7°C

17
Powietrze
Wspaniałe powietrze!

PM1: 6.62
PM25: 10.22 (24,8%)
PM10: 11.16 (68,11%)
Temperatura: 6.88°C
Ciśnienie: 1019.69 hPa
Wilgotność: 74.81%

Dane z 08.05.2024 00:40, airly.eu

Szczegółowe dane meteoroliczne z Mińska Maz. są dostępne na stacjameteommz.pl


facebook
REKLAMA

Forum

Fajtłapy z partii PO-KO czyli POKO !!!!

6631 postów
Mińsk Mazowiecki Postów: 3414
Totamto
Mińsk Mazowiecki, postów: 3414
Środa, 12 lutego 2020 21:14:50
+1
+1 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
A tak jest.
https://krysztopa.dorzeczy.pl/129470/z-pozdrowieniami.html
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 10:50:34
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Fejki. Dezinformacja. Chamska kampania stronnictwa frustratów

Kampania przed wyborami prezydenckimi rozpoczęta i Stronnictwo Frustratów już zasygnalizowało, że będzie ostra, chamska i głośna. Nie zabraknie wyzwisk, wulgaryzmów, „fejków” i dezinformacji. Dezinformacja polityczna jest stara jak świat. Kiedyś kolportowano ją z ust do ust i rozchodziła się wolno a jej zasięg obejmował jedno lub kilka miast. Wraz z drukiem zasięg dezinformacji wzrósł niepomiernie a obecnie w ciągu sekund obiega cały glob dzięki internetowi i mediom społecznościowym. Ponieważ z dezinformacją spotykamy się codziennie nieco teorii może się przydać.
Najprostszym elementem politycznego kłamstwa jest fabrykacja. Prosty, nachalny „fejk” łatwy do zidentyfikowania i zdemaskowania. Jeśli jest
atrakcyjny to rozchodzi się szybko, ale jego działanie jest krótkotrwałe. Wykorzystywany jest najczęściej do siania niepokoju i zamętu. Wysoce stechnicyzowaną i niebezpieczną fabrykacją jest tak zwany „głęboki fejk”. Najczęściej jest to krótkie video wyprodukowane przy pomocy sztucznej inteligencji przedstawiające sytuację, która choć prawdopodobna to jednak nigdy nie miała miejsca. Wyobraźmy sobie uliczne wystąpienie na stopniach gmachu Pierwszej Przewodniczącej Sądu, w którym wychwala pod niebiosa utworzenie Izby Dyscyplinarnej a słuchający jej tłum Tóg reaguje entuzjastyczną aprobatą. Sfabrykowanie takiego video przy pomocy cyfrowego przekształcania i kreowania dźwięku oraz obrazu jest wprawdzie kosztowne, ale możliwe. Żywot takiego „głębokiego fejka” jest stosunkowo krótki, ale zamieszanie jakie wywołuje jest kolosalne.

Bardziej skomplikowana jest dezinformacja, bowiem składa się ona z miksu kłamstw, insynuacji oraz informacji prawdziwych. Kreatorzy dezinformacji starają się przy tym, aby prawdziwe były ogólne informacje i opisy znane szerokim kręgom odbiorców. Dopiero w te znane ramy wpisuje się informacje prawdopodobne, ale fałszywe oraz insynuacje, które mają stworzyć u odbiorców zaplanowane wrażenie. Przykładowo można zaprezentować dezinformujący reportaż telewizyjny złożony z prawdziwego obrazu i prawdziwych cytatów z wystąpienia Prezydenta na uroczystości rocznicowej w sposób przypominający kampanijny wiec. Nie trudno dołączyć gwizdy, okrzyki, transparenty i wulgaryzmy dowiezionej bojówki agit-prop (bolszewicki skrót od agitacyjno-propagandowy) i uzupełnić opiniami opozycyjnych polityków, którzy insynuują, że Prezydent spotkał się z głośnym protestem „zdrowego trzonu” lokalnej społeczności. Dezinformacja taka zostanie wprawdzie zdemaskowana, ale dopiero po kilku lub kilkunastu godzinach i u wielu odbiorców zostawi trwałe wrażenie oraz podejrzenie, że „coś jest na rzeczy”, bowiem różne media zgodnie powtarzają te same podstawowe informacje: uroczystość, Prezydent, wystąpienie, tłum mieszkańców.

Wiarygodność i zakres rozchodzenia się dezinformacji zależy od jej atrakcyjności, a nie od stopnia zawartej w niej prawdy. Naukowcy z Massachusetts Institute of Technology przez dziesięć lat (2006-2016) analizowali rozchodzenie się na Twitterze ponad 126 tysięcy informacji. Były to wiadomości fałszywe i prawdziwe. Okazało się, że wiadomości fałszywe rozchodzą się 6 razy szybciej i docierają do znacznie większej liczby odbiorców niż informacje prawdziwe.

Przemyślanym zestawem fabrykacji, dezinformacji, informacji prawdziwych oraz prawdziwych lub kłamliwych, ale autentycznych wypowiedzi jest narracja, czyli długoterminowy program oddziaływania na świadomość odbiorców i sterowania ich zachowaniami. Narracja to rozpisana na głosy
kampania, której celem jest przedstawienie fałszywych opowieści i wyimaginowanych zarzutów jako wiarygodnej rzeczywistości. W budowaniu narracji wykorzystuje się wszystkie możliwe kanały rozpowszechniania informacji. Media tradycyjne i społecznościowe, szeptanki i plotki, wypowiedzi „autorytetów”, analizy „ekspertów” oraz podszepty i sugestie agentury wpływu. Przykładem narracji Stronnictwa Frustratów jest wtłaczanie Polakom w mózgi, że tak zwany „polexit” jest nie tylko możliwy, ale również jest sekretnie planowany przez rządzących. Innym przykładem jest obowiązująca obecnie w Rosji narracja, że Polska została wyzwolona przez Armię Czerwoną i odbudowana przez Związek Sowiecki. Świeżym elementem tej narracji, był niedawny program należącej do Gazpromu telewizji NTV, w którym stwierdzono, że "Polacy zapomnieli, iż na konferencji w Jałcie otrzymali korzyści terytorialne kosztem ziem niemieckich" i to Stalin "nalegał na to” w rozmowach z brytyjskim premierem Winstonem Churchillem i amerykańskim prezydentem Franklinem Delano Rooseveltem. Rosyjscy naginacze historii pominęli przy tym wygodnie, że przesuwając łaskawie granice polskie na zachód, Stalin zabrał Rzeczpospolitej jej kresy wschodnie. Powojenną granicę sowiecko-polską ustalono bowiem na linii rozgraniczenia uzgodnionej w traktacie o przyjaźni Związku Sowieckiego z III Rzeszą zawartym we wrześniu 1939 roku na dzień po kapitulacji oblężonej Warszawy. W wariancie zaprezentowanym na portalu telewizji NTV pojawił przy tym nowy i groźny element. Stacja zwróciła uwagę, że politycy polscy "nigdy nie pomyśleli o zwrocie” Niemcom otrzymanych terytoriów. Jak widać na Kremlu panuje przekonanie, że jak Rosja dała Polsce niemieckie ziemie, to Rosja może je odebrać i przekazać Niemcom.

Rafał Brzeski
https://www.tysol.pl/a43496--Tylko-u-nas-Dr-Rafal-B...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 10:53:01
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Borys Budka, przewodniczący Platformy Obywatelskiej udzielił wywiadu w opublikowanym dzisiaj „Super Expressie”, w którym rozmowa dotyczyła m.in. ostatnich zakłóceń uroczystości państwowych i wulgarnych okrzyków działaczy KOD pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy.

https://www.fronda.pl/a/budka-popiera-chamskie-okrzy...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 11:02:24
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Polityka historyczna

Polityka historyczna podczas rządów Platformy Obywatelskiej praktycznie nie istniała. Przykładowo wielokrotnie zdarzało się, że w prasie zagranicznej, czy też w oficjalnych przemówieniach padało sformułowanie „polskie obozy koncentracyjne”. Reakcja Ministerstwa Spraw Zagranicznych, o ile w ogóle była, okazywała się niewystarczająca. Podobnie było w przypadkach honorowania współpracowników bezpieki, czy też sowieckich pomników:

– W 2010 roku przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej RP, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, Dowództwa Garnizonu Warszawa oraz przedstawiciele instytucji społecznych mieli wziąć udział w uroczystości poświęconej poległym w czasie wojny niemieckim żołnierzom na Cmentarzu Północnym, gdzie znajduje się kwatera upamiętniająca przede wszystkim żołnierzy Wehrmachtu i Waffen-SS, którzy zginęli w sierpniu i wrześniu 1944 roku, czyli podczas pacyfikacji Powstania Warszawskiego. W ostatniej chwili udział Polaków został odwołany.

SOWIECKIE POMNIKI

– Na warszawskiej Pradze stał pomnik Polsko-Radzieckiego Braterstwa Broni, który musiał zostać przeniesiony z powodu budowy drugiej linii metra. Przenosiny te konsultowano z Rosją, w końcu pomnik został przekazany do renowacji. Wielu Warszawiaków, a także mieszkańców całej Polski protestowało przed powrotem pomnika, zwanego potocznie „pomnikiem czterech śpiących”. Dzięki uporowi radnych Prawa i Sprawiedliwości rada stołeczna uchwaliła, że pomnik zostanie ostatecznie zlikwidowany. Radni Prawa i Sprawiedliwości chcieli też aby na tym miejscu stanął pomnik Witolda Pileckiego. Jednak przeciwni wprowadzeniu projektu do porządku obrad byli radni PO i SLD. Kiedy doszło do głosowania przeciwko byli niemal wszyscy radni PO i wszyscy radni SLD. Wniosek został odrzucony.

– Sowieckie pomniki w Warszawie zostały objęte monitoringiem i specjalnym nadzorem. Marek Wernic, działacz patriotyczny i kibic warszawskiej Legii zabrał spod jednego z pomników kwiaty, w proteście przed składaniem hołdu Sowietom. Został wylegitymowany przez policję, a kilka dni później o 6 rano jego mieszkanie zostało przeszukane. Zarekwirowano mu z warsztatu puszkę farby i po zakuciu w kajdanki zatrzymano na 10 godz. Został podejrzany o znieważenie pomnika. Otrzymał też kolejne wezwanie. Jak się okazało do laboratorium kryminalistyki, gdzie podpięto go pod wykrywacz kłamstw.
– W 2011 roku, na pomniku Bohaterów Ziemi Białostockiej, znajdującym się w centrum Białegostoku, przedstawiciele kilku organizacji, min. członkowie Klubu Więzionych, Internowanych i Represjonowanych oraz Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego umieścili kilka nowych elementów. Na pionowych elementach pomnika, kilka metrów nad ziemią umieścili pionowe napisy „Bóg, Honor, Ojczyzna”, a na głowie orła, który zwieńcza postument, koronę.

Zastępca prezydenta Białegostoku Aleksander Sosna zapowiedział, że zostaną zdjęte a działanie inicjatorów akcji ocenił jako bezprawne. To oświadczenie sprawiło, że przy pomniku zebrało się kilkadziesiąt osób, które zapowiedziały, iż będą tam prowadziły społeczne dyżury i pilnowały tego miejsca, by napisy i korona nie zostały zdjęte. Pomnik ma ok. 20 metrów wysokości, powstał w latach 70. ubiegłego wieku i jest poświęcony „Bohaterom Ziemi Białostockiej poległym w walce o Polskę Ludową”.

Stoi w centrum miasta, obok budynku wydziałów humanistycznych Uniwersytetu w Białymstoku, w przeszłości siedziby Komitetu Wojewódzkiego PZPR. Umieszczenie napisów odbyło się w ramach akcji „odkomunizowania pomnika”. Organizatorzy akcji tłumaczą, że takie zmiany proponowali już wcześniej, ale nie uzyskali na to zgody. Aleksander Sosna sprzeciwiający się zmianom na pomniku był doradcą prezydenta Bronisława Komorowskiego do spraw wyznań i był pierwszym doradcą z mniejszości prawosławnej.

– Samorządowcy Platformy Obywatelskiej blokowali usunięcie pomników gloryfikujących funkcjonariuszy komunistycznego aparatu terroru. W lubelskich Rykach Rada Miejska podjęła uchwałę nakazującą burmistrzowi Jerzemu Gąsce z PO usunięcie pomnika upamiętniającego „34 funkcjonariuszy MO, UB i ORMO poległych na terenie powiatu Ryki w walce o utrwalenie władzy ludowej”. Burmistrz nie wykonał uchwały przez 5 lat.

W bieszczadzkiej gminie Cisna, gdzie władzę sprawowała wójt Renata Szczepańska z PO stał pomnik „Poległym w walce o utrwalanie władzy ludowej”. Renata Szczepańska zarzekała się: „Nie usunę tego pomnika. To byli chłopcy z Cisnej. Nieważne, że służyli w MO czy UB, takie były realia tamtych czasów” i przekonywała, że pomnik czci funkcjonariuszy, którzy polegli w walkach z UPA – pisał dziennik Rzeczpospolita.

– Rządząca województwem podkarpackim koalicja PO–PSL z publicznych pieniędzy dofinansowała imprezę gloryfikującą stalinowskiego zbrodniarza odpowiedzialnego za śmierć żołnierzy podziemia niepodległościowego. Chodziło o uroczystości w 65. rocznicę śmierci sowieckiego generała Karola Świerczewskiego. Był on też odpowiedzialny za tłumienie antybolszewickiego powstania na Ukrainie. Uroczystości rocznicowe organizowało w Jabłonkach koło Baligrodu rzeszowskie Stowarzyszenie Lepsze Dziś.

W programie uroczystości, obok przywitania byłych żołnierzy LWP, znajdowała się m.in. rekonstrukcja zasadzki banderowców z UPA na pododdział żołnierzy LWP, w której 28 marca 1947 roku zginął gen. Świerczewski, a także odczytanie apelu o pojednanie narodu polskiego i ukraińskiego. 10 tys. zł na imprezę z budżetu województwa podkarpackiego dał zarząd województwa. Na jego czele stał marszałek Mirosław Karapyta z PSL. Przewodniczącą wojewódzkiego sejmiku była Teresa Kubas-Hul z Platformy Obywatelskiej.

– Platforma Obywatelska w Opolu nie chciała zgodzić się na zmianę nazwy ulicy Obrońców Stalingradu i nadanie jej nazwy Żołnierzy Wyklętych. Projekt uchwały złożył Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości, ale opinia prawna z Biura Rady Miasta Opola stwierdzała, że podjęcie takiej inicjatywy wymagane jest przeprowadzeniem konsultacji społecznych. Rządzącym miastem działaczom PO nie przeszkadzało też, że w Opolu była ulica nosząca imię Józefa Stalina.

– Zamęczeni w sowieckim kompleksie obozów w Borowiczach żołnierze Armii Krajowej znaleźli się na wspólnej tablicy z żołnierzami Armii Czerwonej i Wehrmachtu. Tekst tablicy umieszczonej na dawnym szpitalu obozowym w Jogle koło Borowicz w Rosji głosi, że zmarło tam ponad 8 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, którzy wyzwalali Europę Wschodnią, a także jeńców z Wehrmachtu i innych armii z Węgier, Rumunii oraz żołnierze Armii Krajowej.

W Borowiczach w obwodzie nowogrodzkim znajdował się kompleks łagrów NKWD Zostało tam internowanych w latach 1944-1949 blisko 4,9 tys. żołnierzy Armii Krajowej, którzy wśród 16 tys. innych więźniów stanowili najliczniejszą grupę. Zmarło lub zostało zabitych 641 żołnierzy AK. Stowarzyszenie Borowiczan protestowało więc przeciwko takiej formie napisu, ale konsul z z Sankt Petersburga powiedział, że psuje to stosunki polsko-rosyjskie, a MSZ uzgodniło taką treść z Rosją.

– W 2014 roku władze Pieniężna zadecydowały o likwidacji pomnika upamiętniającego sowieckiego generała Iwana Czerniachowskiego, odpowiedzialnego m.in. za wywózki do łagrów kilku tysięcy żołnierzy AK broniących Wileńszczyzny. Mimo tej decyzji, odrestaurowany przez Rosjan pomnik wciąż stał, a polska policja ochraniała odbywające się przed nim rosyjskie uroczystości, pilnowała pomnika każdego dnia.

ODZNACZENIA

– Bronisław Komorowski odznaczał Orderem Odrodzenia Polski członków byłej PZPR, tajnych współpracowników SB. Wśród nich byli m.in. wójt gminy Terespol Krzysztof Iwaniuk, który w rejestrach IPN widnieje jako tajny współpracownik komunistycznej SB o pseudonimie „Janek”, a także Robert Choma, który przyznał się kilka lat temu do podpisania w 1983 roku zobowiązania do współpracy z SB.

Odznaczeni zostali także: sędzia Zbigniew Pannert, który był w okresie stanu wojennego prokuratorem i oskarżał działaczy opozycyjnych w procesach politycznych, były szef MSZ Adam Daniel Rotfeld, zarejestrowany przez służby specjalne PRL jako tajny współpracownik o pseudonimach „Ralf”, „Rauf, „Serb”, Krzysztof Szumski, były polski ambasador w Pekinie, współpracownik SB, a później funkcjonariusz wywiadu.

– Władysław Bartoszewski, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera i członek kapituły Orderu Orła Białego, odmówił tego Orderu dla Witolda Pileckiego. Pilecki ostatecznie otrzymał pośmiertnie Order Orła Białego. Przyznał go prezydent Lech Kaczyński.

– Gen. Kazimierz Dudek, ostatni szef SB w Olsztynie został pochowany z najwyższymi honorami. Gen. Dudek wsławił się jako brutalny szef olsztyńskiego SB. To właśnie za jego kadencji skala represji w stanie wojennym w całym byłym województwie olsztyńskim była jedną z najwyższych w kraju. Został nawet awansowany na stopień generała w 1987 roku za zasługi w tępieniu działaczy podziemia i pacyfikacji społeczeństwa województwa. Pogrzeb generała odbywał się z udziałem sztandaru Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie i asysty honorowej, która oddała salwę. W pogrzebie uczestniczył nawet komendant KWP, nadinsp. Józef Gdański.

– Na stronie internetowej Kancelarii Premiera Donalda Tuska znajdowały się biogramy komunistycznych premierów, m.in. Bolesława Bieruta, Józefa Cyrankiewicza, Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Umieszczenie na oficjalnych stronach Kancelarii Premiera sylwetek osób sprawujących władzę w czasach komunizmu świadczyło o tym, że Donald Tusk traktował ich działalność jako swoje dziedzictwo. W ich notkach biograficznych nie zawarto informacji o zbrodniach przez nich popełnionych, a Bolesław Bierut przedstawiony był niemal jak bohater, zasłużona postać ruchu komunistycznego, za przekonania więziony w II RP. Nie wspominano jednak, iż trafił za kraty za szpiegostwo na rzecz Sowietów.

– Ignorując społeczne protesty władze zorganizowały państwowy pogrzeb Wojciechowi Jaruzelskiemu. Mimo jednoznacznie krytycznej opinii IPN pogrzeb odbył się na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach i miał charakter państwowy, z ceremoniałem wojskowym i salwą honorową. Państwowy pochówek kosztował niemal 15 tys. zł. Ta kwota została pokryta z zasiłku pogrzebowego, który wynosił 4 tys. zł, oraz ze środków Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego, która wyłożyła 10 752 zł.

KŁAMSTWO HISTORYCZNE

– W 2011 roku Bundestag zatwierdził uchwałę o jubileuszu „Karty niemieckich wypędzonych”. Polski rząd i MSZ nie zareagowało na tę uchwałę, zrobili to jednak m.in. niemieccy historycy w liście, pod którym podpisało się 68 naukowców, głównie z Niemiec, ale też z Polski Czech, Słowacji, USA i Izraela. Ocenili oni, że podjęta uchwała Bundestagu to „fałszywy sygnał historyczno-polityczny”.

Podkreślali, że we wspomnianej Karcie nie ma ani słowa o przyczynach wojny, narodowosocjalistycznych masowych zbrodniach, mordach na Żydach, Polakach, Sinti i Romach, sowieckich jeńcach wojennych i innych prześladowanych grupach, ani słowa o Generalnym Planie Wschodnim, który przewidywał wypędzenie i wyniszczenie milionów „słowiańskich podludzi” po „ostatecznym zwycięstwie”.

– W 2007 roku powstał w Kanadzie film dokumentalny „Upside Down”. Z inicjatywą nakręcenia filmu wyszła kanadyjska Polonia, miał on walczyć z określeniem „polskie obozy śmierci”. Realizacją zajęła się mieszkającą w Kanadzie polska reżyser Violetta Kardynał. Autorka filmu poprzeplatała w nim wspomnienia byłego więźnia Auschwitz z wypowiedziami młodych Kanadyjczyków, którzy pytani o to, kto stworzył obozy śmierci, mówią: „skoro to polskie obozy, to chyba Polacy”. Tytuł „Upside down”, czyli do góry nogami, miał sugerować odwrócenie ról kata i ofiary.

Kopia filmu miała być dołączona do gazety „Toronto Star”, która wyjątkowo często używała określenia „polskie obozy śmierci”. Emisję planowała kanadyjska telewizja, miał być też rozsyłany do wszystkich polskich ambasad. Kiedy w 2007 roku władzę przejęła Platforma Obywatelska, film okazał się za słaby i MSZ zrezygnowało z jego promowania.

– Na Euro 2012 została przygotowana specjalna aplikacja na smartfony – przewodnik po prawobrzeżnej Warszawie. Z aplikacji, z wersji rosyjskojęzycznej na prośbę Ambasady Rosyjskiej usunięto informację o rzezi Pragi w czasie Insurekcji kościuszkowskiej. Informacja znajdowała się jedynie w wersji polskiej i angielskiej. 4 listopada 1794 roku szturmujące Warszawę carskie wojska pod dowództwem Aleksandra Suworowa po przełamaniu polskich linii obronnych dokonały masakry ludności Pragi. Rzeź pochłonęła od 15 do 21 tys. ofiar. Zdaniem Rosjan przedstawianie Suworowa jako głównego kata Pragi było niesprawiedliwe, bo przed rzezią dał on rozkaz do wstrzymania walk i zezwolił na wyjście cywili w kierunku Białołęki.

– Prof. Paweł Machcewicz, doradca Donalda Tuska i dyrektor powstającego Muzeum II Wojny Światowej, w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” tak wypowiedział się na temat Narodowych Sił Zbrojnych:

„uważam, że powinniśmy nawiązywać do tradycji AK, ale już stawianie na jednej płaszczyźnie NSZ i AK, co się dzieje ostatnio, jest niedopuszczalne. AK była wojskiem polskim w kraju, częścią państwa podziemnego. NSZ była formacją partyjną, która walczyła przeciwko Niemcom i Sowietom, ale nie uznawała instytucji polskiego państwa podziemnego. Była także spadkobiercą faszyzującej, antysemickiej tradycji ONR, antydemokratycznej, o cechach totalitarnych. Świadomie bym ją wykluczył z tradycji demokratycznego państwa polskiego, mimo że jej członkowie walczyli o niepodległość Polski i ponosili ofiary”.

– Urzędnicy warszawskiego Ratusza i urzędnicy samorządowi kierowali do podległych sobie szkół pisma, zobowiązujące dyrektorów do wysłania najpierw nauczycieli, a potem uczniów na film „Pokłosie”, który pokazywał Polaków jako antysemitów. Oprócz tego dzieci czekały też specjalne lekcje poświęcone temu tematowi.

– Niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie” przekłamujący historię II wojny światowej został za pieniądze podatników wyemitowany w TVP.

– Posłowie Platformy Obywatelskiej nie chcieli uznać rzezi wołyńskiej ludobójstwem. Sejm chcąc podjąć uchwałę ws. zbrodni wołyńskiej skierował do dalszych prac projekty uchwał w tej sprawie. Projekty przygotowali posłowie PO, PiS, SLD, Solidarnej Polski i PSL. We wszystkich projektach, z wyjątkiem tego, który proponowali posłowie Platformy Obywatelskiej, pojawiało się określenie zbrodni wołyńskiej jako zbrodni ludobójstwa.

Projekt PO przewidywał uczczenie „70. rocznicy tragedii ludności polskiej na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej”. Posłowie PO uznali, że użycie terminu ludobójstwo zostanie przyjęte przez stronę ukraińską jako „niesłychanie kontrowersyjne”. Ostatecznie głosami PO i SLD w uchwale określono rzeź wołyńską jako czystkę etniczną o znamionach ludobójstwa.

– Senat przygotował okolicznościową uchwałę na 25. rocznicę strajków i protestów w 1988 roku, która zwierała szereg błędnych informacji. Ewidentnym błędem było umieszczenie informacji o Stoczni Szczecińskiej, która w roku 1988 nie strajkowała. Pominięto natomiast zakłady pracy, w których faktycznie odbywał się strajk w Szczecinie, czyli Port, Zajezdnie Tramwajowe i Autobusowe oraz Zakłady Budownictwa Kolejowego. Dokument został opublikowany w „Monitorze Polskim” w maju 2013 roku.

– Powołana w miejsce Bogdana Zdrojewskiego minister kultury i dziedzictwa narodowego Małgorzata Omilanowska w maju 2014 roku wystąpiła przeciwko odbudowie Pałacu Saskiego, argumentując to stwierdzeniem, że ocalała część zabudowy powinna być wyrazem szacunki i pamięci dla nazistowskiego żołnierza, który miał wysadzić pałac:

„To, że te trzy arkady z Grobem Nieznanego Żołnierza ocalały można oczywiście upatrywać w kategoriach cudu” – mówiła minister. Dodała jednak, „że dużo racjonalniejszym wytłumaczeniem tego, co się tam wydarzyło, jest fakt, że po prostu jeden z żołnierzy Wehrmachtu, który miał zadanie zakładać te ładunki wybuchowe w te cztery kolumny, ich nie założył. Nie założył ich dlatego, że był żołnierzem i że był człowiekiem. Jeżeli Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie ocalał dlatego, że któryś z Niemców okazał się człowiekiem po sześciu latach tej mentalnej jatki, jaką była wojna, to nam nie wolno tego zlekceważyć.”

IPN

– W 2010 roku oddziałowe komisje IPN umorzyły aż 219 spraw o tzw. zbrodnię komunistyczną zagrożoną karą do pięciu lat więzienia, które wcześniej wszczęto. W ciągu roku odmówiono wszczęcia kolejnych 21 spraw, 16 innych umorzył sąd. Wszystkie blisko 250 spraw dotyczyło przestępstw innych niż zabójstwo, usiłowanie zabójstwa bądź ciężkie uszkodzenie ciała, a więc pobicia, znęcania się czy gróźb, a także preparowania dowodów, niszczenia i fałszowania akt SB. Umorzone śledztwa dotyczyły głównie funkcjonariuszy MO i SB, którzy pacyfikowali strajkujących czy demonstrantów w latach 70. i 80.

Takie przestępstwa miały być ścigane dzięki definicji „zbrodni komunistycznej” zawartej w ustawie o IPN z 1990 roku. Te zagrożone karą do pięciu lat więzienia przedawniały się po pięciu latach. Ale w 1999 roku znowelizowano ustawę o IPN i wydłużono terminy przedawnień. Esbecy, którzy wcześniej zostali prawomocnie skazani, zaczęli też składać wnioski kasacyjne od swoich wyroków powołując się na uchwałę.

– Władze IPN proponowały, żeby w jego budżecie znalazły się środki na sfinansowanie kupna nowej siedziby. Jednak przy drugim czytaniu ustawy budżetowej na 2012 rok zostały one wykreślone z budżetu IPN. Stało się to na wniosek Rafała Grupińskiego, przewodniczącego klubu parlamentarnego Platformy Obywatelskiej. Wniosek o obniżenie budżetu IPN złożyła Komisja Sprawiedliwości i Praw Człowieka, której nie spodobało się, że instytut w swoim budżecie nie założył zamrożenia płac pracowników oraz dopisał ponad 20 mln zł na swoją nową siedzibę. Ta komisja nie ma jednak uprawnień do tego, żeby samodzielnie wnioskować o obniżenie budżetu. Dlatego z takim wnioskiem wystąpił Grupiński.

PAMIĘĆ

– Ambasada Republiki Czeskiej w Warszawie była autorem wystawy poświęconej ofiarom zbrodni katyńskiej pochodzących z Zaolzia, która prezentowana była w Senacie. Kancelaria Senatu bez zgody autorów wystawy usunęła z niej dwie tablice. Na pierwszej z nich znajdowały się zdjęcia z gazet przedstawiające wszystkie ofiary katastrofy smoleńskiej, zdjęcie pary prezydenckiej i pracowników Kancelarii Prezydenta. Wszystkie opatrzone krótkim komentarzem, że 10 kwietnia 2010 roku uroczystości katyńskie odbyły się w “cieniu innej olbrzymiej dla Narodu Polskiego tragedii”, ponieważ w drodze do Katynia zginęli wszyscy członkowie delegacji na czele z prezydentem. Dlatego na pustych krzesłach położono polskie flagi.

Druga tablica zawierała projekt pomnika katyńskiego czeskiego architekta Augustina Milala z jego refleksjami dotyczącymi genezy pomysłu upamiętnienia mordu na Polakach. Podkreślał on, że przytłoczony był skalą tragedii, która dotknęła Polaków podczas wojny, przypominał w tym kontekście słowa Lecha Kaczyńskiego wypowiedziane na forum Parlamentu Europejskiego do Angeli Merkel, kanclerz Niemiec: “Gdybyście w czasie II wojny światowej nie wymordowali nas tylu, byłoby nas dzisiaj dwukrotnie więcej”.

– Podczas oficjalnych obchodów Powstania warszawskiego ani Donald Tusk, ani prezydent stolicy nie przyozdobili się symbolami Powstania lub biało-czerwonymi kotylionami. Tymczasem podczas rocznicy powstania Żydów w warszawskim getcie w strojach Tuska i Gronkiewicz-Waltz pojawił się element upamiętniający bojowników z getta: charakterystyczny żonkil. Podobnie było z dziennikarzami TVP, którzy w rocznicę wybuchu Powstania w getcie warszawskim przyozdobili ubrania żonkilem, a w rocznicę wybuchu Powstania warszawskiego nie przypięli chociażby biało-czerwonych barw.
– W Ostrołęce powstanie pierwsze w Polsce muzeum poświęcone Żołnierzom Wyklętym. W lutym 2013 roku, po burzliwej debacie miejscy radni przegłosowali uchwałę w tej sprawie. Ostatecznie radni przyjęli uchwałę 16 głosami za przy czterech głosach sprzeciwu. Przeciw byli radni Platformy Obywatelskiej: Maciej Kleczkowski, Mariusz Popielarz, Mirosław Dąbkowski i radna z SLD Anna Szczubełek.

– Jak podał „Nasz Dziennik”, ludzie Bronisława Komorowskiego do ostatnich chwil przed wizytą prezydenta Pala Schmitta blokowali inicjatywę umieszczenia na frontonie jednego z warszawskich budynków tablicy upamiętniającej pomoc Budapesztu w czasie wojny polsko-bolszewickiej. Kancelaria zwlekała też z podjęciem decyzji o uczestnictwie Bronisława Komorowskiego w uroczystości odsłonięcia tablicy. Minister Jaromir Sokołowski tłumaczył to obawą przed reakcją Rosjan. Doszło do tego, że ambasada Węgier musiała „zagrozić”, że jeśli do odsłonięcia tablicy nie dojdzie, o kompromitującym Kancelarię Prezydenta zdarzeniu poinformuje media.

Tablica została ostatecznie odsłonięta przy udziale węgierskiego prezydenta Pala Schmitta. W uroczystości brał także udział Bronisław Komorowski. Na tablicy, która w atmosferze skandalu dyplomatycznego zawisła na frontonie Domu bez Kantów od strony Grobu Nieznanego Żołnierza widnieje napis: „W hołdzie narodowi węgierskiemu, który okazał Rzeczypospolitej Polskiej przyjaźń i pomoc w czasie śmiertelnego zagrożenia bolszewicką agresją. W okresie przełomowych zmagań 12 sierpnia 1920 r. do Skierniewic dotarł transport 22 milionów pocisków z fabryki Manfreda Weissa w Csepel.”

– W 2011 roku prezydent Bronisław Komorowski na spotkaniu z ukraińskim prezydentem Wiktorem Janukowyczem zapowiadał, że pojedzie do Ostrówek, aby odsłonić pomnik. Do uroczystości jego odsłonięcia nie doszło, ponieważ pomnik nie powstał.

– Jak wynikało z informacji opublikowanych na oficjalnej stronie internetowej Związku Żołnierzy Wojska Polskiego, 13 grudnia 2013 roku, szef MON Tomasz Siemoniak spotkał się z przedstawicielami organizacji skupiających weteranów i kombatantów, w tym weteranami LWP, m.in. z gen. Franciszkiem Puchałą, który był odpowiedzialny za przygotowanie planów stanu wojennego. Ministrowi Tomaszowi Siemoniakowi towarzyszyli: dyr. Departamentu Socjalnego MON płk Sławomir Filipczak oraz wicedyrektor Departamentu Wychowania i Promocji Obronności płk Jerzy Nędzi.

– Marszałek Sejmu Bronisław Komorowski spotkał się w 2009 roku z prezydentem Izraela Szimonem Peresem w Jerozolimie. Bronisław Komorowski powiedział, że polski rząd przygotuje ustawę rekompensacyjną. Stanowiłaby ona podstawę do wypłaty „odszkodowania” za pozostawione w Polsce w okresie II wojny światowej mienie żydowskie. Wskazał na możliwość wypłaty rekompensat w wysokości aż około 25% wartości mienia. Jak podkreślił, miałyby być one wypłacane w częściach. Po tym spotkaniu prasa żydowska napisała, że Polska zapłaci odszkodowania „po zmianie reżimu w Polsce.”

– Rząd zadbał o odszkodowania za mienie żydowskie, natomiast w 2011 roku wstrzymał prace nad ustawą o odszkodowaniach za znacjonalizowane mienie. W efekcie dwa miliony osób poszkodowanych w powojennej nacjonalizacji majątków nie dostało rekompensaty od państwa. Dodatkowo decyzją premiera Donalda Tuska Agencja Nieruchomości Rolnej dostała prawo do wystawiania na sprzedaż znacjonalizowanej dziesiątki lat temu ziemi, do której prawo roszczą sobie jej byli właściciele.
http://www.grzechy-platformy.org/polityka-historyczna/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 11:04:36
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Korupcja

Korupcja była powszechna w Platformie Obywatelskiej od najwyższego do najniższego szczebla. Przykładem korupcji na najwyższym szczeblu było skorumpowane MSWiA czego efektem była Infoafera, a niższego szczebla chociażby skorumpowany burmistrz Nowego Stawu czy szeregowy działacz PO z Piaseczna. Oto kolejne przykłady:

– Sylwester Rypiński, prezes ZUS powołany przez Donalda Tuska w 2007 roku został dwa lata później aresztowany za korupcję. Kiedy objął rządy w ZUS, odwołał 14 z 16 dyrektorów ZUS w Polsce, pozostawiając na stanowisku dyrektora szczecińskiej placówki. Został on również zatrzymany. W sprawie oskarżeniem objętych zostało 13 osób, mieli łącznie narazić ZUS na szkodę ok. 2 mln zł, w tym m.in za wkład kominkowy w prywatnym domu Sylwestra Rypińskiego oraz modernizację dachu.

– Sprawa zatrzymania przez CBA Weroniki Marczuk-Pazury, znanej celebrytki i byłej striptizerki, łączyła się z korupcją w rządzie Platformy Obywatelskiej, ponieważ Weronika Marczuk-Pazura, jako prezes WSEInfoEngine S.A. miała oferować, że za pieniądze pomoże kupić Wydawnictwa Naukowo-Techniczne w procesie prywatyzacji. Państwowe wydawnictwo zostało wyznaczone do prywatyzacji przez ministra skarbu. Za pośrednictwo w transakcji odebrała 100 tys. zł łapówki i została zatrzymana przez CBA. Docelowo miała otrzymać 400 tys. złotych.

– Krzysztof Grzegorek były członek Platformy Obywatelskiej (z członkostwa w PO zrezygnował po zarzutach korupcyjnych), były wiceminister zdrowia w rządzie Donalda Tuska został prawomocnie skazany na rok i 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 4 lata oraz ok. 23 tys. zł grzywny za przyjęcie 22 tys. zł łapówki od przedstawiciela firmy Johnson & Johnson w zamian za zakup materiałów medycznych tej firmy w latach 2001-2003, gdy pełnił funkcję zastępcy dyrektora ZOZ w Skarżysku-Kamiennej.

Krzysztof Grzegorek nakłonił jednego ze świadków do wycofania się z obciążających go zeznań wykorzystując jego ciężką sytuację życiową. Były poseł i wiceminister zdrowia przyłapany też został w korytarzu poselskiego hotelu, gdy spał pijany na podłodze. Szpital w Skarżysku-Kamiennej musiał mieć zgodę Prezydium Sejmu aby rozwiązać umowę o pracę z byłym posłem Krzysztofem Grzegorkiem. Takiej zgody nie było jednak przez kilka miesięcy, ponieważ posłowie PO niechętnie zgadzali się na zwalnianie z pracy byłych kolegów.

– Działacz PO, przewodniczący koła ziemskiego PO, były dyrektor departamentu mienia i inwestycji w Urzędzie Marszałkowskim w Lublinie, w 2008 roku za łapówkę chciał przejąć rezydencję Potockich w Olesinie koło Kurowa. Został za to skazany na 3 lata więzienia. W 2007 roku miał swój udział w wewnątrzpartyjnym konflikcie w lubelskiej PO. Jako jeden z sześciu członków Platformy domagał się wyrzucenia z partii szefa regionu Janusza Palikota. Kiedy ta próba się nie udała, starał się wrócić do łask posła.
– Agenci CBA zatrzymali w marcu 2010 roku kierownika szprotawskiego biura Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Mirosława K., jednocześnie szefa PO w powiecie żagańskim. Zatrzymano także trzy inne osoby, jedną z nich była Jadwiga Z., wiceprzewodnicząca PO w powiecie żagańskim. Pozostali zatrzymani to jej syn i synowa. Mirosław K. usłyszał zarzuty dotyczące „uzależnienia przez niego wykonania czynności służbowej od uzyskania korzyści majątkowej”. Jak podała prokuratura łapówką miało być przeniesienie własności niezabudowanej nieruchomości, do czego nie doszło dzięki interwencji funkcjonariuszy CBA. Jadwiga Z. i jej krewni otrzymali zarzuty pomocnictwa przyjęcia łapówki.

– Waldy Dzikowski, jeden ze znanych wielkopolskich działaczy Platformy Obywatelskiej uniknął oskarżenia o korupcję dzięki immunitetowi poselskiemu. Zarzuty dotyczyły lat 1997-98, gdy Dzikowski był wójtem Tarnowa Podgórnego. Według prokuratury jedna z poznańskich firm miała wyremontować mieszkanie wójta „w dowód wdzięczności” za wygrane w gminie przetargi na łączną kwotę 5 mln zł. Remont miał być warty 50 tys. zł.

– Minister Spraw Wewnętrznych Jerzy Miller miał zamiar kupić oprogramowanie i sprzęt do zbudowania sieci Centrów Powiadamiania Ratunkowego w całym kraju. Podobny system Jerzy Miller, jako wojewoda małopolski, wybudował w Krakowie. Według Urzędu Zamówień Publicznych złamał wtedy prawo, przyznając bez przetargu budowę małopolskiego CPR poznańskiej firmie Medium Soft.

Prokuratura wszczęła w tej sprawie śledztwo. Jako szef MSWiA Jerzy Miller ogłosił dwa przetargi na budowę CPR. Z dokumentów dostępnych w Biuletynie Informacji Publicznej wynikało, że w obydwu przetargach Medium Soft złożyło najniższe oferty. Jeden z urzędników resortu, który brał udział w pracach nad przetargiem twierdził, że warunki zamówienia były tak ustawione, by mogła je spełnić właśnie firma Medium Soft.

Po publikacjach prasowych na ten temat sprawą zainteresowała się ABW, która doniosła do krakowskiej prokuratury o możliwym złamaniu prawa przez wojewodę małopolskiego. Sprawę przejęło CBA i doprowadziło do zatrzymań. W 2012 roku aresztowani zostali dyrektor z Urzędu Wojewódzkiego w Krakowie i dwóch biznesmenów związanych z firmą teleinformatyczną MediumSoft.

– Pełnomocnikiem rządu do spraw zapobiegania korupcji została Julia Pitera. Jak wyliczyli dziennikarze RMF FM, przez trzy lata swojej pracy zarobiła ona 450 tys. zł. Jednak efekt tej pracy był znikomy, ponieważ przez te trzy lata nie była w stanie przygotować ustawy przeciw korupcji. Rząd przez trzy lata nie zdołał nawet przyjąć założeń do ustawy.

Julia Pitera sporządziła raport o wydatkach posłów Prawa i Sprawiedliwości dokonywanych służbowymi kartami. W raporcie wskazano takie wydatki jak: „zakup dorsza za 8,16 zł „celem kontroli gatunku ryb i ich świeżości, oraz przedstawienie odpowiednim władzom wyniku testu”, lub na spinki do mankietów za 619,65 zł, „na cele reprezentacyjne Ministra Polaczka”, albo 2x Grants i 2 herbaty w Szpulce o godz. 23.29 za 32 zł, jako „poczęstunek Ministra Woźniaka”. Julia Pitera była krytykowana za sposób przedstawienia raportu zarówno przez PO jak i opozycję. Według raportu łączna kwota wydatków prywatnych to 21 tys. zł, z czego 95% zwrócono.

Po kliku latach, wyszła na jaw afera podsłuchowa i prywatne kolacje m.in. Radosława Sikorskiego i Jacka Rostowskiego za 1352 zł, podczas której jedzono słynne już ośmiorniczki i pito wino w cenie 500 zł za butelkę, a wszystko to opłacano służbową kartą. W 2011 roku ujawniono też, że ministrowie i ich zastępcy w rządzie Donalda Tuska płacili służbowymi kartami za obiady w restauracjach, bilety na samolot i noclegi w hotelach. W ciągu roku służbowymi kartami kredytowymi rządowi urzędnicy zapłacili rachunki na ponad 288 tys. zł.

– Jarosław Dworzański, marszałek województwa podlaskiego usłyszał zarzuty związane z nieprawidłowościami do jakich miało dochodzić w urzędzie marszałkowskim. Miał między innymi, w zamian za obietnice przyznania korzyści, wprowadzać na stanowiska urzędnicze „swoich” ludzi. Zatrudnienie w urzędzie marszałkowskim z naruszeniem zasady otwartego i konkurencyjnego naboru na stanowiska urzędnicze znalazły trzy osoby. Kolejna dzięki zabiegom marszałka, dostała etat w Wojewódzkim Wydziale Ruchu Drogowego w Łomży. W jednym przypadku marszałek miał, w zamian za przyjęcie do pracy wskazanej osoby, obiecywać pomoc w przyznaniu środków z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Podlaskiego z zakresu opieki zdrowotnej.

– Mariusz Popielarz, szef PO w Ostrołęce miał pożyczyć 50 tys. zł na kampanię od miejscowego przedsiębiorcy Romana Wargulewskiego, obiecując w zamian „różne korzyści”. Pieniądze nie zostały zwrócone, zostały jednak przekazane gotówką, bez żadnych umów i dowodów wpłaty. Wersję Romana Wargulewskiego potwierdzał działacz warszawskiej PO Mirosław Skorupski.

– Działaczka PO miała postawione zarzuty w śledztwie dotyczącym przyjmowania łapówek w zamian za przyznawanie dotacji unijnych. Przyznawanie unijnych dotacji przez agencję, której szefowała, miało być uzależnione od wpłat na fundusz PO. Bożena C. od 2000 roku była szefową Warmińsko-Mazurskiej Agencji Rozwoju Regionalnego i asystentką posła PO Janusza Cichonia, kandydata na wiceministra finansów. Była również radną Platformy Obywatelskiej i figurowała na liście osób finansujących PO.

– Paweł G., działacz Platformy Obywatelskiej z Pomorza Zachodniego, usłyszał zarzuty w związku z wyłudzaniem dotacji unijnych na budowę baterii słonecznych w ośrodku w Trzęsaczu w Zachodniopomorskiem. W tym miejscu odbywały się zjazdy szczecińskiej Platformy Obywatelskiej. Według prokuratury wyłudzone mogło zostać nawet 100 tys. zł.

– Rzeszowski komendant policji wraz z kom. głównym Markiem Działoszyńskim przebywał na imprezie w jednym z hoteli w Zakopanem, na zaproszenie marszałka i wojewody małopolskiego. Brał udział m.in. w kuligu i imprezie zorganizowanej w pensjonacie należącym do Andrzeja Guta-Mostowego, jednego z majętniejszych posłów Platformy Obywatelskiej. Policjanci wykorzystując swoje powiązania mieli otrzymać możliwość zakupu luksusowych samochodów po wyjątkowo atrakcyjnych cenach.

Podobny zarzut stawiany był również komendantowi małopolskiej policji Mariuszowi Dąbkowi, który był inicjatorem zakupu luksusowych samochodów. Otrzymał możliwość zakupu samochodów w trakcyjnej cenie, bowiem właściciel salonu samochodowego, był również właścicielem luksusowego hotelu w Bukowinie Tatrzańskiej, w którym regularnie odbywały się szkolenia policyjne. Dodatkowo Markowi Działoszyńskiemu zarzucano też wykorzystywanie do celów prywatnych samochodu należącego do CBŚ.

– Burmistrz Nowego Stawu Jerzy Szałach z Platformy Obywatelskiej usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i łapownictwa. Chodziło o przetarg organizowany przez Administrację Domów Mieszkalnych w 2006 roku. Jerzy Szałach miał nakłaniać ówczesnego dyrektora ADM do ustawienia pod konkretną firmę przetargu na dostawę węgla dla ADM. Burmistrz twierdził, że nic takiego nie miało miejsca.

– W Parku Śląskim w Chorzowie, który zarządzany był przez Arkadiusza Godlewskiego, prominentnego działacza Platformy Obywatelskiej, ustawiono wielką karuzelę gondolową za 166 tys. euro. Dostawcę wybrano w przetargu, informacja o tym, kto ją dostarczy, znalazła się w parkowym biuletynie przed upłynięciem terminu składania ofert, a specyfikacja urządzenia wyglądała jakby została sporządzona pod konkretnego oferenta.

– Związany z Platformą Obywatelską prezydent Tarnowa Ryszard Ścigała został zatrzymany przez ABW w sprawie przyjęcia 50 tys. zł łapówki. Postępowanie prokuratury dotyczyło zmowy firm podczas przetargu na budowę łącznika autostrady A4 z drogą wojewódzką 977 w Tarnowie. Finansowaną z unijnych środków inwestycję realizowało konsorcjum firm Mota-Engil oraz Strabag. Wątek zmowy przetargowej w Tarnowie wyszedł na jaw przypadkiem, podczas innego śledztwa dotyczącego nieprawidłowości przy budowie jednej z linii szybkiego tramwaju w Krakowie.

– NIK i CBA podejrzewały, że stalowe kątowniki użyte w konstrukcji bramownic systemu viaTOLL mogły pochodzić z przemyconego surowca Chin. Do obrotu zostały wprowadzone ze sfałszowanymi unijnymi certyfikatami przez włoską firmę, która już nie istniała. System pośredników pomógł ukryć producenta stali. CBA badało też, czy przy okazji procederu nie korumpowano urzędników Ministerstwa Infrastruktury. Urzędnicy ówczesnego ministra Cezarego Grabarczyka uznali, ze bramownice nie będą podlegać rygorom prawa budowlanego, bo są to instalacje bezpieczeństwa ruchu drogowego. Właśnie ta decyzja otworzyła drogę do wykorzystania najprawdopodobniej chińskiej stali. Informacje te ujawnił „Dziennik Gazeta Prawna”.

– Witold Drożdż wiceminister MSWiA kazał zlecić zbędne usługi doradcze dla CPI przy dwóch projektach informatycznych, wskazanej przez siebie firmie. Chodziło o projekt „Ogólnopolskiego cyfrowego systemu łączności radiowej – etap I” oraz projekt budowy i wdrożenia „elektronicznej Platformy Usług Administracji Publicznej”, czyli tzw. e-PUAP. Usługi te kosztowały 1,8 mln złotych, powierzono je firmie Infovide-Matrix. Sprawą zajęła się CBA i prokuratura, a Witold Drożdż usłyszał w 2013 roku zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej i wyrządzenia w mieniu Centrum Projektów Informatycznych MSWiA szkody wielkich rozmiarów. Groziło mu 10 lat więzienia.

– W sprawie Infoafery CBA zatrzymało m.in. Monikę F., naczelniczkę wydziału zamówień publicznych w MSZ. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zarzuciła jej zmowę cenową i przekroczenie uprawnień w celu przyjęcia korzyści majątkowej. Kobieta, jak twierdziło CBA, miała ustawić ogłoszony przez MSZ wart 34 mln zł przetarg na obsługę informatyczną polskiej prezydencji w Unii Europejskiej, tak by wygrało go konsorcjum firm CAM Media, Easy Log i IT Expert. W dodatku, jak podał dziennik Rzeczpospolita, Monika F. była partnerką życiową Janusza J., powiązanego z firmą EasyLog.

Monika F. odpowiadała nie tylko za przetargi, ale też za tarczę antykorupcyjną specjalny program powołany przez premiera Donalda Tuska w 2008 roku. Zgodnie z jego założeniami każdy przetarg, który przekraczał 20 mln zł, powinien być objęty monitoringiem służb specjalnych. W MSZ to Monika F. wnioskowała do przełożonych, który przetarg powinien być objęty tarczą antykorupcyjną.

– W 2014 roku CBA zawiadomiło prokuratora generalnego o podejrzeniu popełnienia przestępstwa w związku z udzielaniem zamówień publicznych przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Łączna wartość nieprawidłowo udzielonych zamówień miała przekroczyć 100 mln zł. Było to zawiadomienie dotyczące niedopełnienia obowiązków i przekroczenia uprawnień przez byłego dyrektora departamentu informatyzacji i rejestrów sądowych i naczelnika w tym wydziale w związku z przygotowywaniem zakupów oprogramowania informatycznego. Zawiadomienie dotyczyło lat 2009-12. Zawiadomienie skierowano po kontroli CBA w Ministerstwie Sprawiedliwości, która objęła lata 2007-13.

– Według raportu z działalności CBA za 2013 rok CBA prowadziło 469 postępowań przygotowawczych, z których najwięcej dotyczyło administracji samorządowej i sektora gospodarczego. Zarzuty usłyszało w sumie ponad pół tysiąca osób, w tym wielu urzędników. W sprawach, którymi CBA zajmowało się w 2013 roku, Skarb Państwa mógł ponieść szkody w wysokości nawet 840 mln zł. Chodziło m.in. o nieprawidłowości przy przetargach na sprzęt teleinformatyczny w MSWiA, Komendzie Głównej Policji i Ministerstwie Sprawiedliwości, ale też np. wyłudzanie dotacji z UE oraz nielegalną produkcję i obrót paliwami płynnymi.

Wśród najpoważniejszych spraw, którymi zajmowali się w 2013 roku funkcjonariusze CBA były przede wszystkim śledztwa w sprawie Infoafery, dotyczące nieprawidłowości przy zamówieniach publicznych m.in. w MSWiA, KGP i resorcie sprawiedliwości. Zarzuty w tej sprawie usłyszał m.in. wiceprezes GUS, były wiceszef MSWiA, pracownik Centrum Informatyki Statystycznej, Naczelnik II Wydziału Zamówień Publicznych w Biurze Dyrektora Generalnego MSZ, a także przedstawiciele firm informatycznych.

CBA sprawdzało także przetargi przeprowadzane w latach 2007-2013 w Ministerstwie Sprawiedliwości, również te na usługi i sprzęt teleinformatyczny. Efektem tej kontroli było skierowanie w marcu 2014 roku zawiadomienia do warszawskiej prokuratury okręgowej. Chodziło o przetargi na realizację projektu Centrum Świadczenia Usług Rejestrowych. Według CBA zostały one przeprowadzone z naruszeniem ustawy, z tzw. wolnej ręki. Miały zostać także naruszone przepisy ustawy o finansach publicznych. Mogło to spowodować nieprawidłowe wydanie ponad 66,7 mln zł.

– Prokuratura Apelacyjna w Warszawie prowadziła śledztwo w sprawie „udzielania korzyści majątkowych w zamian za pośrednictwo w załatwieniu sprawy w instytucji państwowej”. Zostali zatrzymani dwaj biznesmeni z Podkarpacia. Postawiono im zarzuty powoływania się na wpływy w instytucjach państwowych, a CBA przeszukało pomieszczenia Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju oraz gabinet Zbigniewa Rynasiewicza wiceministra infrastruktury i rozwoju, szefa podkarpackiej Platformy Obywatelskiej. Zostały zabezpieczone twarde dyski komputerów i dokumenty.

– Funkcjonariusze CBA, w maju 2015 roku weszli do siedziby Prokuratury Generalnej z kontrolą przetargów informatycznych instytucji kierowanej przez Andrzeja Seremeta. Jak ujawnił „Newsweek” w 2013 roku Prokuraturę komputeryzowała spółka kobiety z trzyletnim wyrokiem za fałszowanie dokumentów i podrabianie podpisów. Stało się tak ponieważ nie została sprawdzona przez żadne służby, a jej firma wygrała przetarg na zarządzanie systemem „Libra”. System ten usprawniał pracę prokuratury i były w nim zawarte wszystkie wrażliwe dane, takie jak nazwiska i adresy osób donoszących o przestępstwach, wszystkie dane oskarżonych, świadków, detale zarzutów i plany śledztw.

– CBA zatrzymało 52-letnią pracownicę Ministerstwa Sprawiedliwości, która wielokrotnie powoływała się na wpływy w resorcie i w zamian za korzyści majątkowe podejmowała się pośrednictwa w załatwieniu spraw w Ministerstwie Sprawiedliwości. Pomoc dotyczyła spraw związanych z powołaniem na stanowiska komornicze i pozytywnym rozpatrzeniem odwołania po niezdanym egzaminie radcowskim. Kobieta podejmowała się także pośrednictwa przy zdawaniu egzaminu adwokackiego.

– Łukasz K. były działacz Platformy Obywatelskiej w Piasecznie został zatrzymany w marcu 2015 roku, gdy przyjmował 150 tys. złotych łapówki za pomoc w ułatwieniu izraelskiemu biznesmenowi inwestycji pod Piasecznem. W sumie miał otrzymać 600 tys. zł. Łukasz K. miał wpłynąć na zmianę w uchwalanym planie zagospodarowania przestrzennego z uwzględnieniem gruntów firmy, którą reprezentował. Łukasz K. przyznał się do zarzutów korupcyjnych.

http://www.grzechy-platformy.org/korupcja/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 11:06:22
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Polityka prorodzinna

Rząd Platformy Obywatelskiej lubił chwalić się polityką prorodzinną, jednak nie była ona tak dobra jak sądzili politycy partii. Jeszcze od czasów rządów Prawa i Sprawiedliwości kryterium dochodowe uprawniające do świadczeń rodzinnych wynosiło 504 zł miesięcznie. Mimo że płaca minimalna oraz inflacja rosły, to coraz więcej niezamożnych osób ten próg przekraczało. Systematycznie spadała więc liczba dzieci, którym świadczenia przysługiwały, jednak nie dlatego, że żyło im się lepiej, ale dlatego, że próg 504 zł stał się drastycznie za niski. Rząd PO mógł nie raz podnieść progi dochodowe, nie zdecydował się na takie rozwiązanie. Wzrosła jedynie wysokość zasiłków.

– Jak w praktyce to wyglądała polityka prorodzinna można było zobaczyć na przykładzie nowych przepisów dotyczących ulgi podatkowej na dzieci. Ulga przysługiwała tylko tym rodzicom, który mieścili się w ustawowo określonych limitach dochodów. Inne były limity dla małżeństw, inne dla rodziców samotnie wychowujących dzieci, a jeszcze inne dla par żyjących na tzw. kocią łapę.

Limit małżeński liczony był dla obojga małżonków wspólnie i wynosił 112 tys. zł rocznego dochodu. W przypadku wolnych związków limit przysługiwał każdemu z rodziców oddzielnie, ale wynosił o połowę mniej, czyli 56 tys. zł. Każdy z rodziców żyjących na „kocią łapę” miał prawo odliczyć ulgę od swoich dochodów. Jednym z kuriozów tej ustawy było uznanie jednego z małżonków za samotnego rodzica, w przypadku, gdy jeden z nich w danym roku podatkowym był pozbawiony wolności. I nieważne, czy spędził w więzieniu cały rok, jeden miesiąc, czy tylko dzień.

– Posłowie Platformy Obywatelskiej utrudnili otrzymanie becikowego, ponieważ według nowelizacji uchwalonej w Sejmie w listopadzie 2009 roku, aby otrzymać 1000zł becikowego trzeba udowodnić, że matka od 10 tygodnia ciąży była pod opieką ginekologa. Statystyki pokazują, że w Polsce zaledwie 15% przyszłych mam zgłasza się do lekarza we wczesnej fazie ciąży, czyli przed końcem 10 tygodnia.

– Jak wykazała kontrola NIK polityki prorodzinnej po prostu nie było. „W ocenie NIK państwo polskie nie wypracowało całościowej i długofalowej polityki rodzinnej, koncentrując działania na doraźnie wprowadzanych rozwiązaniach, bez zapewnienia odpowiedniej koordynacji. Nie zostały określone ramy polityki rodzinnej oraz nie sprecyzowano jej celów i powiązanych z nimi działań.”

Szczególne zastrzeżenia NIK miała do sposobu finansowania polityki prorodzinnej: „Fundusze przeznaczane na politykę prorodzinną są nie najlepiej wydawane. Szacuje się bowiem, że co roku przeznaczamy na politykę prorodzinną ok. 2% PKB, czyli niemal tyle, ile wydajemy na obronność kraju, ale w żaden zauważalny sposób nie przekłada się to ani na wzrost liczby urodzeń, ani na rozwój rodzin.” Działań mających wspierać rodziny nie zmieniano od lat, mimo tego, że nie przynosiły one żadnych efektów i w praktyce miały po prostu formę wsparcia socjalnego.
– Według Donalda Tuska dla państwa najtańsza jest rodzina bez dzieci. Takie słowa miały paść podczas spotkania PO z PSL poświęconego reformie emerytalnej. Informację też zdradził po spotkaniu lider PSL Waldemar Pawlak.

– We wrześniu 2011 roku Donald Tusk spotkał się z przedstawicielami rodziców dzieci niepełnosprawnych. Obiecał wtedy, że rodzice dzieci niepełnosprawnych dostaną od państwa więcej pieniędzy, że zniesie próg dochodowy, że będą mogli dorabiać do świadczenia pielęgnacyjnego. Obietnice te nie zostały spełnione.

– Opiekunowie osób niepełnosprawnych, którzy od lipca 2013 roku utracili prawo do świadczenia pielęgnacyjnego, a wraz z tym ubezpieczenie zdrowotne i emerytalne ze względu na sprawowanie opieki nad swoimi niezdolnymi do samodzielnej egzystencji bliskimi, przybyli z całej Polski na wcześniej umówione spotkanie w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej. Jednak przedstawiciele resortu już na wstępnie zaznaczyli, że nie mają dla nich żadnych informacji.

5 grudnia 2013 roku zapadł wyrok Trybunału Konstytucyjnego, według którego odebranie im dotychczasowych uprawnień stanowiło złamanie Konstytucji, a mówiąc ściślej zasadę ochrony praw nabytych i zasadę zaufania do państwa. Ustawodawca został zobowiązany do bezzwłocznego naprawienia szkody, poprzez zmianę prawa. Choć od wyroku minęło już 1,5 miesiąca wykluczeni opiekunowie byli wciąż trzymani w niepewności. Informacji spodziewano się na spotkaniu w Ministerstwie Pracy. Podczas spotkania opiekunowie dowiedzieli się, że mimo ich próśb a także elementarnych zasad solidarności z najsłabszymi, rząd nie przewiduje jakiegokolwiek rozwiązania tymczasowego.

– Rząd Platformy Obywatelskiej wprowadził Kartę Dużej Rodziny, czyli czyli system zniżek i ulg dla rodzin wielodzietnych. Dziennik Rzeczpospolita dotarł do interpretacji Izby Skarbowej w Warszawie, z której wynikało, że osoby mające zniżki uzyskują korzyść majątkową, którą trzeba opodatkować. Rodziny posiadające więc Kartę Dużej Rodziny musiałyby zapłacić podatek od uzyskanych od gminy bonusów.
– Platforma Obywatelska uchwaliła, a pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski podpisał w 2010 roku nowelizację ustawy o przeciwdziałaniu przemocy. Nowelizacja zawierała takie punkty jak:

– art. 12a: pracownik socjalny będzie miał prawo odebrać dziecko z rodziny, bez wyroku sądu.
– w każdej z 2500 polskich gmin powstaną zespoły monitorujące życie prywatne ludzi.
– a podstawie procedury Niebieskiej Karty będą zbierane dane wrażliwe o rodzinie, bez zgody domniemanego sprawcy przemocy a nawet domniemanej ofiary.
– art. 9d: procedurę można będzie zacząć już po jednym niesprawdzonym donosie.
– ustawa nazywa przemocą: jednorazowe albo powtarzające się działanie lub zaniechanie naruszające wolność.

Według „Poradnika pracownika socjalnego” z 2009 roku, przemocą jest: dawanie klapsów, „zawstydzanie”, „krytykowanie” np. „krytykowanie zachowań seksualnych”, co powoduje, że każdy rodzic podejmujący działania wychowawcze, może być oskarżony o przemoc. W uzasadnieniu nowelizacji była też mowa, że problem przemocy dotyczy połowy rodzin w Polsce.

Podczas dyskusji nas tą ustawą Donald Tusk, po spotkaniu z przedstawicielami organizacji pozarządowych, zajmujących się przeciwdziałaniem przemocy wobec dzieci mówił: „Bicie dzieci jeszcze całkiem niedawno było narodowym sportem, nie tylko w Polsce, niestety. Będziemy starali się uświadamiać, że bicie dziecka jest przestępstwem, zarówno wymiarowi sprawiedliwości, ale przede wszystkim rodzicom i wszystkim, którzy powinni czuć się odpowiedzialni za przyszłość naszych dzieci. Prawdziwy Polak nie bije dzieci.”

Według raportu NIK z 2013 roku ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie pogorszyła sytuację ofiar i znacznie wydłużała czas udzielania pomocy. Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła raport z kontroli wykonywania zapisów ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie przeprowadzonej w latach 2010–2011 oraz pierwszym półroczu 2012 roku. NIK zwróciła uwagę, że ustawa zbiurokratyzowała procedury udzielania pomocy ofiarom, odebrała część zadań policji np. w przypadku „Niebieskich Kart” i przekazała zespołom interdyscyplinarnym, które pracują bez wynagrodzenia, po godzinach i są swoistą „instytucją bez instytucji”. W ustawie nie przewidziano np. środków na wysyłanie listów poleconych do osób, z którymi zespół chce się spotkać czy na właściwe przechowywanie danych osobowych, które gromadzi.

Przed nowelizacją ustawy formularz „Niebieskiej Karty” miał dwie strony, a po niej liczył osiem stron. Rozbudowanie formularza prowadziło do tego, że trzeba było skupić się na biurokracji, a nie na skutecznej interwencji. Poinformował, że kontrola wykazała bardzo istotny, 40% spadek ujawnianych przez policję przypadków przemocy. Problemem stało się też to, że 80% wyroków wobec sprawców przemocy zapadło w zawieszeniu i bez skierowania sprawcy na oddziaływania korekcyjno-edukacyjne.

http://www.grzechy-platformy.org/polityka-prorodzinna/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 11:08:03
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Inwigilacja

Polskie służby są w czołówce europejskiej jeżeli chodzi o inwigilację obywateli. Polscy operatorzy mają obowiązek przez dwa lata przechowywać informację o tym kto, kiedy, gdzie i z kim się łączył i jak długo rozmawiał. Nazywa się to retencją danych. Informacje o połączeniach zbiera się „na wszelki wypadek”, a policja i służby mają do nich dość swobodny dostęp.

Służby uzyskują wszystkie dane na temat właściciela telefonu. Znajduje się tam komplet informacji, które wpisano podczas zawierania umowy z firmą telekomunikacyjną, m.in. numer prawa jazdy, NIP, PESEL, imiona rodziców, miejsce pracy, stan majątkowy. Dzięki temu ABW błyskawicznie namierza właściciela danego numeru, dostając dodatkowo komplet informacji na jego temat. Nie wiemy, w jakich konkretnie postępowaniach nasze dane są faktycznie wykorzystywane ani w jakim celu są pobierane od operatorów.

Liczba pytań o dane abonenta w Polsce:

– w 2009 r. – 1 mln 48 318 tys.
– w 2010 r. – 1,4 mln
– w 2011 r. – 1,85 mln
– w 2012 r. – 1,75 mln
– w 2013 r. – 2,17 mln
– w 2014 r. – 2,35 mln

W krajach UE okres retencji danych wynosi najczęściej od 6 miesięcy do 1 roku. Według danych z 2010 roku w Polsce na tysiąc obywateli zakłada się ok. 27,5 podsłuchu, w Wielkiej Brytanii, która ma autentyczny problem z terroryzmem to jest 8 na tysiąc,a w Niemczech 0,2 na tysiąc.

Koszty wykazów rozmów i danych abonentów telefonicznych żądanych przez służby i instytucje uprawnione do ich pozyskiwania ponosili abonenci. Tylko w 2011 roku kosztowały one 74 miliony zł. Operatorzy telekomunikacyjni dostarczali te informacje za darmo, bo obligowało ich do tego prawo. W praktyce płacili za to abonenci, bowiem operatorzy przerzucali na nich te koszty.

Jedno zapytanie od służb kosztowało operatorów 40 zł. Firmy telekomunikacyjne chciały wprowadzenia opłat za billingi dla państwowych służb. Jak podał „Dziennik Gazeta Prawna”, w 2011 roku serwis społecznościowy nk.pl wyliczył, że koszt jednego zapytania od służb o udostępnienie danych kosztował ich 50 zł, zaczął więc wystawiać służbom faktury. Okazało się, że w 2010 roku służby przesłały 2343 zapytania, a w 2012 roku zaledwie 473.
Więcej przykładów jak Polacy byli inwigilowani podczas rządów Platformy Obywatelskiej:

– Według dziennika Rzeczpospolita 8 czerwca 2009 roku na spotkaniu w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, którym udział wzięli m.in. przedstawiciele Komendy Głównej Policji, Straży Granicznej, CBA, ABW i MSWiA, powstała grupa robocza mająca wprowadzić zmiany do nowelizowanej ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną. Policja i służby specjalne chciały, by portale i witryny gromadziły dane o internautach i ich działaniach na potrzeby możliwych śledztw.

Służby miałyby dostęp do tych informacji przez 24 godziny na dobę, zdalnie, bez wiedzy i na koszt właścicieli witryn. Dane miałyby być gromadzone przez 5 lat. Obowiązek ten spocząłby na firmach zarządzających komunikatorami internetowymi, witrynami z blogami oraz forami dyskusyjnymi. Według internautów rząd PO chciał też cenzurować internet w postaci nowelizacji ustawy hazardowej, która wprowadzała rejestr stron zakazanych.

INWIGILACJA DZIENNIKARZY

– ABW w 2008 roku nagrywała rozmowy dziennikarzy Bogdana Rymanowskiego i Cezarego Gmyza z Wojciechem Sumlińskim w związku z jego próbą samobójczą, po nakazie aresztowania w sprawie afery marszałkowej i rzekomego handlu tajnym aneksem do raportu Komisji ds. weryfikacji WSI. ABW niezgodnie z przepisami nie zniszczyła stenogramów prywatnych rozmów dziennikarzy nie związanych ze sprawą. Zostały one nawet odtajnione i i udostępnione pełnomocnikowi prawnemu Jacka Mąki, wiceszefa ABW, do wykorzystania w zupełnie innym procesie między nim a dziennikiem Rzeczpospolita.

– Cezary Gmyz był też inwigilowany razem z Maciejem Dudą z TVN 24 w sprawie odsunięcia od śledztwa smoleńskiego prokuratora Marka Pasionka. Jego przełożeni z prokuratury wojskowej podejrzewali go o przekazywanie tajemnic postępowania mediom oraz funkcjonariuszom amerykańskich służb specjalnych. Zarzutów mu jednak nie postawiono, a sprawę umorzono. Organy ścigania próbowały ustalić tożsamość informatorów dziennikarzy.

Prokurator wojskowy kpt. Łukasz Jakuszewski zażądał od operatorów telefonicznych wykazu wszystkich połączeń dziennikarzy od 30 kwietnia do 15 listopada 2010 roku. Zwrócił się także o wykaz i treść wszystkich wysłanych i otrzymanych przez dziennikarzy esemesów, co prowadziło do złamania tajemnicy dziennikarskiej. Była to próba obejścia prawa, które zabrania przesłuchiwania dziennikarza w celu ustalenia tożsamości jego informatora.

Dziennikarze zamierzali złożyć zażalenie do sądu. Płk Mikołaj Przybył zwołał konferencję prasową, w której w dramatycznym oświadczeniu odpierał wszystkie zarzuty o wycieku tajnych informacji oraz o inwigilacji dziennikarzy, które według niego miały być próbą ataku na Wojskową Prokuraturę Okręgową w Poznaniu, która skutecznie walczyła z układem mafijnym w strukturach dowództwa Wojska Polskiego. W czasie krótkiej przerwy w konferencji, gdy dziennikarze zostali wyproszeni z sali płk Przybył strzelił sobie w głowę. Strzał był na tyle nieskuteczny, że jego życiu nie zagrażało niebezpieczeństwo.

– Dwóch innych dziennikarzy z dziennika Rzeczpospolita było również inwigilowanych przez służby, z powodu dziennikarskiego śledztwa w sprawie strzałów jakie padły w kierunku prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji. Piotr Kownacki, były szef Kancelarii Prezydenta, został oskarżony o to, że rzekomo ujawnił dziennikarzom poufny raport służb specjalnych. ABW, aby zidentyfikować informatora dziennikarzy sprawdzała ich połączenia telefoniczne, odtwarzano, gdzie jeździli, przeglądała zapisy kamer z instytucji państwowych, w których bywali.

Obok operacji ABW toczyło się oficjalne śledztwo prokuratorskie. Prokuratura przesłuchała setki świadków, m.in. premiera, marszałków Sejmu i Senatu, ministrów. Sprawdzano billingi urzędników z kancelarii Lecha Kaczyńskiego. Sięgnięto do zapisów połączeń Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki. Raport ABW w sprawie strzałów w Gruzji był kompromitujący dla tej służby. Szef ABW Krzysztof Bondaryk pisał w nim, że najpewniej „sytuacja mogła być wykreowana przez stronę gruzińską”. Był on zwykłą prasówką, przeglądem tego, co o sprawie pisały media. Szef agencji nie przedstawił dowodów na poparcie daleko idących hipotez.

– Specjalna grupa funkcjonariuszy ABW miała też dokonać w drugiej połowie lipca 2010 roku nielegalnego przeszukania mieszkania dziennikarza Piotra Nisztora. Powodem działań ABW było podejrzenie, że dziennikarz posiada niejawne dokumenty WSI, co miało wynikać z pytań, które Piotr Nisztor wysłał do ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Podczas przeszukania skopiowano wszystkie nośniki elektroniczne. Dokumentów jednak nie znaleziono, uszkodzono za to laptopa dziennikarza. Gdy zorientowano się, że podczas przeszukania popełniono błędy, wysłano do dziennikarza funkcjonariuszy, którzy próbowali go przekonać, że przeszukanie było przeprowadzone przez SKW, a dzięki wstawiennictwu ABW niczego mu nie „podrzucono”.

PODSŁUCHIWANIE PREZYDENTA

– Prezydent Lech Kaczyński był inwigilowany. Dokumenty, do których dotarła „Gazeta Polska” świadczyły, że 25 października 2008 roku o godz. 23:02 dane prezydenta Lecha Kaczyńskiego wprowadzono do tajnej Bazy Wiedzy Operacyjnej Centrum Antyterrorystycznego ABW. Oznaczało to, że od tamtej chwili wobec głowy państwa można było stosować wszelkie rodzaje inwigilacji, w tym podsłuch. Dane wprowadził funkcjonariusz delegowany do CAT z innej służby. Zebrane informacje na temat Lecha Kaczyńskiego trafiły z CAT do bazy ABW.

Kilka miesięcy po powstaniu CAT ABW okazało się, że ktoś kopiuje tajne dane na temat różnych osób z komputerów. Początkowo wykryto, że powielono dane ponad 70 osób, ale kolejna kontrola dowiodła, że liczba ta sięgnęła kilkuset. Co ciekawe, robiono to zawsze nad ranem na kody osób, które zdeponowały swoje karty w CAT i nie było ich w tym czasie w pracy. Sporządzono na ten temat notatki służbowe, które trafiły do szefów ABW, jednak nie prowadzono w tej sprawie żadnego postępowania wyjaśniającego.

CYBERPRZESTĘPCZOŚĆ

– MSWiA i ABW złożyły Narodowemu Centrum Badań i Rozwoju zlecenie na skonstruowanie „autonomicznych narzędzi wspomagających zwalczanie cyberprzestępczości”, które pozwolą na zdalne włamywanie się do komputerów oraz infiltrowanie przesyłanych plików. Chcą „niejawnie i zdalnie uzyskiwać dostęp do zapisu na informatycznym nośniku danych, do treści przekazów nadawanych i odbieranych oraz je utrwalać”. Służby specjalne nie mają prawa zlecać tworzenia narzędzi hakerskich, dlatego MSWiA zamierzało dopisać do ustawy o policji prawo do „stosowania środków elektronicznych” umożliwiających owo „niejawne i zdalne uzyskanie dostępu”.

URZĄDZENIA KRYPTOGRAFICZNE

– Pod koniec 2008 roku ABW przeprowadzała testy sześciu różnych modeli szyfrujących komórek. Bezpieczne telefony miał otrzymać prezydent oraz kilkadziesiąt najważniejszych osób w państwie. Pozwalały one na prowadzenie rozmów poufnych – na trzecim poziomie klauzuli tajności. Nie wiadomo, jakie telefony trafiły wówczas do Kancelarii Prezydenta.

Dzięki decyzjom Radosława Sikorskiego w MSZ i MON stosowany był amerykański system komercyjny BlackBerry, który nie gwarantował żadnej ochrony poufności. W wielu krajach UE odchodziło się już od tych telefonów, zakazując ich używania w administracji państwowej i wdrażało rozwiązania oparte na własnych systemach kryptograficznych. W Polsce jednak zagraniczny dostawca zmonopolizował kluczowe dla bezpieczeństwa obszary funkcjonowania państwa.

W Polsce są firmy i rozwiązania spełniające najwyższe normy bezpieczeństwa m.in. spółka TechLab2000 i opracowany przez nią system Sylan (System Łączności Niejawnej), oferujący rozwiązania dla analogowych, cyfrowych i bezprzewodowych sieci telefonicznych. W 2008 roku MON zawarło umowę z TechLab2000, która została pozytywnie zaopiniowana przez Służbę Kontrwywiadu Wojskowego. Pozytywnej opinii służb wojskowych nie podzielała jednak ABW, a spółka TechLab2000 i jej produkty stały się w latach 2008-2009 przedmiotem zadziwiających działań ABW.

ABW, jako instytucja certyfikująca urządzenia kryptograficzne od 2 lat odmawiała certyfikowania wyrobów TechLab. Doprowadziło to firmę do poważnych problemów finansowych. W wydanym przez zarząd TechLab2000 oświadczeniu można było przeczytać, że „działania ABW dążą do wyeliminowania systemu Sylan z rynku w sposób całkowicie bezprawny”. System Sylan skutecznie uniemożliwiał śledzenie rozmów prowadzonych przy użyciu aparatów firmy TechLab. Jak podawał producent, szybkie rozszyfrowanie rozmowy z telefonu Krypton wymagałoby tak wielkiej mocy obliczeniowej, że w całym wszechświecie nie starczyłoby krzemu na komputery.

UPRAWNIENIA DO INWIGILACJI

– Znowelizowana w 2010 roku ustawa o Najwyższej Izbie Kontroli mówi, że każdy kontroler NIK może zbierać informacje na temat pochodzenia rasowego, preferencji seksualnych, poglądów politycznych, wyznania, a nawet gromadzić dane o DNA, nałogach oraz o stanie naszego zdrowia. Projekt zmian w ustawie został przegłosowany w Sejmie głosami PO, PSL i SLD. Nad nowelą ustawy pracowała w 2008 roku sejmowa komisja ds. kontroli państwowej pod kierownictwem Mirosława Sekuły z PO.

– Uprawnienia do podsłuchiwania obywateli planowano dać też wywiadowi skarbowemu, podlegającemu Generalnemu Inspektorowi Kontroli Skarbowej. Wywiad skarbowy mógł już podsłuchiwać obywateli, ale jedynie za zezwoleniem sądu. Nowa ustawa planowała nadać kontroli skarbowej takie same uprawnienia w tej sprawie, jakie mają CBA czy ABW. Dotąd jednak zdobyte drogą podsłuchu informacje fiskus mógł wykorzystać tylko w postępowaniu, w toku którego podsłuch zastosowano.

W nowej ustawie miał znaleźć się punkt, który mówił, że fiskus może wykorzystać informacje z podsłuchów telefonicznych także w innych postępowaniach kontrolnych. W praktyce oznacza to tyle, że jeśli podsłuchiwany podatnik ujawnił w trakcie rozmowy telefonicznej szczegóły dotyczące działań innej osoby, działań zdaniem fiskusa podejrzanych, wówczas zdobyte w ten sposób informacje fiskus będzie mógł przeciwko tej osobie wykorzystać.

– W błyskawicznym tempie została uchwalona ustawa „o wymianie informacji z organami ścigania państw członkowskich Unii Europejskiej”. Przejście tej ustawy uzasadniane było przez rząd Donalda Tuska unijnymi standardami. Z założenia ustawa miała określać „zasady i warunki wymiany informacji z organami ścigania państw członkowskich Unii Europejskiej w celu wykrywania i ścigania sprawców przestępstw lub przestępstw skarbowych oraz zapobiegania przestępczości i jej zwalczania oraz przetwarzania informacji, a także podmioty uprawnione w tych sprawach”.

Tymczasem do projektu włączono liczne zmiany w ustawach, które miały dawać nowe uprawnienia ABW, Straży Granicznej, Żandarmerii Wojskowej, CBA, Agencji Wywiadu, Służbie Wywiadu Wojskowego i Służbie Kontrwywiadu Wojskowego, a szczególnie Policji do pozyskiwania w uproszczony sposób, a więc bez decyzji sądu, informacji dotyczących osób podejrzanych o dokonanie przestępstw. Dopiero sprzeciw opozycji oraz medialne nagłośnienie intencji rządu zdecydowały o wycofaniu najbardziej kontrowersyjnych zapisów.

W kształcie, w którym przeszły przepisy ustawy, pozwalają one na rozciągnięcie procedury wymiany informacji o polskich obywatelach na organizacje międzynarodowe oraz państwa nie będące członkami UE i pozwalają na całkowitą dowolność działań służb. Ustawa przewiduje utworzenie „punktu kontaktowego” w którym funkcjonariusze służb specjalnych III RP będą mieli bezpośredni dostęp do wszystkich baz danych na temat obywateli.

Najbardziej poufne informacje o obywatelach polskich mogą bez przeszkód trafić do takich państw jak: Chiny, Kuba, Rosja, Wietnam czy Białoruś – wszystkie one bowiem są członkami międzynarodowej organizacji policyjnej INTERPOL oraz należą do „państw trzecich”, o których mowa w ustawie.

TECHNIKI OPERACYJNE

– W senackim projekcie ustawy o zmianie ustawy o ABW oraz Agencji Wywiadu z 2012 roku, Senat proponował katalog przestępstw, których będzie mogło dotyczyć zastosowanie przez ABW technik operacyjnych. Jedną z możliwych konsekwencji wejścia w życie zaproponowanych przepisów było to, że ABW będzie mogła wstrzykiwać tzw. „konie trojańskie” do systemów operacyjnych obywateli.

Będzie mogła stosować: kontrolowanie treści korespondencji, kontrolowanie zawartości przesyłek, stosowanie środków technicznych umożliwiających uzyskiwanie w sposób niejawny informacji i dowodów oraz ich utrwalanie, a w szczególności treści rozmów telefonicznych i innych informacji przekazywanych za pomocą sieci telekomunikacyjnych.

WYWIAD SKARBOWY

– Najwyższa Izba Kontroli sprawdzała w 2013 roku, jak 18 jednostek różnych służb obchodzi się z danymi z billingów. Okazało się, że wywiad skarbowy, w ciągu zaledwie 2,5 lat, podsłuchiwał ponad dziesięć tysięcy ludzi. Podsłuchiwani nie byli informowani, że taka procedura miała miejsce. Podatnik może dowiedzieć się o tym tylko wtedy, gdy wszczęte zostanie przeciwko niemu postępowanie karne skarbowe, a on jako osoba podejrzana będzie miał wgląd w akta sprawy, w których billing jako dowód zostanie dołączony. To informacje nie tylko o numerach, z którymi abonent się łączył, ale i o logowaniu się do sieci, co pozwala ustalić, gdzie dana osoba była i z kim się spotykała.

– Szefem wywiadu skarbowego w Ministerstwie Finansów został funkcjonariusz ABW oddelegowany do resortu właśnie w celu kierowania wywiadem skarbówki. w resorcie finansów złamano podstawową nieformalną zasadę, która przestrzegana jest przez większość rządów na całym świecie, aby nie oddelegowywać funkcjonariuszy służb specjalnych do innych służb lub urzędów, o ile nie jest to uzasadnione sprawami strategicznymi wagi państwowej.

Okazało się, że poza dyrektorem departamentu wywiadu skarbowego w Ministerstwie Finansów, w resorcie zatrudniono jeszcze dwóch innych agentów ABW. Dzięki temu, że agent ABW kierował wywiadem skarbowym, służba zyskała dostęp do informacji i systemów operacyjnych skarbówki, z których normalnie nie mogła korzystać. Aby uzyskać dostęp drogą oficjalną, ABW musiałaby zwrócić się o nie na drodze formalnej.

– W pierwszej połowie 2013 roku polskie władze wysłały do Facebooka 233 nakazy ujawnienia danych użytkowników. Żądania dotyczyły dokładnie 158 kont. Co ciekawe, nie wszystkie spotkały się z aprobatą portalu, ponieważ należący do Marka Zuckerberga serwis udzielił informacji tylko w 9% wybranych przypadków.

NIEDOSTATECZNA OCHRONA OBYWATELI

– Jak wynikało z raportu Najwyższej Izby Kontroli z 2013 roku, aktualnie obowiązujące przepisy dotyczące pozyskiwania danych telekomunikacyjnych nie chroniły dostatecznie obywateli przed nadmierną ingerencją państwa. W Polsce przede wszystkim brakowało niezależnego organu, który zajmowałby się weryfikacją zasadności pozyskiwania i wykorzystywania bilingów.

Według NIK powinien istnieć katalog spraw, przy których takie czynności będą dozwolone. Dużą uwagę zwrócono także na brak mechanizmów sprawozdawczych, które powinny zapewniać rzetelną informację o pozyskiwanych danych telekomunikacyjnych. NIK poinformował także o naruszeniach, które miały miejsce ze strony polskich służb. Było to m.in. nieusuwanie zbędnych danych, pozyskiwanie informacji przez nieuprawnionych funkcjonariuszy i niezidentyfikowane osoby oraz brak informowania obywateli o pozyskiwaniu ich bilingów.

UDOSTĘPNIANIE INFORMACJI

– Jak wynikało z dokumentu opublikowanego przez hiszpański dziennik El Mundo a udostępnionego gazecie przez Edwarda Snowdena, Polska była jednym z 20 krajów udostępniających dane amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego. Opublikowany przez El Mundo tajny dokument NSA nosił tytuł „Dzielenie się zaszyfrowanymi informacjami z zagranicznymi partnerami o operacjach przeprowadzanych w sieciach komputerowych”.

Polska była w nim wymieniona w tzw. Grupie B – państw, wśród 19 innych krajów, które ułatwiały NSA dostęp do informacji służb specjalnych, w tym dostęp do tzw. metadanych, czyli zbiorów danych na wybrany temat. Dokument zakazywał krajom Grupy B instalowania programów komputerowych, które uniemożliwiłyby Stanom Zjednoczonym dostęp do sieci i nakazywał, aby kryterium współpracy między krajami Grupy B stanowił – jak to wyrażono – zysk netto na rzecz interesów USA.

– Według dokumentów ujawnionych przez Edwarda Snowdena, polski rząd współpracował z NSA – amerykańską Agencją Bezpieczeństwa Narodowego. Już w 2009 roku NSA od zewnętrznego partnera pozyskiwała z terenu Polski metadane, a następnie pełne treści połączeń internetowych. Wszystko to działo się we współpracy z “oddziałem polskiego rządu”. Pozyskiwanie danych miało dotyczyć Afgańskiej Armii Narodowej, Bliskiego Wschodu i niektórych krajów afrykańskich.

Projekt ten otrzymał kryptonim ORANGECRUSH. W Polsce funkcjonował również pod kryptonimem BUFFALOGREEN. NSA z terenu naszego kraju była w stanie przechwytywać ponad 3 miliony rozmów telefonicznych dziennie. Mogło być tak, że w zamian za pomoc w podsłuchiwaniu łącz internetowych routujących dane z Bliskiego Wschodu nasze służby pozyskały od NSA dostęp do technologii analizujących rozmowy telefoniczne.

– Polski rząd zakupił system służący do szpiegowania komputerów i telefonów komórkowych, nawet wtedy gdy nie są połączone z Internetem. Informację na temat zakupów przez państwa oprogramowania zawarto w raporcie „Mapping Hacking Team’s „Untraceable” Spyware” sporządzonym przez kanadyjskich naukowców z Toronto działających w grupie The Citizen Lab.

http://www.grzechy-platformy.org/inwigilacja/
siennica Postów: 1170
tytuss
siennica, postów: 1170
Czwartek, 13 lutego 2020 11:53:45
0
+1 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
co kumaczy gnoju? zabodło przerysowane info na twój temat? był to typowy fejk dotyczący ciebie; może zrozumiesz( co nie sądze) teraz jak się czują inni ,gdy ty rzucasz kalumnie i oszczerstwa, po prostu jesteś chamem;
..... szable do boju, lance w dłoń
goń kumaka, goń, goń, goń...........
takich kumaków jest wielu, kiedyś byli nazywani folksdojczami.......
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 14:31:17
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
ANACHRONICZNY MROCZEK

Anachroniczny poseł Czesław Mroczek nie miał pojęcia, że dzień 10 lutego jest zadziwiającym zbiegiem dat. 10 lutego 1920 roku w Pucku generał Józef Haller dokonał symbolicznych zaślubin Polski z Bałtykiem. Poseł Czesław Mroczek nie miał pojęcia o tym, że setna rocznica przywrócenia Polsce morza została haniebnie znieważona osobiście przez Małgorzatę Kidawę-Błońską i towarzyszących jej politycznych durni.

Ani poseł Mroczek wczoraj, ani poseł Kropiwnicki do dzisiaj o tym nie wiedzą, albo udają, że nie wiedzą. To zapewne ich nie obchodzi. Nie zdają sobie sprawy, że są ogarnięci anachronicznym mrokiem niewiedzy. Nikt im nigdy nie przypomniał, że w nocy z 9 na 10 lutego 1940 roku rozpoczęła się masowa wywózka Polaków na nieludzką sowiecką ziemię, że 80 lat temu rozpoczęła się deportacja Polaków na Sybir.

Deportacja na masową skalę była następstwem zaanektowania przez Sowietów wschodnich województw Rzeczpospolitej, usankcjonowanego tajnym protokołem dołączonym do Paktu Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 roku. Po 17 września tego roku, kiedy Armia Czerwona przekroczyła granice Polski, na zagarniętych przez nią terenach rozpoczął się terror na niespotykaną dotychczas skalę [IPN (link is external)].

Oni, prawdopodobnie tak, jak posłanka Barbara Nowacka nie wiedzą, że akurat 10 lutego 2020 roku był dniem upamiętniającym 118 miesięcznicę smoleńskiej polsko-sowieckiej zbrodni dokonanej 10 kwietnia 2010 roku [link (link is external)]. Ot, taki zbieg okoliczności. Zaledwie parę dni po upływie rocznicy pożegnania Jana Olszewskiego R.I.P, który odszedł od nas 7 lutego 2019 roku.

Anachroniczny mrok ogarnął wyobraźnię ludzi uczestniczących w zimnym planowaniu obelżywiej ustawki.

Poseł Czesław Mroczek nie zdawał sobie sprawy z tego, że coś poszło nie tak. Wynika to z jego występu w TVP Info następnego dnia. Twórcy tej ustawki spodziewali się, że Andrzej Duda, podle zaatakowany chamskimi wrzaskami straci głowę i zachowa się nerwowo. I dlatego następnego dnia opisywał czerwonego ze złości Prezydenta, który coś krzyczał do słuchaczy. Widać, że jeszcze się nie dowiedział, że Andrzej Duda, jak przystało na Prezydenta, dał sobie radę i stanął na wysokości zadania.

Barbara Nowacka w Sejmie dała pokaz agresji, wspierając warszawskich napastników na państwowe uroczystosci w Pucku. Ot, obywatele ludowej demokracji mają prawo korzystania z wolności słowa.

Poseł Robert Kropiwnicki w porannym "Jedziemy" 12 lutego kręcił i kluczył zarówno we wsparciu puckiego chamstwa, jak i oszczerczej kampanii wszczętej w obronie tajnego agenta Tomka prześladowanego przez złych ludzi rządowych służb. Zły minister Mariusz Kamiński przeciwko dobremu Prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Czerwony cukiereczek.

Poseł Marcin Kierwiński w Parlamencie Europejskim prezentował raport o 60 prześladowanych w Polsce sędziach. Komunistyczne zbrodnie Pol Pota, Mobutu Sese Seko, Bolesława Bieruta albo antykomunistyczne morderstwa generała Francisco Franco i Adolfa Hitlera, to najprawdopodobniej puch marny wobec pisowskich zbrodni ujawnianych przez Marcina Kierwińskiego.

Przewodniczący PO Borys Budka (link is external) twardo atakował, twierdząc, że to politycy PiS kiedyś zakłócali kampanię prezydenta Bronisława Komorowskiego. "Trzeba dojść do korzeni, trzeba zobaczyć, że pięć lat temu przemysł pogardy wyprodukował ten obóz władzy. To przemysł pogardy atakował Bronisława Komorowskiego, to Joachim Brudziński wołał o komunistach". Jak dzieci w piaskownicy...

Przemysł pogardy i polityka wstydu. Jeszcze jedno tragiczne kłamstwo komunistycznych oprawców.

Mam dojmujące wrażenie absurdalnej, zbrodniczej i głupiej zniewagi płynącej z bolszewickiej mentalności, kapiącej z głów totalitarnej antypolskiej opozycji. Ich zakute łby nie cofną się przed żadnym świństwem. Małgorzata Kidawa-Błońska zachwycona chamskim wrzaskiem dziczy, znieważającej obchody setnej rocznicy przywrócenia Polsce dostępu do morza. Oni nie uszanują niczego co polskie, niczego co drogie polskiemu sercu. I wciąż przypominają, że oni mają prawo do chamstwa, ponieważ "przemysł pogardy"... Jaki będzie Borys Budka? (link is external)

Jest już odpowiedź. Mamy przed sobą kampanię obelg i zdziczałego chamstwa.
Zwykłe ordynarne chamstwo prymitywnych durni.


Źródło: https://niepoprawni.pl/blog/michael-abakus/anachronic...

©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).
Żabodukt Postów: 78439
kumak
Żabodukt, postów: 78439
Czwartek, 13 lutego 2020 17:38:40
0
+1 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Publikacja nazwisk na listach przez Wojciecha Biedronia z prorządowego portalu wpolityce.pl sugeruje przeciek kontrolowany. Wskazuje też na WIELKĄ SŁABOŚĆ PAŃSTWA I KOMPROMITACJĘ WŁADZY.
Urzędnicy Kancelarii Sejmu nie wykonali prawomocnego wyroku NSA łamiąc prawo, lecz udostępnili listy poparcia Biedroniowi uwikłanemu w aferę hejterską w Ministerstwie Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry? To również oznacza konsekwencje prawne.#Kasta ministerialna ma się dobrze i ona decyduje o sprawach państwowych.
Wątpliwości, czy każdy kandydat do neoKRS uzbierał 25 głosów nadal istnieją. Wystarczy, że jeden z nich nie uzbierał legalnie 25 głosów, a wybór wszystkich 15 jest nieważny.
Spory udział sędziów/urzędników delegowanych do Ministerstwa Sprawiedliwości i faxowych prezesów, którzy dostali stanowiska od ministraZbigniewa Ziobry wskazuje na polityczny interes władzy w wyborze KRS, był to więc POLITYCZNY, a nie demokratyczny wybór sędziów do neoKRS.
Podejrzenie nielegalnego przekazania list innych kandydatom, bez wiedzy i zgody podpisujących, by ratować nową KRS, jest uzasadnione licznymBŁĘDAMI w przypisaniu nazwisk sędziów do siedzib innych sądów. Nie ujawniono też wszystkich nazwisk sędziów, którzy podpisali listy. Kandydaci do neoKRS nie uzbierali po 25 podpisów w swoich okręgach sądowych, na ostatnią chwilę ktoś musiał zdobywać brakujące podpisy.
Nie ma żadnej pewności, że listy poparcia dla kandydatów do neoKRS zostały uzupełnione np. teraz, stąd wyciek kontrolowany?
Nie piętnujemy osób, które podpisały listy oparcia, niektóre podpisały listy w dobrej wierze i bez synekur,
piętnujemy PATOLOGICZNY, UPOLITYCZNIONY system „wyboru” do neoKRS 15 sędziów powiązanych z ministerstwem i ministrem Z. Ziobro.
Post edytowany
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 17:44:47
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
"W d**** mam chore dzieci". Pisarz tłumaczy się ze skandalicznego wpisu

https://dorzeczy.pl/kraj/129545/w-d-mam-chore-dzie...
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 17:46:07
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
...

Żabodukt Postów: 78439
kumak
Żabodukt, postów: 78439
Czwartek, 13 lutego 2020 18:16:07
0
+1 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
oczom nie wierzę uszom nie słyszę!
PODOBNO DZISIAJ W NOCY
SEJM WIĘKSZOŚCIĄ GŁOSÓW
WPROWADZIŁ USTAWĘ ZAKAZUJĄCĄ UŻYWANIA GWIZDKÓW PRZEZ SĘDZIÓW
PIłKI NOŻNEJ
W ZWIĄZKU Z TYM POLSKI
ZWIĄZEK PIŁKI NOŻNEJ
ODWOŁAŁ NAJBLIŻSZĄ
KOLEJKĘ RUNDY WIOSENNEJ
PREZES PIŁKI KOPANEJ ZNLAZŁ
JUŻ ROZWIĄZANIE I W NAJBLIŻSZYCH DNIACH SPROWADZI ZE SZKOCJI
DUDY I ONE ZASTĄPIĄ GWIZDKI
TRUDNO POWIEDZIEĆ JAK NA TO
ZAREAGUJĄ KIBOLE ALE NIKT
JUŻ NIE BĘDZIE NAM GWIZDAŁ

Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 18:44:16
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Wymiar sprawiedliwości

– Ministerstwo Sprawiedliwości, którym kierował wtedy Zbigniew Ćwiąkalski, w 2008 roku przygotowało projekt wykreślenia z kodeksu karnego przepisu, który narzuca sądowi orzekanie najwyższego wymiaru kary za morderstwa dokonane ze szczególnym okrucieństwem. Jeśli sprawca dokona mordu ze szczególnym okrucieństwem lub z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, sąd ma do wyboru tylko dwie możliwości: nałożyć karę 25 lat więzienia lub dożywocia. To ograniczenie miało zostać zniesione według projektu Ministerstwa Sprawiedliwości. Trybunał Konstytucyjny orzekł jednak, że ta nowelizacja Kodeksu Karnego była niezgodna z Konstytucją.

– Prawą ręką ministra sprawiedliwości Andrzeja Czumy był Edward Zalewski, który mianowany został na stanowisko prokuratora krajowego i zastępcy prokuratora generalnego w Ministerstwie Sprawiedliwości. Jak ujawnili dziennikarze Edward Zalewski w latach 80. wydał zgodę oficerowi Służby Bezpieczeństwa na przesłuchanie aresztowanego, niepełnosprawnego opozycjonisty Stanisława Śniega. Esbek próbował szantażem wymusić na nim współpracę z bezpieką. Od połowy lat 80. należał też do PZPR. Dziennikarze próbowali odnaleźć akta spraw politycznych, które prowadziła legnicka prokuratura. Ale okazało się, że zdecydowana większość została zniszczona w latach 90. W czasie, kiedy Zalewski kierował legnicką prokuraturą.

– W 2009 roku zostało umorzone jedno z największych śledztw dotyczące mafii paliwowej. Okoliczności jego umorzenia są podejrzane. Otóż decyzję podjął prokurator Aleksander Głuchow z Prokuratury Rejonowej w Pleszewie delegowany do prowadzącej śledztwo Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskim. Prokurator ten nigdy wcześniej nie prowadził spraw aferalnych, specjalizuje się w wypadkach drogowych. Ściągnięty został do Ostrowa na miesiąc, do prowadzenia tej sprawy. Umorzył śledztwo tuż przed końcem delegacji. Dzięki jego decyzji oczyszczeni z zarzutów podejrzani biznesmeni odzyskali część gigantycznego majątku: 30 mln zł w gotówce, samolot, helikopter, a także luksusowy jacht pełnomorski.

– Członkowie Platformy Obywatelskiej bywali zamieszani w działalność przestępczą. Były prokurator Andrzej Czyżewski, od 2002 roku poszukiwany listem gończym za działanie na szkodę spółki paliwowej z Bogatyni, według nieoficjalnych informacji podał nazwiska osób z „nieformalnej grupy sprawującej władzę w Warszawie”. Jego zdaniem decydowała ona po wygranych przez SLD wyborach w 2001 roku o tym, kto obejmie kluczowe stanowiska w ministerstwach Finansów i Sprawiedliwości, policji czy CBŚ. Czyżewski twierdził, że w grupie tej byli m.in. Jerzy Szmajdziński, szef Unii Wolności Władysław Frasyniuk, posłowie PO Grzegorz Schetyna i Aleksander Grad. Czyżewski zeznał, że członkowie tej grupy mieli rzekomo spotykać się we Wrocławiu w willi nieżyjącego już Jeremiasza Barańskiego ps. „Baranina”, który z kolei miał kierować mafią paliwową na Dolnym Śląsku.

– Brat szefa ABW Krzysztofa Bondaryka miał postawione zarzuty nabycia złota pochodzącego z czynu zabronionego i zaniżenie przychodu firmy, w rezultacie czego naraził on państwo na straty w wysokości 397 tys. złotych. Złoto było przemycane z Belgii na Białoruś i do Obwodu Kaliningradzkiego za pośrednictwem spółki Sandra, której współwłaścicielem był brat szefa ABW. Operacja taka nie byłaby możliwa bez wsparcia służb specjalnych, a w połowie lat 90., gdy szmuglowano złoto, Krzysztof Bondaryk stał na czele białostockiego UOP.

W 2008 roku dawną sprawą przemytu zainteresował się prokurator apelacyjny z Białegostoku Sławomir Luks, który wkrótce został zwolniony. Jak podał dziennik Rzeczpospolita, informatorzy twierdzili, że to właśnie Krzysztof Bondaryk i adwokat jego brata przyczynili się do niespodziewanej dymisji tego bardzo dobrego prokuratora. Następcą Sławomira Luksa został Andrzej Tańcula, współpracownik adwokata broniącego brata Krzysztofa Bondaryka. Śledztwo w sprawie przemytu od 2006 roku było zawieszone. Zobacz więcej na temat służb specjalnych podczas rządów Platformy Obywatelskiej.

– Minister Sprawiedliwości w rządzie Platformy Obywatelskiej Zbigniew Ćwiąkalski mianował w 2008 roku Bogusława Michalskiego szefem Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie. Według tygodnika „Newsweek” w 2002 roku opinia prokuratura Bogusława Michalskiego przyczyniła się do zwolnienia z aresztu Edwarda Mazura. Dzięki temu gangster podejrzewany o zlecenie zabójstwa generała Marka Papały mógł spokojnie wyjechać za granicę. Minister Zbigniew Ćwiąkalski miał znać negatywną opinię śląskiej prokuratury na temat Bogdana Michalskiego zanim mianował go szefem warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej.

– Podczas rządów Platformy Obywatelskiej zostały umorzone sprawy kilku wielkich afer. W kwietniu 2009 roku, w sprawie afery Laboratorium Frakcjonowania Osocza uniewinniono Wiesława Kaczmarka oskarżonego o wydanie nierzetelnej opinii, która zdecydowała o poświadczeniu kredytu przez Skarb Państwa. Sprawa została jednak wznowiona przez sąd apelacyjny. W grudniu 2007 roku Aleksandra Jakubowska oraz byli prawnicy KRRiT i ministerstwa kultury zostali uniewinnieni od zarzutu bezprawnych zmian w rządowym projekcie ustawy o RTV. Na rok więzienia w zawieszeniu sąd skazał tylko Janinę S. z KRRiT, za usunięcie z projektu słów „lub czasopisma”.

– Dziwne umorzenia afer miały też miejsce w Szczecinie, gdzie w Urzędzie Marszałkowskim dochodziło do wielu nieprawidłowości. Głośno komentowane przez lokalne media były trzy sprawy. Pierwsza z nich dotyczyła okresu marszałkowania przez Norberta Obryckiego z Platformy Obywatelskiej i zarzutu, że nie dotrzymano procedur przetargu na druk i skład materiałów promocyjnych. Druga ustawionego przetargu na zakup dwóch fordów mondeo przez Urząd Marszałkowski. A trzecia wynajmu powierzchni biurowej na potrzeby Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego od firmy mającej powiązania z posłanką PO Renatą Zarembą. Według prokuratury nie wynikało, że nie było nieprawidłowości. Były, ale nie wyczerpywały znamion przestępstwa.

– Ryszard Krauze podejrzany był o o złożenie fałszywych zeznań w sprawie przecieku z akcji CBA w resorcie rolnictwa oraz o utrudnianie śledztwa w sprawie przecieku za co grozi do 5 lat więzienia. W grudniu 2009 roku prokuratura cofnęła nakaz zatrzymania przebywającemu za granicą biznesmenowi. Cofnięcie nakazu nastąpiło na skutek m.in. ekspertyzy wydanej przez Zbigniewa Ćwiąkalskiego, który kilka miesięcy później, po wygranych przez Platformę Obywatelską wyborach parlamentarnych został powołany na ministra sprawiedliwości. Śledztwo w sprawie przecieków z tzw. afery gruntowej zostało umorzone.

Prokuratura podejrzewała też, że gdańskie CBŚ zbierało dla Janusza Kaczmarka i Konrada Kornatowskiego informacje o przecieku z afery gruntowej. Tym bardziej, że szefem gdańskiego CBŚ przez wiele lat był znajomy Janusza Kaczmarka Jarosław Marzec, awansowany w 2007 roku na szefa całego CBŚ. Wskazywały na to podsłuchane rozmowy Janusza Kaczmarka i Konrada Kornatowskiego, które wskazują, że obaj doskonale orientowali się, co robią prokuratorzy zajmujący się przeciekiem z afery gruntowej, rozpracowywanej przez CBA.

– W 2006 roku na ławie oskarżonych w procesie gangu pruszkowskiego zasiadło blisko 40 gangsterów, a wśród nich dawni szefowie grupy. W 2012 roku ogłoszono wyroki. Dwaj dawni szefowie grupy – Andrzej Z., pseud. Słowik, oraz Zygmunt R., pseud. Bolo zostali uniewinnieni. Trzeci z liderów – Janusz P., pseud. Parasol usłyszał wyrok roku więzienia, ale od części zarzutów również został uniewinniony. Najwyższy wyrok – ośmiu lat więzienia usłyszał Marcin B., pseud. Bryndziak.
Dwóch kolejnych usłyszało wyroki pięciu lat więzienia, jeden – czterech i pół roku, dwóch – trzy i pół roku. Ośmiu oskarżonym wymierzono kary po dwa lata więzienia. Spośród ponad 20 skazanych część nie trafi w tej sprawie do więzienia, innym do odbycia pozostało kilka miesięcy pozbawienia wolności, gdyż na poczet ich kar zaliczono czas aresztu. Wobec jednego oskarżonego postępowanie umorzono, jeden otrzymał wyrok w zawieszeniu. Wśród ponad 170 zarzutów ponad połowa zakończyła się uniewinnieniem. Uniewinnienia dotyczyły najpoważniejszych zarzutów np. napadów z bronią.

– W polskich więzieniach miało miejsce zaskakująco dużo samobójstw. Jednym z takich przypadków była śmierć Claudiu Crulica, Rumuna, który zmarł w styczniu 2008 roku po czterech miesiącach głodówki w krakowskim areszcie. Odmawiając jedzenia, protestował przeciwko stawianym mu zarzutom, twierdził, że jest niewinny, i żądał kontaktu z ambasadą. Podejrzewany był o to, że ukradł portfel z kartami znanego sędziego i podjął z jego konta 22 tys. złotych. Istniał dowód w postaci biletu autobusowego do Mediolanu oraz zeznań pilotki autobusu, że w czasie kradzieży Rumuna nie było w Krakowie, miejscu kradzieży. Prokuratura jednak ignorowała te dowody.

Przy sprawie zabójstwa Krzysztofa Olewnika miały miejsce 4 samobójstwa. Pierwsze samobójstwo popełnił Wojciech Franiewski, przywódca grupy, która porwała Krzysztofa Olewnika Został znaleziony martwy w celi olsztyńskiego aresztu w nocy z 18 na 19 czerwca 2007 roku. Zmarł trzy miesiące przed rozpoczęciem procesu. Sławomir Kościuk, którego zeznania przyczyniły się do skazania pozostałych sprawców porwania i zabójstwa, został 4 kwietnia 2008 roku znaleziony martwy w celi aresztu śledczego w Płocku. Powiesił się w swojej celi, w kąciku sanitarnym na prześcieradle. Cela była monitorowana z wyjątkiem kącika sanitarnego z uwagi na jego przeznaczenie. We krwi Kościuka znaleziono ilość psychotropów określaną przez biegłych jako toksyczną. Ofiara miała też złamane kilka żeber oraz dziwne otarcia na przedramionach.

Trzecią osobą, która popełniła samobójstwo w więzieniu był drugi z zabójców Krzysztofa Olewnika, Robert Pazik. Po śmierci Sławomira Kościuka, Pazik został otoczony specjalnym nadzorem z uwagi na podejrzenie, iż i on może chcieć popełnić samobójstwo lub umrze za sprawą działania osób trzecich. Traktowany był jako więzień niebezpieczny. Jego cela była stale monitorowana. 9 stycznia 2009 roku został przewieziony do Zakładu Karnego w Płocku, ponieważ przed sądem w Sierpcu miał być przesłuchany jako oskarżony w procesie o rozboje i wymuszenia.

Według jego bliskich miał wtedy stwierdzić, że to przewiezienie będzie dla niego wyrokiem śmierci. 19 stycznia 2009 roku został znaleziony martwy w celi. Dzień po znalezieniu ciała Roberta Pazika, do dymisji podał się minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski. Decyzję tę ogłosił po spotkaniu z premierem Donaldem Tuskiem. Czwarte samobójstwo popełnił strażnik więzienny, który pełnił służbę, gdy odebrał sobie życie Wojciech Franiewski.

W 2009 roku lekami otruł się Artur Zirajewski ps. „Iwan”, gangster, członek gdańskiego „klubu zabójców”, który był najważniejszym świadkiem w sprawie zabójstwa Marka Papały. To jego zeznania pogrążyły Edwarda Mazura, podejrzanego o zlecenie morderstwa Marka Papały. Także dzięki zeznaniom Zirajewskiego na ławie oskarżonych zasiedli dwaj gangsterzy: Ryszard Bogucki i Andrzej Zieliński ps. „Słowik”, oskarżeni o współudział w zabójstwie Papały.

– Prokurator Leszek Pruski, oskarżał wrocławskich opozycjonistów w stanie wojennym. W czasie rządów Platformy Obywatelskiej pracował w ministerstwie sprawiedliwości, gdzie został mianowany wicedyrektorem departamentu kadr. Media ujawniły także alkoholowy eksces Pruskiego na unijnym szkoleniu, które skończyło się zagraniczną interwencją w resorcie sprawiedliwości. Pisały także o tym, że potrącił samochodem kobietę. Andrzej Czuma twierdził, że Leszek Pruski nie poinformował o swojej przeszłości i zdymisjonował go.

Gdy sprawa ucichła prokurator Pruski został delegowany do Prokuratury Krajowej. Do zadań Pruskiego należało m.in. „opracowywanie programów dotyczących podstawowych kierunków działania prokuratury”. Ale także przygotowywanie informacji dla premiera i prezydenta o tym, jak działają polscy prokuratorzy i wizytowanie prokuratur.

– Łódzka prokuratura prowadziła śledztwo w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały. W październiku 2014 roku prokuratura kończyła śledztwo, a jego wynik był zaskakujący. Według ustaleń łódzkich prokuratorów były komendant główny policji gen. Marek Papała był przypadkową ofiarą złodziei samochodów, którzy najprawdopodobniej nie wiedzieli, że auto, daewoo espero, należało do byłego szefa policji. Podczas napadu miał paść śmiertelny strzał. Śledczy umorzyli wcześniej wątek dotyczący podejrzenia zlecenia zabójstwa generała przez polonijnego biznesmena Edwarda Mazura Choć w tym przypadku zebrano obszerny materiał dowodowy, to zdaniem prokuratorów okazał się on niewiarygodny.

– Prokurator Edward Zalewski został powołany do Krajowej Rady Prokuratury w 2010 roku przez Bronisława Komorowskiego. Zalewski został szefem rady i jedynym przedstawicielem prezydenta w tym ciele. Pełnił jednak tę funkcję nielegalnie, ponieważ premier nie podpisał decyzji prezydenta o powołaniu Edwarda Zalewskiego i Łukasza Bojarskiego na członków Krajowej Rady Prokuratury i Krajowej Rady Sądownictwa. Zdaniem prawników taki akt jest bezwzględnie nieważny.

W każdej z Rad znajdowało się po 25 członków, opiniowali wnioski dyscyplinarne, nominacje sędziów i prokuratorów. Brak kontrasygnaty premiera mógł mieć poważne skutki prawne dla działalności obu Rad, ponieważ głosy Edwarda Zalewskiego i Łukasza Bojarskiego stawały się nieważne. Według prawników należałoby się również zastanowić, czy obaj członkowie powołani przez prezydenta nie powinni oddać uposażenia, które przez dwa lata pobrali.

– Szeregowy śledczy pracujący w Prokuraturze Rejonowej Warszawa – Ochota, nadzorujący postępowania w sprawie kradzieży i oszustw został zatrzymany na gorącym uczynku w swoim pokoju służbowym. Policja kilka dni przed zatrzymaniem prokuratora, zatrzymała kobietę na próbie kradzieży w centrum handlowym. Sprawą zajął się Konrad P., który podczas przesłuchania zaproponował kobiecie, umorzenie dochodzenia w zamian za seks. Podejrzana o kradzież zgodziła się i umówili się na kolejne spotkanie. Konrad P. nie wiedział, że kobieta powiadomiła o tym przełożonych prokuratora, którzy razem z policyjnym wydziałem zwalczającym korupcję przygotowali zasadzkę.

Zainstalowali w pokoju prokuratora mikrofony i kamery. W czasie spotkania kobiety z prokuratorem, gdy ten miał już bieliznę na kostkach nóg, funkcjonariusze wkroczyli do akcji i weszli do pokoju. Nie można było postawić mu zarzutów, ponieważ prokuratora chronił immunitet. Dopiero po pięciu miesiącach. Konrad P. usłyszał zarzut „żądania korzyści osobistej” i przekroczenia uprawnień. Aż 19 kobiet, przeciwko którym prokurator Konrad P. prowadził dochodzenia, miało usłyszeć od niego propozycję umorzenia spraw w zamian za seks.

– Ministerstwo Sprawiedliwości niemal wszystkie projekty rozporządzeń czy ustaw przesyłało sędziom w tak krótkim terminie, że nie mieli możliwości ich przeczytać, a tym bardziej przygotować i opracować rzetelne uwagi do propozycji resortu.

– Ustępujący minister sprawiedliwości Marek Biernacki w ostatnich dniach urzędowania podpisał nowy regulamin wewnętrznego urzędowania prokuratury. Zakładał on przesunięcie części spraw z najniższych szczebli prokuratury, czyli z rejonów, do szczebli wyższych, czyli okręgów i właśnie prokuratur apelacyjnych. Groziło to paraliżem elitarnych wydziałów ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji w prokuraturach apelacyjnych.
http://www.grzechy-platformy.org/wymiar-sprawiedliwosci/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 18:45:46
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Most Marii Skłodowskiej-Curie

Przetarg na projekt i wykonanie mostu ogłoszono w lipcu 2006 roku, mimo protestów mieszkańców Tarchomina oraz Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. Najniższą zaproponowaną wówczas ceną był ponad 1 mld zł. Była to kwota ponad dwukrotnie wyższa od tej, którą proponowało miasto. Przetarg unieważniono na początku 2007 roku i w czerwcu 2008 roku ogłoszono kolejny. Ostatecznie wybrano ofertę konsorcjum, którego liderem było Przedsiębiorstwo Robót Inżynieryjnych „Pol-Aqua”. Umowę z wykonawcą podpisano w kwietniu 2009 roku. Most miał być gotowy w ciągu 32 miesięcy od daty podpisania umowy. Przewidywanym terminem jego ukończenia był koniec 2011 roku.

Umowa na budowę trasy mostu zakładała koszt inwestycji na ponad 1 mld zł. Most Północny, nazwany później mostem Marii Skłodowskiej-Curie stał się najdroższym mostem w historii Polski. Inne podobne przeprawy w Polsce były znacznie tańsze, np. most w Płocku kosztował niecałe 200 mln zł. Pierwszego symbolicznego wbicia łopaty dokonali 3 czerwca 2009 roku prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i minister infrastruktury Cezary Grabarczyk.

W styczniu 2011 roku podano, że budowa Mostu Północnego ma już pół roku opóźnienia. Opóźnienie spowodowane zostało między innymi zalaniem terenu budowy falą powodziową latem 2010 roku. W marcu 2011 roku Zarząd Miejskich Inwestycji Drogowych zwrócił się do stołecznego ratusza o dodatkowe 95 milionów złotych na prowadzenie inwestycji. Części mostu dla ruchu drogowego zostały otwarte 25 marca 2012 roku, zaś części mostu dla tramwajów, pieszych i rowerzystów miały zostać całkowicie ukończone pod koniec czerwca 2012 roku. Ostatecznie pierwsza linia tramwajowa została uruchomiona 21 stycznia 2013 roku.

Już latem 2013 roku na moście zaczął kruszyć się asfalt. W ciągu kilku dni z wybrzuszeń i bąbli zrobiła się ogromna dziura, a nawierzchnia odchodziła całymi płatami. Drogowcy załatali prowizorycznie ubytek i zlecili analizy, by dowiedzieć się, co jest powodem usterki. Były nimi substancje metaliczne zawarte w cemencie użytym do produkcji betonu. W wyniku reakcji chemicznych powodujących wydzielenie się gazów oraz przy wysokiej temperaturze wzrosło ciśnienie pod jezdnią i powstały bąble. Trzeba było wyciąć całe płaty jezdni w miejscu, gdzie pojawiły się wybrzuszenia i wymienić też izolację pod asfaltem.
http://www.grzechy-platformy.org/rekordy/most-marii-sklodowskie...
Florencja Postów: 1477
platformapapa
Florencja , postów: 1477
Czwartek, 13 lutego 2020 18:46:33
0
0 0
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
święte słowa
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 18:48:41
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Stadion Narodowy

Koszt budowy Stadionu Narodowego wyniósł około 2,2 miliarda złotych. Kwota ta, wydana na stadion o przeciętnej funkcjonalności i architekturze, sprawiła, że określany jest czasem mianem najdroższego stadionu świata. Nie do końca jest to prawda, ponieważ budowane na świecie nowoczesne stadiony kosztują znacznie więcej. Mają jednak takie udogodnienia jak chociażby wysuwaną murawę, a stadiony budowane w Arabii Saudyjskiej są w całkowicie zabudowane i klimatyzowane. Stadion Narodowy oprócz standardowej na świecie infrastruktury w postaci biur i restauracji może pochwalić się jedynie zasuwanym dachem, który nie może być zasuwany w każdych warunkach i jak pokazał mecz Polski z Anglią, w czasie ulewnego deszczu Stadion Narodowy zamienił się w Basen Narodowy.

W przeliczeniu na walutę europejską Stadion Narodowy kosztował ok. 500 mln euro, co oznacza, że przy pojemności 58 500 jedno miejsce kosztowało ok. 8500 euro. W porównaniu z innymi słynnymi stadionami Europy, polski Stadion Narodowy wypada nie najlepiej. Alianz Arena w Monachium wybudowany na Mistrzostwa Świata w 2006 roku ma pojemność 69 901, posiada ciekawą, podświetlaną konstrukcję, rozbudowaną infrastrukturę i największy podziemny samochodowy parking w Europie. Koszt budowy stadionu wyniósł 340 mln euro, co daje 4 864 euro za jedno miejsce. Posiadający wysuwaną murawę i rozsuwany dach Veltins Arena w Schalke ma pojemność 61 973. Kosztował 191 mln euro, czyli 3081 euro za miejsce.

Mniej niż Stadion Narodowy kosztował też Stade des Lumieres, trzeci co do wielkości we Francji nowy obiekt Olympique Lyon, budowany z myślą o Euro 2016. Jego dach jest pokryty panelami słonecznymi, przez co obiekt stał się małą elektrownią. Stadion wykorzystuje też deszczówkę i posiada zadaszenie gotowe na przyjęcie zasuwanego dachu jeżeli klub uzna, że będzie taka potrzeba. Został wybudowany w całości za prywatne pieniądze, ma pojemność 59 500 i kosztował ok. 450 mln euro, czyli 7563 euro za miejsce.

Wiadomości TVP stworzyły ranking najdroższych stadionów piłkarskich Europy i okazało się, że Stadion Narodowy zajmował 3 miejsce. W rankingu tym uwzględniono koszt budowy 1,915 mld zł, nie uwzględniając 400 mln roszczeń niemieckiego wykonawcy. Droższe od polskiego stadionu były tylko dwa londyńskie obiekty: Wembley i Emirates Stadium. Jednak w koszt budowy angielskich stadionów wliczono ceny zakupu działek, a w przypadku Stadionu Narodowego ziemia pod stadion została przekazana przez miasto za darmo.

Stadion Wembley ma pojemność 90 000, całkowity koszt budowy wyniósł 912 mln euro, czyli 10 137 euro za jedno miejsce. W cenie tej znajduje się koszt wykupu gruntu w wysokości 126 mln funtów. Na stadionie Wembley oprócz rozgrywania meczów piłkarskich i obu odmian rugby można organizować zawody lekkoatletyczne, żużlowe, a także koncerty muzyczne i inne imprezy. Stadion posiada rozsuwany dach w czasie rozgrywania meczu w słoneczny dzień część dachu może być zdalnie pochylona i ustawiona w taki sposób, aby na murawie nie powstawały cienie, które przeszkadzają w przekazywaniu transmisji telewizyjnej.

Niemal identyczny obiekt jak Stadion Narodowy w Warszawie powstał w stolicy Rumunii Bukareszcie. Rumuński obiekt został nieznacznie wyżej oceniony przez UEFA pod względem jakości, ponieważ otrzymał jedną „gwiazdkę” więcej. Kosztował 170 mln euro. Znany polski architekt, który współprojektował m. in. stadion Wembley, Edmund Obiała skrytykował estetykę Stadionu Narodowego za złe wkomponowanie w krajobraz, przez co stadion szpeci całą okolicę i zakłóca krajobraz Warszawy.

Pierwszy etap budowy Stadionu Narodowego, czyli m.in. rozbiórkę starego stadionu i palowanie wykonała firma Pol-Aqua. Pol-Aqua to firma, która zrobiła błyskawiczną karierę. Z małej spółki, zatrudniającej w 1990 roku zaledwie cztery osoby, stała się potentatem w zakresie budownictwa inżynieryjnego, ogólnego, ekologicznego, drogowego i budowy rurociągów. Początkowy kapitał zakładowy spółki wynosił równowartość dzisiejszej złotówki. Obecnie wartość firmy przekracza 2,1 mld zł.

W październiku 2007 roku zarejestrowano w Moskwie spółkę Pol-Aqua Wostok, w której 51 procent udziałów ma Pol-Aqua, 24 proc. Prokom Ryszarda Krauzego, a resztę partner rosyjski (zobacz: afera Ryszarda Krauzego). Spółka otrzymała koncesję na poszukiwanie nafty i gazu, budownictwo paliwowe i ogólne.

Przez władze Pol-Aqua przewinęło się kilku generałów, pułkowników i VIP-ów. W radzie nadzorczej zasiadali m.in. gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego WP, i gen. Sławomir Petelicki, były dowódca GROM i członek rady nadzorczej Biotonu Ryszarda Krauzego. W Pol-Aqua działał też Aleksander Lichocki, jeden z bohaterów afery marszałkowej (zobacz więcej: Bronisław Komorowski).

Zakładano, że Stadion Narodowy wybudują chińskie firmy, zabiegał o to minister sportu Mirosław Drzewiecki, który udał się nawet w tym celu do Chin razem z wicepremierem Grzegorzem Schetyną. Tymczasem wśród sześciu firm uczestniczących w przetargu na wykonanie pierwszego etapu budowy Stadionu Narodowego nie było chińskich. Umowa z Pol-Aqua na wykonanie pierwszego etapu budowy Stadionu Narodowego opiewała na kwotę 125,4 mln zł.

Najwyższa Izba Kontroli przedstawiła w 2014 roku raport końcowy z kontroli procesu budowy Stadionu Narodowego, który wykazał, że koszt budowy przekroczył co najmniej o 1 mld zł kwotę jaka była przewidziana.

Rozpoczynając budowę nie ustalono czy ma być to stadion narodowy, hala sportowo-widowiskowa, kryta pływalnia, tzw. Stadion City. Minister sportu i turystyki Mirosław Drzewiecki zdecydował o budowie stadionu, jako obiektu sportowo-komercyjnego, nie poprzedzając tej decyzji żadnymi analizami pod kątem potrzeb, lokalizacji i możliwości późniejszego wykorzystania obiektu, a także kosztów budowy i utrzymania. W rezultacie o tym, jaki obiekt powstanie i za jaką cenę zdecydowali de facto: projektant, któremu nie postawiono żadnych ograniczeń dotyczących kosztów inwestycji. Nakłady na budowę Stadionu Narodowego poniesione do 31 grudnia 2012 roku wyniosły 2,2 mld zł wobec 1,2 mld zł przewidzianych pierwotnie na ten cel.

Koszty budowy stadionu nie zostały dotrzymane, ponieważ minister nie dokonał identyfikacji i oceny ryzyk związanych z budową stadionu. W przypadku pojawienia się problemów Narodowe Centrum Sportu i Ministerstwo podejmowali działania doraźne, np. zawieranie aneksów do umów i ugód przedłużających termin wykonania zadania i zmieniających warunki płatności z korzyścią dla projektanta i wykonawcy. Zlecając wykonanie projektu, Narodowe Centrum Sportu nie określiło budżetu inwestycji w ramach kwoty przewidzianej w programie wieloletnim na to zadanie.

Według raportu NIK Narodowe Centrum Sportu nierzetelnie dokonywało rozliczeń częściowych realizowanych przez wykonawców robót na podstawie faktur. Ministerstwo wypłaciło wykonawcy do 30 kwietnia 2012 roku 100% wynagrodzenia określonego w umowie podstawowej w kwocie 1 510 355 136,30 zł (brutto) mimo niezakończenia zadania. Odbiory robót częściowych odbywały się bez sprawdzenia dokumentów przygotowanych przez wykonawcę, które miały potwierdzać prawidłowość wykonania przez niego stosownej części robót budowlanych. Nienależyty nadzór ministra nad realizacją zadań przez Narodowe Centrum Sportu skutkował tym, że ministerstwo finansowało wydatki na pokrycie zobowiązań wynikających z umów i ugód zawartych przez NCS z naruszeniem prawa.

Narodowe Centrum Sportu nie wywiązało się z zadań określonych w umowie:

– nie wyegzekwowało od konsorcjum JSK w terminie umownym prawidłowej dokumentacji projektowej i nie naliczyło projektantowi kar umownych za zwłokę w kwocie 9,4 mln zł
– nie wyegzekwowało od wykonawcy kwoty 4 350 000 zł z tytułu odwołania wcześniej zaplanowanych przez NCS imprez oraz kary w kwocie 350 000 zł za opóźnienia w naprawie schodów kaskadowych
– nie naliczyło firmie kary umownej, w wysokości 112 850 zł za zwłokę w uzgodnieniu dokumentacji projektowej aranżacji pomieszczenia sklepu kibica
– nie wyegzekwowało działań i dokumentów niezbędnych do prawidłowej eksploatacji stadionu i jego utrzymania w należytym stanie technicznym zapewniającym bezpieczeństwo przebywających na nim osób, m.in.: usunięcia wad zrealizowanych robót i wykonania kompletnego systemu zarządzania i monitorowania instalacji i urządzeń technicznych oraz przekazania kompletnej dokumentacji podwykonawczej
– nie rozliczyło budowy Stadionu Narodowego

NIK skrytykował też wysokie wynagrodzenia członków Zarządu Narodowego Centrum Sportu, a także kontrakty, które gwarantowały członkom Zarządu wypłatę wynagrodzenia dodatkowego i nagrody rocznej niezależnie od efektywności, oszczędności i terminowości realizacji zadania budowy Stadionu Narodowego. Nagroda roczna przysługiwała każdemu członkowi Zarządu. Premie w kwocie ogółem ponad 5 mln zł zostały wypłacone wszystkim członkom Zarządu NCS mimo iż zadanie nie zostało zakończone i rozliczone, a koszt budowy Stadionu Narodowego przekroczył co najmniej o 1 mld zł kwotę jaka była przewidziana w umowie.

Mimo, że imprezy na Stadionie Narodowym już się odbywały, Narodowe Centrum Sportu nie podpisało z generalnym wykonawcą protokołu odbioru końcowego. Wykonawca złożył wniosek o upadłość i wystąpił z pozwem na 400 mln zł roszczeń wobec NCS tytułem niezapłacenia za prace dodatkowe. Trzy lata po oddaniu Stadionu Narodowego do użytku nie został on rozliczony. Sprawą zajmowała się spółka NCS Rozliczenia. Łącznie pracowało w niej pięć osób, a średnie wynagrodzenie wynosiło około 10 tysięcy złotych. Ministerstwo Sportu poinformowało, że w 2015 roku spółka kosztowała 5,5 miliona złotych. W 2014 roku budżet wyniósł 6,3 miliona złotych. Warto również zaznaczyć, że w pięcioosobowej firmie, cztery osoby stanowiły radę nadzorczą.

Formalnie, mimo oddania Stadionu Narodowego do użytku budowa wciąż trwała. Wszystko przez żmudny proces rozliczania inwestycji, którymi zajmowała się spółka NCS – Rozliczenia, która wzięła na siebie usuwanie usterek. Jej działalność kosztowała 30 mln zł rocznie. Dopiero zamknięcie etapu rozliczeń pozwoliło na uzyskanie pełnej dokumentacji powykonawczej i oficjalne zakończenie budowy Stadionu Narodowego. Aby było to możliwe, NCS Rozliczenia musiała usunąć wszystkie wykryte usterki. Narodowe Centrum Sportu informowało, że do 2013 roku samych usterek zidentyfikowano ponad 23 tys., z czego prawie 20 tys. już usunięto.
W 2015 roku spółka NCS – Rozliczenia wciąż działała, zatrudniała pięć osób, które średnio zarabiały 10 tys. zł miesięcznie. Rocznie działalność spółki kosztowała podatników 5,5 mln zł. Przy pięcioosobowej firmie działała czteroosobowa rada nadzorcza. Prezesem NCS Rozliczenia w 2014 roku został Lech Witecki, który wcześniej pełnił obowiązki dyrektora Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Lech Witecki był p.o. dyrektora, ponieważ nie był w stanie zdać egzaminu na urzędnika służby cywilnej i dwa razy go oblał.

– Stadion Narodowy, oprócz tego, że był jednym z najdroższych stadionów, to dodatkowo nie spełniał norm przeciwpożarowych. Tak uważała międzynarodowa kancelaria Cameron McKenn, reprezentująca wykonawców Stadionu: firmy Alpine Construction Polska oraz Hydrobudowa Polska, których podwykonawcami byli Solid-Bud i Małkowski, i która złożyła w tej sprawie doniesienie do prokuratury. Według prawników, obiekt powinien zostać natychmiast zamknięty.

Wykonawcy alarmowali, że stadion „nie spełnia wielu wymagań bezpieczeństwa na skutek zaniedbań po stronie nadzorcy – Narodowego Centrum Sportu.” Według prawników zabezpieczenia przestały spełniać swoją funkcję ze względu na niewłaściwą eksploatację. Wiele urządzeń zostało uszkodzonych mechanicznie. Już po stwierdzeniu nieprawidłowości na Stadionie Narodowym odbyło się wiele imprez, na których obecnych było kilkadziesiąt tysięcy osób, m.in. koncerty Madonny, Coldplay czy mecz futbolu amerykańskiego.
http://www.grzechy-platformy.org/rekordy/stadion-narodowy/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 18:49:52
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Druga linia metra

Jak wyliczyło w 2013 roku Stowarzyszenie Zielone Mazowsze II linia warszawskiego metra była niemal najdroższa w Europie w przeliczeniu na na kilometr długości tego typu inwestycji w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Porównano 20 inwestycji w sieć metra z całej Unii Europejskiej. Droższa okazała się jedynie inwestycja z Marsylii. Analizie poddano tylko projekty zrealizowane po 2000 roku lub będące jeszcze w realizacji. Wzięto pod uwagę kwoty brutto z zawartych umów i nie uwzględniono projektów będących w fazie planowania.

Nie zawarto w analizie 3 inwestycji ze względu na nieprzewidziane trudności, które podwyższyły koszty i nie wiadomo, które należałoby uwzględnić pierwotne czy aktualne. Były to inwestycje z Amsterdamu, która uległa zalaniu, z Kolonii, gdzie zawalił się budynek do wykopu i z Rzymu, gdzie miała miejsce katastrofa budowlana.

Droższy od warszawskiego okazał się tylko marsylski kilometr metra. Jednak tam na odcinku długości zaledwie 2,5 km zbudowano aż 4 stacje, a w Warszawie średnia odległość między stacjami przekracza 1 km. W cenę odcinka metra w Marsylii wliczono także 3 parkingi podziemne na 940 stanowisk. W cenie wielu z analizowanych projektów powstały linie metra sterowanego automatycznie – bez maszynistów, jak Tuluza, Turyn, Kopenhaga, Mediolan, Barcelona i ze stacjami wyposażonymi w przegrodę między peronem i torem, które oprócz wyżej wymienionych miast budowano też w Norymberdze.

Koszty budowy 1 km linii metra:

1. Marsylia: przedłużenie linii 1 do stacji La Fourragère o długości: 2,5 km, rok ukończenia: 2010, koszt – 167 mln euro
2. Warszawa: pierwszy odcinek linii 2, długość: 6,3 km, rok ukończenia: 2014, koszt – 158 mln euro
3. Rzym: odnoga linii B, długość: 5 km, rok ukończenia: 2013, koszt – 147 mln euro
4. Barcelona: nowe linie 9 i 10, długość: 47,8 km, rok ukończenia: 2014, koszt – 136 mln euro
5. Praga: przedłużenie linii C do stacji Letňany, długość: 4,6 km, rok ukończenia: 2008, koszt – 130 mln euro
6. Paryż: przedłużenie linii M4 do stacji Mairie de Montrouge, długość: 1,5 km, rok ukończenia: 2013, koszt – 124 mln euro
7. Mediolan: czwarta linia w mieście, długość: 15,8 km, rok ukończenia: 2017, koszt – 108 mln euro
8. Hamburg: przedłużenie linii U4 do stacji Hafencity pod basenami portowymi, długość: 3,5 km, rok ukończenia: 2012, koszt – 94 mln euro
9. Monachium: przedłużenie linii U3 do stacji Olympia-Einkaufszentrum, długość: 2,2 km, rok ukończenia: 2007, koszt – 83 mln euro
10. Ateny: przedłużenie linii 2 do stacji Elliniko, długość: 5,5 km, rok ukończenia: 2009, koszt – 75 mln euro
11. Kopenhaga: M1+M2 dwie linie łącznie, długość: 20 km, rok ukończenia: 2002, koszt – 75 mln euro
12. Turyn: pierwsza linia w mieście, długość: 13,1 km, rok ukończenia: 2011, koszt – 69 mln euro
13. Tuluza: nowa linia B, długość: 15,7 km, rok ukończenia:2007, koszt – 62 mln euro
14. Lyon: przedłużenie linii A do stacji Vaulx-en-Velin – La Soie, długość: 1 km, rok ukończenia: 2007, koszt – 53 mln euro
15. Norymberga: przedłużenie linii U3 do stacji Friedrich-Ebert-Platz, długość: 1,3 km, rok ukończenia: 2011, koszt – 51 mln euro
16. Sofia: przedłużenie linii 1 do stacji Tsarigradsko Shose, długość: 2,1 km, rok ukończenia: 2012, koszt – 45 mln euro
17. Bukareszt: pierwszy odcinek linii 5, długość: 6,1 km, rok ukończenia: 2013, koszt – 44 mln euro
18. Sofia: przedłużenie linii 2 do stacji James Bourchier, długość: 6,5 km, rok ukończenia: 2012, koszt – 38 mln euro
19. Madryt: pętla Metro Sud na południu, długość: 41 km, rok ukończenia: 2003, koszt – 38 mln euro
20. Monachium: przedłużenie linii U6 do stacji Garching-Forschungszentrum, długość: 4,5 km, rok ukończenia: 2006, koszt – 36 mln euro
21. Bilbao: przedłużenie linii 3, długość: 5,9 km, rok ukończenia: 2013, koszt – 31 mln euro

Stowarzyszenie Zielone Mazowsze tłumaczyło tak wysoki koszt budowy drugiej linii metra metodą budowania. Wybrano najdroższą możliwą metodę – rycie podziemnych korytarzy tarczami TBM. Jak się okazało planiści nawet nie analizowali żadnego innego wariantu. Na całym świecie metro budowane jest metodą odkrywkową, bo tak jest o wiele taniej. Tarcze wykorzystuje się w ostateczności, w centrum miast. Użycie ich w dzielnicach peryferyjnych, jak Targówek czy Wola było rozrzutnością. Według obliczeń Stowarzyszenia metodą odkrywkową można było budować trzy odcinki: pod ul. Górczewską, na Targówku i pod ul. Kondratowicza. Razem ze zmianą lokalizacji stacji postojowej pozwoliłoby to oszczędzić 4 mld zł.

Warszawski ratusz tak rozpisał przetarg, że prawie nie było konkurencji na budowę drugiej linii metra. Dokumentację przetargu przekazano zainteresowanym firmom 30 kwietnia 2008 roku, a termin na złożenie ofert wyznaczono 26 maja. Niespełna miesiąc na przygotowanie oferty na tak ważną inwestycję to zdecydowanie za mało. Z powodu krótkiego terminu w przetargu nie wzięły udziału dwie firmy i ostatecznie złożyły oferty tylko trzy konsorcja. Niewielka liczby uczestników przetargów zwiększa niebezpieczeństwo ich zmowy cenowej. Podobnie było w przypadku oczyszczalni ścieków Czajka.

Miasto według swoich wycen planowało przeznaczyć na drugą linię metra 3 mld złotych. Według konsorcjów biorących udział w przetargu była to kwota 6 mld zł. Wszystkie złożone oferty były dwukrotnie wyższe od kalkulacji miasta, co budziło obawy o zmowę. Firmy wiedziały, że miasto chciało zdążyć z budową przed Euro 2012 i mogły tę sytuację wykorzystać zawyżając ceny. Po ostatnim przetargu na budowę drugiej linii metra Hanna Gronkiewicz-Waltz ściągnęła do Warszawy ekspertów z Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju oraz z Europejskiego Banku Inwestycyjnego i firmy audytorskiej Jaspers. Potwierdzili oni, że wstępne wyceny miasta były prawidłowe i że linia nie powinna kosztować więcej niż 3 mld zł.
http://www.grzechy-platformy.org/rekordy/druga-linia-metra/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 18:51:13
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Rekordy

Kilka rekordowych inwestycji powstało w Warszawie podczas rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz (zobacz: rządy PO w Warszawie). Zbyt drogi Stadion Narodowy, przepłacona budowa drugiej linii metra czy najdroższa na świecie oczyszczalnia ścieków to inwestycje, których nie dało się zrealizować bez zaciągania długów. W trakcie rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz kwota zadłużenia miasta wzrosła – z 2 mld 901 mln zł na koniec 2007 roku do 5 mld 934 mln zł prognozowanych na koniec 2013 roku. Rosły jednak dochody miasta i biorąc pod uwagę stosunek długu do dochodów w 2007 roku wynosił 33%, a w 2013 roku miał wynosić 47,7%. W 2014 roku zadłużenie Warszawy wynosiło 44%, przy dopuszczalnym prawem progu 60%.

Prezentujemy rekordowe warszawskie inwestycje:

Most Marii Skłodowskiej-Curie – najdroższy most w historii Polski

Najdroższa na świecie oczyszczalnia ścieków Czajka

Rekordowo drogi Stadion Narodowy

Rekordowe koszty budowy dróg w czasie rządów Platformy Obywatelskiej

Rekordowy koszt budowy drugiej linii metra w Warszawie

Inne:

Most w Mszanie – najdłuższy most wiszący w Polsce
http://www.grzechy-platformy.org/rekordy/
Mińsk Mazowiecki Postów: 50642
sailor
Mińsk Mazowiecki, postów: 50642
Czwartek, 13 lutego 2020 18:52:16
-1
0 -1
+ -
Tylko dla zalogowanych użytkowników
Most w Mszanie

Najdłuższym wiszącym mostem w Polsce jest most autostradowy w Mszanie. Most ma długość 402,5 m, a jego szerokość wynosi od 38,58 m do 47,45 m, co czyni go najszerszym mostem typu extradosed na świecie. Most został zaprojektowany jako część autostrady A1, która ma w tym miejscu po dwa pasy ruchu w każdą stronę z zachowaną rezerwą terenu pod trzeci pas. Most stał się swoistym pośmiewiskiem, przez niego odwoływano urzędników i bankrutowały firmy.

Most stał się słynny nie tylko w Polsce, ale i na świecie. A wszystko to za sprawą raportu na temat budowy dróg w Polsce, opublikowanego w 2013 roku przez dziennikarzy agencji Reuters. Zasugerowali oni, że w Polsce lekką ręką wydaje się olbrzymie pieniądze na niepotrzebne, skomplikowane obiekty. Według dziennikarzy, wąwóz, nad którym przebiega most, nie jest szeroki ani specjalnie głęboki. Dodatkowym argumentem przeciwko budowie takiego kolosa był sam potok, którego szerokość porównywali do niewielkiego samochodu rodzinnego.

Most ten pierwotnie miał kosztować 120 mln zł. Potem jednak koszty wzrosły o 58 mln, bo na tyle podpisano umowę z wolnej ręki z firmą Intercor na dokończenie inwestycji. Most znajduje się na liczącym 18,3 km odcinku autostrady A1 Świerklany – Gorzyczki, na którego budowę przetarg pierwotnie wygrało konsorcjum Alpine Bau. Prace budowlane na tym odcinku rozpoczęły się 16 października 2007 roku, a ich zakończenie planowano na 2010 rok. W grudniu 2009 roku GDDKiA odstąpił od kontraktu z wykonawcą z powodu opóźnień w budowie. Prace wstrzymano 22 grudnia 2009 roku.

W realizacji inwestycji przeszkodziły też opinie ekspertów na temat projektu mostu, które wskazywały, że projekt wymaga korekt w celu zapewnienia bezpieczeństwa i trwałości mostu. W październiku 2010 roku wybrano wykonawcę dalszych prac, którym ponownie zostało konsorcjum Alpine Bau. 15 października tego samego roku budowa odcinka została wznowiona. Zakończenie robót według ówczesnych planów miało nastąpić w marcu 2012 roku, jednak nie udało się dotrzymać tego terminu z powodu dwóch awarii. W grudniu 2011 roku, gdy płyta drogowa była gotowa, most zaczął pękać podczas napinania stalowych lin wzmacniających konstrukcję. W kwietniu 2012 roku prace ponownie zostały wstrzymane.

Wojewódzki nadzór budowlany nakazał wówczas wdrożenie programu naprawczego. Koszt dodatkowych prac miał wynieść od 25 mln zł według szacunków GDDKiA do 45 mln zł według Alpine Bau. Nowy termin zakończenia prac wyznaczono na sierpień 2013 roku. Alpine Bau po raz drugi zrezygnowało z dokończenia mostu, uważając, że projekt, który miał realizować jest na tyle wadliwy, że nie gwarantował bezpiecznego przejazdu tym najdłuższym w Polsce podwieszanym mostem. 25 maja 2013 roku GDDKiA odstąpiło od umowy z Alpine Bau, wskazując na brak faktycznego zamiaru przeprowadzenia przez wykonawcę zleconych mu prac.

GDDKiA zajęła 300 mln zł gwarancji bankowych Alpine Bau przyczyniając się do jej rychłego bankructwa. Zanim do tego doszło przedstawiciele austriackiej firmy zrewanżowali się pozwem o 1,2 mld złotych odszkodowania. Konflikt kosztował utratę stanowiska Tadeusza Jarmuziewicza, wiceministra transportu, który próbując negocjować spotkał się z przedstawicielami Alpine Bau i zjadł obiad w restauracji Astoria w Mszanie. Odwołano go za złamanie procedur w ministerstwie.

26 czerwca 2013 roku podpisano umowę z nowym wykonawcą mającym dokończyć most, przedsiębiorstwem Intercor z Zawiercia. Koszt prac związanych z wdrożeniem programu naprawczego wyceniono wówczas już na 58 mln zł, a do wydanej kwoty należało także doliczyć 6 mln zł wydane przez GDDKiA na zakup pół prefabrykatów ze stali nierdzewnej. Trwałość mostów to około 100 lat. Według ekspertów most w Mszanie po zabezpieczeniu prętami i linami wytrzyma około 20 lat. Most oddano do użytku w maju 2014 roku.

http://www.grzechy-platformy.org/rekordy/most-w-mszanie/

Watek został zamknięty ze względu na długi czas (minimum pół roku), jaki upłynął od ostatniego postu.

Aktualności

OK