Oliwa sprawiedliwa, zawsze na wierzch wypływa”. Znacie Państwo to powiedzenie? Cudne! Niesie w sobie nie zachwianą pewność, że prawda w końcu zwycięży – nawet po latach! I tak jest w wypadku tego skurwysyna, prałata kościoła św. Brygidy, księdza Jankowskiego. Więc nie ukrywam, że czuję satysfakcję. iż potworności dotyczące tego zbira wychodzą wreszcie na jaw!
Zobaczyłem go po raz pierwszy na strajku w Stoczni w sierpniu 1980 roku. Miałem wtedy niecałe 15 i pół roku. Dwa dni temu, Leszek Biernacki zamieścił na swoim profilu, jedno z najsłynniejszych zdjęć z tamtych wydarzeń. Ksiądz Jankowski siedzący na krześle spowiada robotnika ubranego w roboczy drelich, a z trzech stron klęczy, także ubrani w stoczniowe kombinezony, z setka mężczyzn. Strajkujący modlą się słowami „ojcze nasz” ale podskórnie proszą Boga o ocalenie. Jeszcze nie wiedzą, czy ich protest nie zakończy się rzezią jak 10 lat wcześniej. Nie mają pewności czy nie zostaną rozjechani przez gotowe do akcji czołgi, czy nie zginą rozniesieni na strzępy przez pociski z dział sowieckich kanonierek stojących na redzie Zatoki Gdańskiej. Takie to były wówczas dylematy. A ksiądz, który odważył się wtedy na wejście do Stoczni, był po prostu bohaterem. I w ten oto sposób, przekraczając bramę Stoczni Gdańskiej im. Lenina, prałat Jankowski stał się legendą i kapelanem Solidarności.
18 miesięcy później, po wprowadzeniu Stanu Wojennego parafia księdza Jankowskiego przy kościele Św. Brygidy była miejscem szczególnym. Telefony przecież nie działały, więc właśnie tam, u Jankowskiego, można się było dowiedzieć kogo zamknięto i gdzie wywieziono, kto jeszcze został aresztowany. Po internowaniu mojej mamy często tam przychodziłem. Sporo ludzi tam bywało. Szczególnie gdy zaczęły docierać pierwsze transporty z darami - lekami, żywnością, środkami czystości, słanymi przez znienawidzony Zachód. Rzeczy te, trzeba było posegregować, popakować w nowe paczki. Oczywiście rozmawialiśmy o tym, co się w Polsce stało, wiele mówiliśmy też o historii. I to był pierwszy moment, kiedy u prałata Jankowskiego, „przestało mi się podobać”. Był tam pan Leszek, facet przed 40stką, chudy, w okularach. I kiedyś wypalił: „właściwie to powinniśmy podziękować hitlerowi, bo z tymi żydami coś trzeba było zrobić”.
Jednak momentem, który zdecydował, że urwałem się z tamtego miejsca, było „przytulenie” mnie przez prałata Jankowskiego. Któregoś dnia przyszedłem na parafię i zastałem tylko niego. Spytał co słychać u mojej mamy. Przyciągnął mnie i zaczął gładzić po twarzy i dotykać tak, że zrobiło mi się niedobrze. Brał tym dotykiem, a nie dawał. Od początku i bez jakiejkolwiek wątpliwości wiedziałem, że to było dotykanie pederasty. Państwo wybaczą, ale nie mówiło się wówczas „pedofil” lub „gej”. Nie znaliśmy takich słów. Były za to „pedały”, „pederaści” i „cioty”. Ci pierwsi, byli normalnymi, zwykłymi chłopakami lub mężczyznami o orientacji homoseksualnej. Tzw „cioty” to zniewieściałe „pedały” lub starsi już faceci. „Pederaści” to byli ci, którzy jak ksiądz Jankowski, lubili „młodych chłopców”.
To prawda, ze taka sytuacja już się nie powtórzyła, a ja w następnych latach, jeszcze wielokrotnie bywałem na parafii w św. Brygidzie. Np. po wypuszczeniu mnie z więzienia, moja matka nalegała bym przyszedł do prałata „i się przywitał”.
Również na parafii Jankowskiego, nagrywany był materiał z Lechem Wałęsą i mną do filmu „Mieć 20 lat na ulicach Gdańska”.
Dlaczego przez lata o seksualnych bezeceństwach Jankowskiego się milczało? Polecam Państwu świetny tekst Lidki Lidka Makowska na Jej profilu, na ten temat – z którego tezami się jednak nie zgadzam. Nie mówiło się o pedofili Jankowskiego bo były bardziej gorące tematy. I nie ma co się za to bić w piersi. Pedofilia w kościele obecna jest w dyskursie publicznym od jakiegoś czasu. Nie był to jednak temat popularny, kiedy trwała rozprawa z komuną. Później, w latach 90 tych, i dekadę potem, bardziej nośny medialnie był przekaz Jankowskiego dotyczący jego zapatrywań politycznych. Byliśmy wtedy wstrząśnięci jego słynnymi bożonarodzeniowymi szopkami, w których wyzywał Żydów od morderców Jezusa i porównywał Unię Wolności do NSDAP i KGB.
No ale oczywiście, jak w twierdzeniu, że oliwa zawsze na wierzch wypływa, musiał przyjść i czas rozliczeń z pederastią kapłana Henryka Jankowskiego - bohatera i legendy Solidarności. Chwalmy więc Pana, iż tego doczekaliśmy! Alleluja!!!