mała zmiana tematu:coś Stanisława Mińskiego jest to parafraza Horacego jego autorstwa
Stanisław Miński
ŻYWOT ZIEMIAŃSKI*)
beatus ille qui procul negotiis etc.
Nader szczęśliwy, kto tym przestaje,
Co mu ojczyzna1 jego miła daje.
Nie znając lichwy, pługiem ziemię orze,
Skąd ma dostatek w gumnie i w komorze.
Nie wie, co pozew, niczym nie handluje,
Nie zna, co morze, nigdzie nie żegluje.
Nie patrzy wczasu i pysznego progu,
Woli obmyślać, żeby miał co w brogu.
Albo wycina suche rózgi w sadzie,
Chędoży drzewa zabiegając wsadzie,
Albo przesadza rzędem młode śliwy,
Szczepi, pożytku i uciechy chciwy.
Jeśli czas niesie, żeni chmiel z tykami,
Albo się czasem zabawia pszczołami,
Gdy nowe roje sadzi w ul dla płodu,
Skąd potym miewa pełne plastry miodu.
Czasem kiedy mu gorąco w ogrodzie,
Siedząc pod gruszką w pożądanym chłodzie,
Cieszy się patrząc: awo bydło ryczy
Idąc do domu; jeśli wszystko, liczy.
A jeśli też chce, jest lipa na dworze,
Gdzie bywa milej leżeć niż w komorze.
Ówdzie krynice mają swe poniki1),
W potoku szemrzą prądowe kamyki,
Za czym na oczy wdzięczny sen przywodzą,
A ptacy w gaju spania nie przeszkodzą.
Awo2 co tydzień jako i potrawy,
Tak mu czas niesie inaksze zabawy.
Dziś owce strzyże, jutro sad obiera.
Ówdzie jagoda równa szkarłatowi,
Tu słodka gruszka podobna cukrowi,
Tu wdzięczne śliwy, tam jabłka rozliczne,
Orzechy włoskie a brzoskwinie śliczne
Zbiera a chciwa ręka się raduje,
Że dawną pracę już nie płonną czuje.
Pewny dostatek żyta dorocznego
Mieni uciechę sposobu pierwszego.
[A] kiedy jesień zimie ustępuje,
Gospodarz w gumnie i w komorze czuje.
Albo z sąsiadem dzień daje biesiedzie.
Najdziesz u niego, co inszy aż kupią:
Zwierz świeży, ptaka, kuropatwę głupią.
Jeżeli nie ma myśliwców z rozwodem2),
Mieć do zwierzyńca3 wznęcone uchodem
Albo sidłami nie tykając miecha4:
Oraz pożytek będzie i uciecha.
A jeśli żona uczciwa do tego,
Przyjdzie do domu, do raju własnego.
Dzieci ucieszne wkoło się wieszają,
Ojca miłego z radością witają,
A pilna żona koło kuchnie chodzi,
Myśląc że jedzą5 mężowi dogodzi,
Gotuje rządnie potrawy gotowe,
Choć nie kosztownie, ale owszem zdrowe -
Nigdy ja nie stał o takowe rzeczy,
Bez czego może być żywot człowieczy.
Nie dbam o ptaka, co Agronautowie6
Z Kolchów przywieźli, a od nich Włochowie,
Jabym zaś wolał ptaka domowego,
Czasem [też] sztukę mięsa wołowego;
Skop marchwie a wieprz nie psuje kapusty;
Dobra gęś, dobre prosie, kapłun tłusty
To mi potrawy,ni[e] twoje pasztety.
Za czym mogą być rozmaite wety:
Najdzie się i syr i szpyrki wędzone,
Malony7 czasem i ogórki słone.
Ach jak to miło choć na grubej ławie
Siedzieć z swoimi przy takiej potrawie.
Mający piwo swej roboty w domu,
Już bym ja wina nie zajrzał nikomu.
Patrzyż, tu bydło leży napasione,
Ówdzie mdłe woły w pługu urobione,
Robotna czeladź siedzi sobie kołem,
Posiłek robiąc z pracy za swym stołem.
Trzykroć szczęśliwy, ten kto mieć może,
Mnieś tylko [tego] nie chciał dać, mój Boże.
Siła ma8 taki, siła przed inszemi
Brzydkich kłopotów (nie tak ja) chciwemi9.
Cóż potym? Szczęściu drogę zagrodziło;
Czynić to muszę, nie to co mi miło.