ja myślę, że to zjawisko można zaobserwować wśród osób starszych na emeryturze i jest to wynik nudy, który tak naprawdę nikomu nie szkodzi. Z pewnością to nie złośliwość ;)
2 grupa to niepracujące młode lub w wieku średnim osiedlowe plotkary, które zamiast żyć swoim własnym życiem żyją sąsiedzkim, bo a nóż widelec mają gorzej niż oni sami ;)
Ci pierwsi są nieszkodliwi, natomiast na tych drugich raczej bym uważała.
Jeszcze do niedawna mieszkałam w bloku, w którym średnia wieku liczyła sobie +/- 75 lat. Rzeczywiście sąsiedzi starali się wiedzieć dużo, ale byli bardzo otwarci, pomocni, mili i serdeczni. O mnie nie wiedzieli zbyt dużo, bo zwyczajnie poza miłymi rozmowami o pogodzie itp nie wdawałam się w osobiste rozmowy. Zwyczajnie postawiłam granice prywatności i nikt mnie nie gnębił żeby cos ze mnie wycisnąć ;)
Teraz niestety w sąsiedztwie mam mniej więcej swoich rówieśników (30+) i o zgrozo najchętniej wróciłabym na stare włości.
Po 1 . imprezy=egozim. Mam gdzieś sąsiadów, ważne że ja mam miło
po 2. np. dziecko jeżdżące jeździkiem do godz 24. Poprosiłam sąsiadkę czy mały mógłby nie jeździć do tej 24 bo nie mają dywanów i u nas słychać masakryczni i moje dziecko nie może spać więc mi powiedziała że jak mi przeszkadza to proponuje mi zamieszkanie w domu jednorodzinnym.
Jestem pewna, że po 1 starsza osoba na coś takiego by sobie nie pozwoliła, a po 2 nie wykazałaby się takim egoizmem.
po 3. nie ma już tej serdeczności i rodzinnego klimatu który był na poprzednim osiedlu.
Sama jestem matką i zdaję sobie sprawę, że dom z dziećmi zupełnie inaczej brzmi aniżeli mieszkanie staruszków, ale ludzie w pewnym wieku zdecydowanie bardziej przestrzegają zasad ogólnie przyjętych jak i etycznych.
A to, że starsze osoby coś tam chcą wiedzieć hmmm w niczym mi to nie przeszkadza, to ja ustalam i stawiam granicę ile chcę im powiedzieć :)