kurcze, a ja ostatnio miałam "zatarg" z gimnazjalistami z dwójki. Szłam z dwoma koleżankami, środek dnia, a przed nami szło kilku chłopaków, bluzgali, pluli na chodnik intensywnie. No i trafił im się małolat jakiś, niefarta miał, bo go zaczęli trącać, wyrwali mu plecak, młody szedł na drugą zmianę. No to ja od razu, ciepło mi się zrobiło i bez żadnego tam "proszę zostawcie go" po prostu podeszłąm szybkim krokiem i wydarłam się jak stara pijaczka, darłąm ryja za przeproszeniem, żeby się odpi od niego, a koleżanki zaczęły skakać wokół nich. Ten mały popłakał się przez nich i to mnie jeszcze raz rozwścieczyło. Nie tknęłam ich, oni mnie też, ale ich miny...bezcenne. Rozeszli się, spłoszeni, powiedzieli jemu inam "przepraszamy" Ja co prawda musiałam zajarać, bo to tak niecodziennie się drze i wymachuje rękami ;-) ale chłopiec podziękował i mina mu się rozjaśniła. Może poczuł, że tym razem miał szczęście i plecak cały. Kurcze, gnojki cholerne, młodszego zaczepiać?????