żeby przypadkiem nie powrócić do nałogu po tygodniu, miesiącu, roku. Następna próba była by trudniejsza (tak sobie kombinowałem), bo jej punkt zerowy przesunął by się właśnie o ten tydzień, miesiąc, lub rok. Pamiętam obawy jak zareaguje mój organizm w pierwszych dniach po odstawieniu używki. W sumie udało mi się za pierwszym razem. i doszedłem do takich wniosków: 01. Najważniejsza jest motywacja (ta w głowie), to czy... i jak mocno chcę skończyć palenie. Czy ta myśl podparta względami np. zdrowotnymi, ekonomicznymi, trendem w pracy lub wśród znajomych, jest silniejsza od chęci jakże łatwego i miłego zaciągnięcia się dymkiem. 02. Od samego początku nie starałem się omijać miejsc związanych z nałogiem. Wychodziłem nawet z kolegami z pracy do palarni, z tym że gdy mnie częstowali zawsze z uśmiechem (i dumą wewnętrzną) odmawiałem. Najgorsze było korzystanie z mojego samochodu który był przesiąknięty zapachem nikotyny (kolor tapicerki brązowy a nie szary). W tamtym okresie tuż po zaprzestaniu palenia jeździłem codziennie po czterysta, pięćset kilometrów i była zima. Ale dałem radę. 03. W momentach kiedy mocno mnie przycisnęła myśl żeby zapalić, stosowałem mocno zmieniające smak cukierki np. miętowe Halsy, inne b. mocno kwaśne, czekoladę (ma jakieś składniki wspomagające), wysiadałem z samochodu na kilka przysiadów i skłonów, albo zajmowałem się jakąś robotą. 04. Nie wolno polegać w trakcie porzucania nałogu na takich środkach jak plastry z nikotyną, cukierki z nikotyną, plastikowe papierosy itp. ONE ZA NAS NIE ZAŁATWIĄ TEMATU! To ja muszę chcieć, a one mogą ewentualnie pomóc, złagodzić skutki uboczne. Jeżeli powrócimy do palenia, to później zawsze będziemy mogli na nie zrzucić odpowiedzialność za niepowodzenie, mówiąc że to one (nie ja) są do d... !