miałem dać w innym wątku ale dam tutaj po to żeby nasze polonofile dowiedzieli kto kiedyś rządził Ukrainą zanim nasi tam byli i byli Ukraińcy i Rusini.
Sam kumak był parę razy w zamku w Łucku którego nie nasi stawiali.
http://historia.wp.pl/title,Prof-Wladyslaw-Duczko-o-...
Prof. Władysław Duczko o chrzcie Mieszka I: większość historyków uważa, że 966 rok to wymyślona data
ak wszystko w Rosji, nauki historyczne są uważane za mające służyć państwu, które decyduje o wszystkim. Jeżeli coś się państwu nie podoba, to naukowcy muszą się do tego dostosować. Oni od razu orientują się, o czym powinno się pisać, o czym milczeć, jakie rzeczy powinno się wyciągać. Nauczył ich tego okres Związku Radzieckiego - mówi prof. Władysław Duczko, archeolog, który 35 lat pracy naukowej spędził w Szwecji. W rozmowie z WP wskazuje również, że uznawanie 966 roku za datę chrztu Polski jest błędne. - W tej chwili większość historyków uważa, że to jest wymyślona data, skonstruowana przez średniowiecznych kronikarzy. Możliwy jest 968 rok, mogło to być też trochę później - wyjaśnia prof. Duczko.
Marcin Bartnicki, Wirtualna Polska: Dlaczego nie chce pan już jeździć do Rosji?
Prof. Władysław Duczko: Przede wszystkim ze względu na to, co dzieje się teraz na Ukrainie. To jest normalna wojna, którą prowadzi Rosja i nie widzę powodu, żeby przez jeżdżenie tam robić w jakikolwiek sposób wrażenie, że popieram Rosję.
Nie chciał pan tam jeździć już wcześniej, przed rozpoczęciem działań wojennych. To dlatego, że Rosjanie nie chcą przyjąć do wiadomości niektórych faktów i wniosków z pana badań?
Objawiło się to dosyć ostro ponad dwa lata temu, podczas wielkiej konferencji w Moskwie zorganizowanej przez Rosyjską Akademię Nauk. W książce "Ruś Wikingów" zebrałem już opublikowane materiały, które dotyczą znalezisk pochodzenia skandynawskiego na terenie Rosji i Ukrainy. To nie są żadne tajemnice, te informacje publikowali najczęściej sami Rosjanie. Problem w tym, że nikt wcześniej nie zebrał tego w jednej książce, nie przedstawił porządnie i nie skomentował. I to musiało w nich w jakiś sposób uderzyć. Jak patrzy się na wszystkie fakty zebrane w jednej książce, to robi rzeczywiście wrażenie. Oni nie mogą tego zaakceptować, o mojej publikacji nikt nie wspomina. Moi starzy przyjaciele - historycy i archeolodzy z Moskwy i Petersburga, którzy przyjeżdżali do Uppsali na początku lat 90., później przez 10 lat zajmowaliśmy się nimi regularnie, publikowaliśmy ich w Szwecji, nagle oni okazują się Wielkorusami. Na tej konferencji w Moskwie to wyszło w sposób tak jednoznaczny, że dla mnie to był szok.
Stawia pan tezę o dużym wpływie osadnictwa skandynawskiego i zachodniosłowiańskiego na kształtowanie się państwowości na Rusi. To tak uderza w rosyjskich badaczy?
Nie zapominajmy, że Słowianie byli tylko jedną z wielu grup etnicznych w Europie Wschodniej. Całkowicie dominowali Ugrofinowie, mieliśmy Bałtów - w zachodniej części Europy Wschodniej, a także Turków, Greków i masę innych. Rosjanie mówią przede wszystkim o Słowianach - to jasne, taka jest tradycja, ale jest to niesłychanie denerwujące. Oczywiście w pewnym momencie zaistnieli jako dominujący etnos w Europie Wschodniej, ale to stało się dopiero tak naprawdę w XI wieku, kiedy przejęli bizantyjską i bułgarską kulturę chrześcijańską. Wtedy zaczęła się prawdziwa kariera Słowian Wschodnich. Przedtem, bardzo mi przykro, ale nie mamy prawie wcale słowiańskiej kultury materialnej.
Jakie w takim razie mamy znaleziska z tego okresu?
Są jakieś pojedyncze rzeczy, ale bez porównania mniej niż w świecie ugrofińskim, który ma ogromną kulturę materialną, a zwłaszcza to, co widzimy w grobach, czyli metalowe ozdoby. One są wszędzie w dużych ilościach. Próbujemy zidentyfikować kulturę materialną Słowian w IX i X wieku, ale nie mamy nic. Rosjanie oczywiście stwierdzili to już dawno i mają z tym wielkie problemy.
Wiemy, że kwestie polityczne wpływają w Rosji na rozumienie historii, ale jak wygląda to w praktyce w przypadku archeologów?
Tak jak wszędzie, ale tam jest "ekstra". Badacze wiedzą już sami, gdzie są granice. Jeżeli nagle okazuje się, że moi starzy znajomi nie ośmielają się dyskutować o mojej książce, to sprawa zaczyna być jednoznaczna - że to jest książka niewygodna. Wiedzą, że jest niewygodna, mają to we krwi. Nie trzeba mówić im, że coś jest niebezpieczne - może zahamować ich karierę, albo zrobić różne kłopoty. Oni wiedzą to wszystko, dawno się tego nauczyli.
Organizują konferencję, przyjeżdża pan z niewygodnym referatem...
Porządna konferencja międzynarodowa, której tematem było powstawanie państw. Zrobiłem im "przedstawienie z obrazkami" wyjaśniające, co mam na myśli, jeżeli chodzi o Europę Wschodnią w okresie epoki wikingów - od VIII do końca X wieku. Zwykle mówi się tylko o Kijowie, ale w rzeczywistości na terenie Europy Wschodniej aż do Wołgi mamy kolonizację szwedzką. To nie jest jakaś jedna osada, jest ich kilkanaście - z ich porządną, zidentyfikowaną kulturą materialną. Wszystko to jest bardzo dobrze widoczne w materiale archeologicznym. To był problem z tą książką - ona mówi, że Szwedzi, zwani Rusami, stworzyli Ruś Kijowską, ale także pokazuje, że między Dnieprem a Wołgą było porządne, ważne osadnictwo szwedzkie. Widzimy ich, gdzie funkcjonują, dlaczego właśnie w tych miejscach, znamy jedną z aglomeracji szwedzkich - nie w Kijowie, ale niedaleko od Smoleńska - w Gniezdowie. Jak pokazuje się tego rodzaju rzeczy w skondensowanej formie, oczywiście robi to wrażenie. Reakcja niektórych naszych rosyjskich kolegów była dosyć przerażająca.
Skąd pochodzi impuls dla rosyjskich badaczy, aby zajmować się początkiem państwowości na Rusi uwzględniając obecne uwarunkowania polityczne?
Jak wszystko w Rosji, nauki historyczne są uważane za mające służyć państwu, które decyduje o wszystkim. Jeżeli coś się państwu nie podoba, to naukowcy muszą się do tego dostosować. Mogą prowadzić badania w różny sposób, ale tak, aby nie rzucało się to w oczy, albo nie wyciągając wniosków i wtedy jakoś to działa. Robią badania na wielką skalę, ale często nie można nic z tego wyciągnąć. Lata 90. były czymś zupełnie wyjątkowym w powojennej historii - przez upadek Sowietów. Kiedy nasi rosyjscy koledzy przyjeżdżali do nas do Uppsali, to jedną z pierwszych rzeczy, jaką nam powiedzieli - na wszelki wypadek, to kto współpracuje ze służbami specjalnymi. To bardzo znany historyk i specjalistka od sag. Właśnie ta specjalistka zareagowała na konferencji w sposób tak gwałtowny, że prowadzący sesję szybko ją zakończył. Zrozumiałem, że to nie jest dyskusja na tematy czysto naukowe, a zaczyna to wszystko pachnieć polityką.
Do Uppsali przyjeżdżał m.in. profesor Avdusin - major Armii Czerwonej, archeolog, który po wojnie dostał pozwolenie, a raczej rozkaz, robienia wykopalisk w Gniezdowie. Znaliśmy go z tego, że był tzw. antynormanistą. Twierdził, że w całym Gniezdowie, który ma 6 tys. grobów, jest może 20 należących do Skandynawów. Mówił, że byli to kupcy i drużynnicy, którzy służyli kijowskim książętom. Twierdził, że są Słowianami. Jak ktoś się nazywa Ingvar, ale mówi się o nim Oleg, to brzmi wszystko słowiańsko. Ale źródła z tego okresu mówią właśnie o Ingvarze, o Helge. To nie są Słowianie. A profesor Avdusin, po zapoznaniu się z naszymi argumentami, nagle przed śmiercią, stał się normanistą!