Co z tego, że obozy były zakładane przez narzucony siłą rząd i nadzorowane przez sowietów? Niektórym sam fakt, że zarządzali nimi polscy komuniści wystarczy, aby stwierdzić, że jako naród niczym nie różniliśmy się od zmierzających do eksterminacji całej rasy hitlerowców. To skandal"
- pisał w "WP" Marcin Makowski z "Do Rzeczy".
A przecież państwo polskie, osoby prywatne i stowarzyszenia od kilku lat walczą, by nieszczęsne sformułowanie "polish death camps" (ang. polskie obozy śmierci) w zagranicznej prasie zostało zastąpione przez to zgodne z prawdą - "niemieckie nazistowskie obozy koncentracyjne". Aż tu nagle reporter sobie pisze książkę o polskich obozach? A do tego książka ma bardzo sugestywną okładkę, jasno sugerującą, że ten tytuł to nie przypadek:
Bo w historii tych obozów, jak w każdej historii, są dwie warstwy. Faktów i interpretacji.
Fakty są takie: tuż po zakończeniu II wojny światowej część byłych niemieckich nazistowskich obozów koncentracyjnych została wykorzystana przez wprowadzających siłą władzę w kraju polskich komunistów do uwięzienia wszystkich, którzy władzy ludowej nie pasowali. Niemców, Ukraińców, Łemków, Ślązaków i nieprzychylnych komunistom Polaków. Albo tych, którzy po prostu mieli pecha. Kulminacyjny moment działania obozów to lata 1945-1950. Szczyt stalinizmu w Polsce. Według wyliczeń autora książki obozów było ponad dwieście. Służących w nich oprawców aż do 1989 r. chroniła władza ludowa.
Ale jest też ta nieszczęsna warstwa interpretacji.
Jak nazwać obozy? Jak nazwać zjawisko, jak zinterpretować fakt historyczny, jaki nadać mu wydźwięk? Komunistyczne obozy pracy? Polskie komunistyczne obozy pracy? Polskie obozy koncentracyjne? Jak nazwać zbrodnię po imieniu i uniknąć paraleli z obozami niemieckimi?
http://weekend.gazeta.pl/weekend/1,152121,21400644,czy-...