wczoraj pod wieczór (19.30-20) w centrum miasta szalał koleś czarnym BMW. Cały samochód kumpli. Myślę, że nie tylko ja go widziałem i słyszałem. Mówmy stop wariatom drogowym! na monitoringu MUSIAŁ być zarejestrowany.
To nie jest pojedynczy przypadek, dzisiaj w ciągu dnia prym wiedli motocykliści, na jednym kółku ok 150km/h. Mimo że powodują w sumie najmniej wypadków drogowych i jest to dodatkowo grupa kierowców która jako jedyna wydaje z własnej kieszeni sporo kasy na samodoskonalenie jazdy to i tak jest to nie fajne jak oglądam to z perspektywy ojca i męża.
Ale mimo wszystko obiektywnie muszę stwierdzić, że sam będąc w wieku 18+ po zdanym prawie jazdy nie miałem świadomości tego co mogę spowodować na drodze, byłem tak pewny siebie że mam nad tym kontrolę że poruszanie się moim autkiem z mocno dłubanym silnikiem, elektroniką ...itp z prędkościami które tylko nasi zachodni sąsiedzi tolerują uważałem za bezpieczne. Mam w głowie kilka sytuacji na drodze z których nie jestem dumny ale na szczęście nie spowodowałem żadnego wypadku. Powiem więcej, żadna tego typu reklama społecznościowa do mnie nie trafiała i mówiąc delikatnie "olewałem" to.
Wszystko się zmieniło jak założyłem rodzinę, w tej chwili jadąc do pracy moim autkiem z silnikiem diesla, skupiam się przede wszystkim na jeździe takiej przy której spalanie nie przekracza 6l/na 100km. Jak jadę z rodziną to moja czujność jest dwukrotnie wzmożona, bo podejrzewam, że może się trafić ktoś kto nie zapanuje nad autem i stworzy sytuację w której ucierpi moja rodzina.
Ale co by być szczerym, jadąc na wakacje autostradami (jej w końcu mogę to powiedzieć w Polsce) przekraczałem znacznie dopuszczalną prędkość. Droga była praktycznie pusta, samochód całkowicie sprawny, godzina 4 rano ( już widno ale jeszcze bez wzmożonego ruchu drogowego). Jeżeli Niemcy puki co zezwalają na jazdę bez ograniczeń po swoich autostradach ( pomijam lokalne ograniczenia) i ludzie jakoś nagminnie nie giną w wyniku wypadków spowodowanych prędkością, tak samo ja posiadając notabene niemiecki samochód gruntownie sprawdzony mogę podróżować z prędkościami jakie dopuszcza producent z uwzględnieniem oczywiście warunków panujących na drodze.
Myślę, ze dużo większym problemem jest nasza kultura jazdy, wielokrotnie każdy z kierowców miał sytuację typu: jakiś szybki i wściekły wyprzeda cię aby po 500m od wykonanego manewru skręcić w lewo/prawo, lub zmienia pas jak popadnie, lub jedzie 30 km/h blokując pozostałych kierowców...itp, itd Pamiętajmy też o naszych kierowcach ciężarówek wśród których trafiają się również ci bardziej lub mniej rozsądni. Również tzw sunday driver jest w moim odczuciu zagrożeniem. No ale należy też wspomnieć o naszym cudownym oznakowaniu dróg i bez sensownych ograniczeniach prędkości. Oczywiście bez sensowne z punktu widzenia kierowcy, bo straż/policja tylko zaciera ręce w takich miejscach i doi nas na dużą kasę.
Akcje kontroli trzeźwości są tak naprawdę też w dużej mierze pod publiczkę, informacja że zatrzymano w weekend np 1tys pijanych kierowców jest delikatnie nie prawdą, gdy połowa z nich to rowerzyści, a druga połowa to kierowcy z przedziału do 0,5 promila. Nie bardzo rozumiem, dlaczego anglik może świadomi pić i jechać mając nie więcej niż 0,8 promila i nie powoduje wypadku, a u nas jest to karane w taki a nie inny sposób. Jakoś ta cała unia europejska nie może tego usystematyzować, powinien być jeden jasny przepis określający, że dopuszczalny poziom alkoholu we krwi na terenie UE to 0 promila i już. Dopiero wtedy by anglicy mieli problem.
0,8 promila we krwi to jest już konkret, pamiętam jak wracając kiedyś do domu, po "konfernecji" zatrzymał nas patrol ( nasze auto prowadził kierowca z firmy całkowicie trzeźwy) a że się czułem już taki trochę wesoły poprosiłem o zbadanie trzeźwości również i mnie, ku mojemu zaskoczeniu wyszło około 0,9 promila ( bo to jakoś jeszcze się przelicza wynik z alkomatu na promile), a naprawdę podczas spotkania raczej nie odmawiałem sobie.