Jest to mężczyzna, wiek ok 40 lat, prawdopodobnie bezdomny. Napadł dwa razy moja koleżankę w pracy. Pierwszy napad był pod koniec lutego. Przystawił jej nóż do gardła i i zarządał pieniedzy.Na drugi dzień policja go złapała.Ale uwaga... wypuścili go. Nasza wspaniała policja ma czapke którą zgubił w sklepie jak sie szarpał z mojam koleżanką i dopiero tydzień temu stwierdzili ze musza zrobić badania genetyczne czy to jest ten czy ktoś inny. Strasznie im sie spieszy nie ma co. W zeszły poniedziałek znowu przyszedł do kwiaciarni i ponownie ja zaatakował również z nożem. Dodatkowo jeszcze się odgrażał że jak znowu go poda na policji to ją zabije. Ponownie ukradł utarg i uciekł. Nie chce opisywać w jakim stanie jest moja koleżanka. Zwolniła sie z pracy. A praca policji to jakaś jedna wielka kpina