Oj, chyba rzeczywiście byłam na innym oddziale... Na tym, co ja leżałam wtłaczano dzieciom powietrze w żyły mówiąc, że to nic, o mleko i inne mieszanki dla niemowląt, czy zupek, doprosić się było ciężko. Jakby nie miało się swoich, to dzieci by głodowały (teoretycznie jest to zabronione). Jak już przyniosły to o połowę mniej niż dziecko piło, dwie godziny po tym jak się poprosiło.Bbrak komunikacji personelu z lekarzami prowadzącymi. Brak higieny i środków zapobiegawczych. Gdy zwróciłam uwagę na to, że w drenie jest 30 cm powietrza pielęgniarka zaczęła na mnie wrzeszczeć, że to ona tu się zna na wszystkim, jakbym ja na wczasach była. A niewtajemniczonym powiem, że takie powietrze może zatrzymać pracę serca dorosłego człowieka, a nie tylko dziecka. Tak jest na naszym mińskim oddziale.