Co do doktora Bernatowicza: zapisałam się po badaniach genetycznych (moja mama zmarła na nowotwór jajnika, w rodzinie były też inne przypadki). Nie jestem obciążona genetycznie, ale z wywiadu niestety, tak. systematycznie robię badania ginekologiczne, w tym także markery nowotworowe.
Wizyta u doktora polegała na tym, że badał moje piersi (i to było badanie perfekcyjne bez dwóch zdań), a potem analizował wyniki wspomnianych badań. Czytał je wielokrotnie głośno, co sprawiałoo wrażenie, że czegoś szuka. Kto był w podobnej sytuacji, wie o czym piszę. Wizyty te kosztowały mnie tyle zdrowia psychicznego, że zrezygniwałam z nich (za aprobatą lekarza rodzinnego).
Mam kartę w klinice na Ursynowie (tam robiłam badania genetyczne), dbam o profilaktykę.Modlę się, bym nie musiała korzystać z wizyt w instytucie... . Byłam wiele razy z mamą, widziałam, przeżyłam... .