W wielu miejscach jest tak, ze nawet jesli chodnik jest odsniezony, to moze przejsc tylko jedna osoba, dwie mijajace sie maja problem, a o przejsciu z wozkiem nie wspomne, z powodu zasp po bokach chodnika, co zmniejsza jego szerokosc. W tej chwili liczba miejsc, gdzie moge dojsc z wozkiem jest duzo mniejsza niz przed opadami sniegu, bo wyboru mam tez przejscie po jezdni, jest oczywiscie niezgodne z prawem i bardzo niebezpieczne.
Dzwonilam w grudniu, po wiekszych opadach sniegu, z pytem o to do UM. Pani poinformowala mnie, ze od nowego roku (czyli juz teraz) tylko wlasciciele beda odpowiadac za odsniezanie chodnikow przy swoich posesjach. Zapytalam, co w sytuacji, gdy nie ma budynku przy czesci chodnika. Pani na to, ze "zawsze jest jakis wlasciciel". I pocieszyla mnie, ze ona jak idzie do pracy, to tez musi przedzierac sie przez snieg na ul. Bocznej...
Moim zdaniem odsniezanie przez wlascicieli sie nie sprawdza. Przykladowo, na ulicy moze byc kilkadziesiat domow przy chodniku. Zawsze znajdzie sie ktos, kto nie odsniezy, albo po prostu nie moze tego zrobic (starsi ludzie). Wystarczy wtedy jedna taka osoba i juz nie da sie przejsc przez caly chodnik. Albo chodnik przy ogrodkach dzialkowych - czy Straz Miejska bedzie scigac kazdego wlasciciela? Bo zdaje sie, ze zimą malo kto zaglada na dzialke i odsnieza chodnik przy swoim kawałku.