na pierwszą gitarę pracowałem z Ojcem (wykopać dołek pod rów, przyleć i pozamiataj), dałem za nią 50000zł - ruskie dziadostwo, gdzie struny były kilometr od gryfu. miałem wtedy 13 lat i chciałem mieć zespół hewimetalowy (miałem, ale póżniej).
grania uczyłem się ze słuchu z magnetofonu, tak dobrze, że do dziś jak słyszę jakikolwiek utwór to jestem go w stanie odtworzyć nie tylko na gitarze, ale też na "klawiszach". nie, nie mam talentu, jestem zwykłym kolesiem, który miał głód grania i młodzieńcze fantazje. Śmiać mi się chce, jak ktoś zapisuje dzieciaki do szkoły muzycznej - to nie jest tak, jak z nauką języka. Do sztuki potrzebne jest pragnienie (oprócz masy czasu) a nie widzi mi się rodziców