Dzięki L za słowa wsparcia. MŻ mam już od kilku lat, ale do tego dochodzą choroby z którymi ciężko jest chudnąc, ale to już moja osobista walka. Ruch tak jak najbardziej ale jak wchodzę na siłownie i w większości są tam same "szkieletorki" zasuwające na aerobach, to aż się chce mieć koło siebie drugiego "grubcia" z którym można na zmianę wykonywać ćwiczenia lub ćwiczyć w równym tempie.
Przeraża mnie za to fakt że duża część ludzi z politowaniem graniczącym ze zrozumieniem patrzy na pijane, zataczające się osoby? Dlaczego nie dziwimy się aż tak ćpunom, brudasom, arogantom tak jak grubasom?
Dlaczego ludzie oglądają się z obrzydzeniem za grubasem, uważają za wskazane dawać im rady, pouczać, nawet informować ich, jacy są grubi, bo może o tym nie wiedzą? Nie daj Boże, gdy tacy zobaczą grubasa jak akurat coś zjada.... Udawać że nic się nie widzi, ukamienować.... Dlaczego nie liczy się, że ten grubas jest fajny, dobry, mądry? Liczy się tylko otyłość....Tak jakby nic innego nie istniało, nie było ważne. Możesz być magistrem, przeczytać setki książek, znać kilka języków, a i tak najważniejszym będzie to, że jesteś gruby....
Uważajcie z życzeniami dla grubasów, z życzeniami spełnienia marzeń, bo bardzo wielu z nich już nie marzy nawet o tym, by być szczupłym, by ktoś go kochał. Najczęściej marzy tylko o tym, by po prostu zniknąć.
Dlaczego jak się czyta post takiego kogoś jak ja, który szuka chętnych do wspólnej walki i chce pomóc sobie i komuś jeszcze, to podkopuje się te ostatnie resztki nadziei że coś tutaj jeszcze można zrobić, że są ludzie którzy wesprą chociaż dobrym słowem inicjatywę, a może jeszcze kogoś ze swojego otoczenia by namówili żeby ruszył cztery litery z fotela. Nie lepiej jest zrugać i oskarżać o złe intencje. Pozdrawiam