O czym zapomniał to tamto
• Skoro zarząd TVP i Polskiego Radia oraz szefowie ośrodków regionalnych powołani zostali w 2016 roku w nielegalnej procedurze, która łamała art. 213 Konstytucji RP, co wynika z wyroku Trybunału Konstytucyjnego, może powinni zwrócić nielegalnie pobierane od tamtego czasu wynagrodzenia?
Bardzo kibicuję takiemu rozwiązaniu. Tak zostałby przez fiskus potraktowany każdy szary przedsiębiorca, dlaczego więc robić wyjątek dla ludzi, którzy żyli wystawnie na koszt społeczeństwa przez lata, spełniając zachcianki lokalnych i centralnych władz PiS i sprzeniewierzając się misji mediów publicznych.
Dla wyjaśnienia - nocą, 30 grudnia 2015 PiS swoją większością przegłosował nowelę ustawy o radiofonii i telewizji, która naruszała niezależność mediów publicznych. Następnego dnia odeszli wszyscy prezesi, dyrektorzy kluczowych działów Telewizji Polskiej TVP1, TVP2, TAI, TVP Kultura. Po Nowym Roku PiS natychmiast opublikował ustawę w Dzienniku Ustaw bez vacatio legis i 8 stycznia Jacek Kurski wszedł do gabinetu prezesa TVP, wypraszając wybranego kilka miesięcy wcześniej przez radę nadzorczą w trzyetapowym konkursie Janusza Daszczyńskiego. PiS zmienił artykuły 27 i 28 ustawy o radiofonii i telewizji i zarządy radia i telewizji miał powoływać minister skarbu – dotychczas robiła to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji na wniosek rady nadzorczej. KRRiT odebrano też prawo powoływania rad nadzorczych i stała się bytem martwym, zapisanym przecież w art 213 Konstytucji RP. Pisowska zmiana ustawy naruszyła więc ten artykuł ustawy zasadniczej, a jednocześnie skasowała władze wszystkich 19 spółek publicznej radiofonii i telewizji, obsadzając je swoimi ludźmi. W tej błyskawicznej demolce, nie mającej nic wspólnego z finezją i gwałcącej polskie normy prawne, chodziło również o odebranie mającym umocowanie konstytucyjne, nieodwoływalnym członkom KRRiT prawa decydowania o strukturze mediów publicznych.
Kilka miesięcy później PiS uchwaliło tzw dużą ustawę medialną, powołując kadłubkowe nowe ciało, regulujące publiczny segment mediów – Radę Mediów Narodowych, z pięcioma członkami wybieranymi przez Sejm, Senat z ich większością i przez prezydenta Dudę. Było to troje posłów PiS, jeden od Kukiza i Juliusz Braun jako bezsilny obserwator. Rada przejęła obowiązki KRRiT, dbając o partyjny interes w składach zarządów, a także o wybór rad nadzorczych, rekomendowanych przez resort Glińskiego, który przejął ten obowiązek po Ministerstwie Finansów – wiadomo, finanse i słuszność ideologiczna nie zawsze idą w parze.
Ustawa powoływała też Fundusz Mediów Narodowych, który miał być przepompownią pieniędzy z obsadzonych partyjniakami spółek skarbu państwa. Po wygaśnięciu kadencji KRRiT, nowi jej członkowie wybrani przez poprzedni Sejm, Senat i Dudę nie byli zainteresowani upominaniem się o prawa odebrane tej instytucji.
W roku 2016 ustawą medialną zajął się jednak Trybunał Konstytucyjny. W wyroku z 13 grudnia 2016 r., który zapadł z wniosku złożonego przez RPO i grupę posłów, Trybunał uznał wtedy niekonstytucyjność przepisów wyłączających KRRiT z powoływania władz spółek TVP i PR, które dały PiS pretekst do zwolnienia wszystkich zarządów i czystkę w mediach publicznych. Wyrok do dziś obowiązuje, czyli władze spółek powołanych w nielegalnej procedurze nie mają umocowania prawnego, jednak wyrok nigdy nie został wykonany.
Trzy lata temu upomniał się o niego Adam Bodnar. W tym samym roku powstał senacki projekt ustawy przypominającej wyrok Trybunału Konstytucyjnego i przywracającej konstytucyjne kompetencje KRRiT. W grudniu 2020 został przegłosowany – za projektem ustawy o likwidacji Rady Mediów Narodowych głosowało 49 senatorów, 48 z obozu władzy było przeciw. Senacka propozycja trafiła do Sejmu i tam czekała ją zamrażarka Elżbiety Witek, utrwalającej to bezprawie, w której przeczekała trzy lata do niesławnego końca prawicowej koalicji.
Kiedy dziś przedstawiciele ancien régime i jego utrzymankowie mówią o wolności mediów i ataku na niezależność TVP, chodzi wyłącznie o jak najdłuższe kontrolowanie zakłamanego przekazu TVP i Polskiego Radia. Doskonale wiedzą, że od 2015 roku uczestniczą w zakrojonym na dużą skalę działaniu przestępczym i starają się uniknąć osobistej odpowiedzialności.
Niepoważne jest też ostatnie „wezwanie” skierowane do Bartłomieja Sienkiewicza przez kilku członków Trybunału Julii Przyłębskiej, które jest nie tylko wadliwe ze względu na skład, w którym uczestniczył dubler powołany nielegalnie na miejsca wybranych zgodnie z prawem sędziów, ale także nie jest prawnie skuteczne. Zwraca na to uwagę prof. Katarzyna Bilewska, pisząc „Według KPC, które się tu stosuje odpowiednio, sąd może skierować nakazy i zakazy w trybie zabezpieczenia tylko wobec stron postępowania, a według wniosku uczestnikami tego postępowania są tylko Sejm i Prokurator Generalny - nie Skarb Państwa i nie Minister Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Nie wiem, jak na to patrzą inni dziennikarze i zwykli widzowie i słuchacze, ale ja oczekuję po prostu szybkiego rozwiązania przeszkody, jaką są osoby, które od 8 lat pobierały honoraria za okłamywanie milionów ludzi. Mało tego, oczekuję, że od tych osób zasądzony zostanie zwrot uposażeń, pobieranych bezprawnie, co robili z pełną świadomością uczestniczenia w nielegalnych działaniach o dużej szkodliwości społecznej. To się nam po prostu należy. Dorota Michał Mikołaj Marek