Nienawiść i strach – przyzwoitość pachnie naftaliną
Niesławna premier Ewa Kopacz, która już zapisała się w historii kłamstwem smoleńskim o przekopaniu miejsca katastrofy na jeden metr wgłąb i aktywnym udziale polskich lekarzy w sekcjach ofiar katastrofy, groteskowo wykrzyczała z mównicy na konferencji swojej partii, Platformy Obywatelskiej: - "Jesteście śmieszni, nieaktualni. Czuć od was naftaliną."
To była panika – paskudna mieszanina strachu i nienawiści.
Dobry pies natychmiast by wyczuł ten stan pani Kopacz, bo panika pachnie specyficznie – w żadnym wypadku nie naftaliną.
Żyjemy w momencie rozbuchanych emocji. Złych emocji. Zalewają nasz umysł cuchnącymi neurohormonami odbierając nam zdolność trzeźwego myślenia i obiektywnej oceny świata.
Zamiast chłodnej analizy sytuacji dajemy się uwieść złym poglądom, stereotypom i całej gamie negatywnych uczuć.
Nie jesteśmy wówczas sprawiedliwi. Wyważeni. Działamy pochopnie ogarnięci złością. Choć czasem potem, w momencie refleksji tego żałujemy. Nie trafiają do nas rozsądne i szczere argumenty. A najgorsze jest w tym, że nic nie możemy na to poradzić.Po prostu tak jesteśmy skonstruowani.
Jedni bardziej dają się ponosić emocjom; tym niedobrym w szczególności, a inni starają się nie dopuścić, by coś tak ulotnego w naszym umyśle, jak mikroskopijne cząstki chemiczne sterujące naszymi odczuciami, zaburzyły działanie stojącego na samym szczycie naszej piramidy umysłowej rozumu.
W rozwoju życia, w tym oczywiście życia ludzkości, emocje są znacznie starsze niż właściwie pojęty rozum. Były one niezbędne jako najsilniejsze impulsy mające za zadanie chronić ten unikalny dar, jakim życie jest. Świadomość i refleksja były do przeżycia kompletnie niepotrzebne.
Tak więc każdy, który daje się opanować pierwotnym emocjom w takim stopniu, by one rządziły jego postępowaniem, w istocie cofa się w rozwoju i powraca do momentu ewolucji, kiedy człowiek nie był jeszcze w pełni ukształtowanym homo sapiens.
Dla swoich podłych celów funkcjonariusze ustrojów totalitarnych działających w propagandzie opartej na nauce, głównie psychologii, antropologii i socjologii, zdecydowali się przestać przekonywać obywateli argumentami, przestać odwoływać się do rozsądku, natomiast wyłącznie wpływać na najbardziej prymitywne, lecz jednocześnie najsilniejsze, instynkty – emocje.
Opisałem częściowo taką metodę działania całkiem niedawno, gdy utwierdziłem się w swojej wiedzy po zapoznaniu się z manipulacjami i emocjonalnym wpływem specjalistów na wyniki referendum w sprawie Brexitu [
https://naszeblogi.pl/52421-tyle-sie-dzieje-ze-zgulp... (link is external) ].
I piszę o tym stosunkowo często, byśmy byli świadomi propagandowych manipulacji i nie dawali się wodzić jak bydło na rzeź. Ostrzeżeni znaczy uzbrojeni. NIGDY NIE WYŁĄCZAJMY MYŚLENIA. Nawet jeżeli będzie to pachnieć naftaliną...
Po zbrodni dokonanej przez szaleńca z zaburzeniami osobowości, a może nawet chorego psychicznie (to nie to samo; np. psychopata nie jest psychicznie chory) wiele osób odczuło przymus zabrania głosu.
W czasie pogrzebu zamordowanego, kontrowersyjnego prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza, głos zabrał dominikanin, ojciec Ludwik (Marian?) Wiśniewski. Postać do tej pory bliżej mi nie znana, choć przecież byłem niemalże w centrum (nie tylko jako obserwator) historycznych wydarzeń na wybrzeżu w 1970 i 1980. Może dlatego, że nigdy nie zbliżałem się do gdańskich działaczy, jak Bogdan Borusewicz, Aleksander Hall, Arkadiusz Rybicki, czy żenująco nisko skazany przez gdański sąd (a jakże!) Krzysztof Pusz.
Powiedziałbym, odwołując się do niskich instynktów o których tu piszę, brzydko mi oni pachniali. Dziwną mieszaniną liberalizmu i neo-komunizmu. Czymś, co kreuje oligarchów, grabież wspólnego majątku; manipuluje narodem, jednocześnie wiodąc libertyńskie życie za różowymi firankami. Jak za dobrego Stalina, Bieruta, czy Rakowskiego.
Więc widzę dzisiaj, że z tego ojca dominikanina pochodzącego z pod-lubelskiej wsi Skierbieszów, antypolski nurt medialny i ich narzędzie – totalna opozycja, usiłują zrobić kolejnego tajemniczego bohatera polskich przemian, podobnie, jak parę lat temu, tworzono legendę niesławnej tramwajarki.
Zastanawia tu pewien ciąg propagandowy: dosłownie parę tygodni temu antypolskie tuby propagandowe przypuściły atak na śp. Księdza Jankowskiego.
Dla nas na Wybrzeżu, to właśnie dwójka kapłanów – ksiądz kanonik Henryk Jankowski w Gdańsku, a w Gdyni Hilary Jastak – ksiądz prałat, doktor teologii, kapelan Solidarności, major WP, komandor podporucznik MW, byli autentycznymi bohaterami narodowych zrywów w walce z komuną.
Czy może to wredne obrzucanie błotem prałata Jankowskiego na podstawie plotek rozpuszczanych przez komunistyczne służby miało na celu wylansowanie nowego "prawdziwego" bohatera tamtych czasów, ojca Wiśniewskiego?
W kościele, w trakcie uroczystości pogrzebowych, dominikanin powiedział:
- "Dzisiaj przeżywamy w Gdańsku nowy, dziejowy, historyczny moment [...] trzeba skończyć z nienawiścią, trzeba skończyć z nienawistnym językiem, trzeba skończyć z pogardą, trzeba skończyć z bezpodstawnym oskarżaniem innych. Nie będziemy dłużej obojętni na panoszącą się truciznę nienawiści na ulicach, w mediach, w internecie, w szkołach, w parlamencie, a także w Kościele. [...] Człowiek posługujący się językiem nienawiści, człowiek budujący swoją karierę na kłamstwie nie może pełnić wysokich funkcji w naszym kraju i będziemy odtąd tego przestrzegać. "
Nie ma tu słowa, z którym byśmy się nie zgadzali. Lecz równie ważne jest, kto to mówi, do kogo to mówi i JAK to mówi.
Katolicka Fronda.pl, tu -
http://www.fronda.pl/t/o-ludwik-wi%C5%9Bniewski,350... (link is external) , ustami redaktora Terlikowskiego stwierdza jednoznacznie:
- "Ojciec Ludwik Wiśniewski tworzy sektę."
A ks. prof. dr hab. Ireneusz Mroczkowski oświadczył:
- " Albo idziemy za Urzędem Nauczycielskim Kościoła i słuchamy tego, czego nauczał Jan Paweł II, albo to kwestionujemy. Oczekiwałbym, żeby dominikanie, którzy mają w swoich szeregach tak wielu wybitnych znawców myśli św. Tomasza z Akwinu i myśli etycznej Jana Pawła II, pomogli zrozumieć o. Wiśniewskiemu bardzo skomplikowany problem autonomii sumienia i wolności, który on porusza.
Papież dlatego napisał Veritatis Splendor, żeby nie dochodziło do formułowania tego rodzaju twierdzeń, jakie dzisiaj prezentuje o. Wiśniewski. ..."
Tyle o słowach i poglądach O. Wiśniewskiego. Nie moja opinia, tylko żarliwych katolików – duchownych i świeckich.
Wracam do stwierdzenia – "JAK to mówi."
Przyznam, że gdy wpatrywałem się w telewizor i twarz 83 letniego starca, któremu dano możliwość przemawiania do wszystkich Polaków i który, jak mówią, był wściekły, bo to on, a nie arcybiskup Sławoj Głódź, miał celebrować mszę żałobną, to byłem głęboko poruszony.
Francisco Goya, a jeszcze w większym stopniu Hieronymus Bosch, wybitni malarze, często niesłychanie sugestywnie i wyraźnie pokazywali silne i gwałtowne ludzkie emocje. To sztuka genialna. Widz nie miał żadnych wątpliwości, co w przedstawionym człowieku widzi.
I oto zobaczyłem przemawiającego człowieka wyjętego z obrazu Boscha; człowieka, którego twarz wyrażała nienawiść i strach.
Taki człowiek przemawiający do milionów, to jak wiemy z historii, niebezpieczny eksperyment.
No właśnie, dwa uczucia, silne emocje – nienawiść i strach. Tak – obie pierwotne, prymitywne, służące do przeżycia za wszelką cenę.
Cztery silne, negatywne uczucia: strach -nienawiść -pogarda – wstręt są nierozerwalnie związane ze sobą. Są pancerzem wobec nieprzyjaznego świata; a także osłoną wobec nieradzenia sobie z trudnościami i kłopotami życia w społeczności.
Definiuje się wroga, najczęściej powodując strach przed nim, poprzez określanie, jakie zagrożenia on powoduje. I tak zdefiniowany wróg, powodujący w nas zainfekowany strach, dla podtrzymania antagonistycznych relacji, uzupełniany jest o nienawiść, pogardę i wstręt.
Oto na pogrzebie w gdańskim Kościele Mariackim ujrzałem twarz wykrzywioną grymasem nienawiści, a może właśnie tylko strachem, dosłownie wyciętą z diabolicznego obrazu Hieronima Boscha. Z "Sądu Ostatecznego", czy naśladowczego "Chrystusa dzwigającego krzyż".
Twarz tak przepełniona złymi emocjami, że aż upiorna. Dobrze, że już dzieckiem nie jestem, bo dręczyłaby mnie w nocnych koszmarach.
Patrząc na to, niepotrzebne są żadne słowa. Ta twarz, szczególnie oczy, mówią wszystko – ten człowiek, na nieszczęście kapłan, obłędnie nienawidzi.
Niestety nie zła i szatana, tylko wrogów, których sobie sam wyimaginował, albo inni mu podpowiedzieli.
I skąd również w tych oczach taki paniczny strach? Czy mimo wszystko ma podejrzenia, że stąpa po drodze do piekła? A może już ma pewność, że on i cała formacja, której usiłuje być głosem sumienia, przegrała już zdecydowanie?
Wobec percepcji nawiedzonego dominikanina, pohukiwania prowincjonalnej lekarki, która jakimś szatańskim zrządzeniem została, na szczęście dla nas na krótko, premierem Polski, jakąś tragikomiczną satyrą, albo, jak młodzi to określają, kolejnym samozaoraniem.
Byliśmy już moherami; polecano wnuczkom zabierać nam dowody osobiste. Janusz Palikot – sztukmistrz z Lublina, eksperymentował w taki sposób nieznaną w naszej kulturze mową nienawiści dobre dziesięć lat temu.
Pani Kopacz, starsza o dziesięć lat, więc też już niemalże emerytka, usiłuje wytworzyć (lub po tym durnowatym Januszu przywrócić) stary ciąg logiczny, czy bolszewicki sterotyp:
naftalina to zapach starości – starość to coś, co budzi wstręt i pogardę i jest niegodne szacunku – Prawo i Sprawiedliwość to zdecydowanie partia ludzi starych, czyli PiS budzi pogardę i wstręt, bo jest partią starców, a ci, jak wiadomo, śmierdzą.
Kurtuazją i kulturą prowincjonalnej lekarki określając – śmierdzą naftaliną.
Tak więc mimowolnie, bez chęci z naszej strony i pomocy prezesa Kurskiego, zostaliśmy obdarowani hard rockową wersją duetu Romina Power & Al Bano.
Źródło:
http://niepoprawni.pl/blog/jazgdyni/nienawisc-i-stra...
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).