Smoleńsk 2021: Jak PiS przestaje dochodzić do prawdy
W tygodniu 11. rocznicy katastrofy w Smoleńsku Tomasz Sakiewicz otwiera wydanie „Gazety Polskiej” wstępniakiem „Odmienieni”. Tytułową odmianą, przełomowym momentem historii miało być dla Polaków powstanie warszawskie, wybór na papieża Jana Pawła II, a wreszcie „tragedia smoleńska”.
O ile o dwóch pierwszych wydarzeniach wiadomo, kto z kim i dlaczego, o tyle znaczenie Smoleńska dla współczesnej historii zdaje się w opowieści Sakiewicza cokolwiek niejasne.
„Cierpienie i chęć zachowania godności, walka o prawdę odcisnęły piętno na dziesiątkach tysięcy ludzi. »Smoleńsk« nas odmienił i kształtuje, choć w sposób dla wielu już niezauważalny. Nie zmienił wszystkich, lecz rozpoczął formowanie nowego typu elit. Ten proces trwa. Nie wolno nam tego zmarnować. Ale nie wolno nam też pozostawić tej sprawy niewyjaśnioną”.
W podobnie sentymentalnym i niejasnym tonie utrzymane są wszystkie materiały rocznicowe, które pojawiły się w numerze. A to przecież „Gazeta Polska” oraz „Gazeta Polska Codziennie” w minionej dekadzie ogłaszały z okładek, że „Tupolew leciał i płonął”, „Tupolew został zestrzelony”, „To jednak był trotyl”, „Tupolewa rozerwały DWIE EKSPLOZJE”, „Tupolew uderzył kołami”, „Prezydent został zamordowany”.
Smoleńsk dał nam 500 plus
Kolejny tekst poświęcony Smoleńskowi wicenaczelny Piotr Lisiewicz otwiera cytatem z marszałka Pilsudskiego: „W sercach szlachetnych nieszczęście i poniżenie kraju jest zawsze źródłem patriotyzmu”.
Główna teza artykułu „Tragedia, która obudziła w nas polskość” jest taka, że dochodzeniem do prawdy o Smoleńsku nie jest wskazanie palcem i przykładne ukaranie winowajców i spiskowców, ale zrozumienie, co dzięki Smoleńskowi udało się osiągnąć narodowi polskiemu.
I tak „10 kwietnia 2010 roku i odsłonięcie stanu państwa, ale może jeszcze bardziej stanu umysłów jego „elit”, rozpoczęło proces demontażu postkolonialnej III RP”. To nie żart. Dosłownie napisano, że państwo, które przez organizacyjny chaos doprowadziło do katastrofy lotniczej i przez 11 lat nie dało rady ściągnąć z Rosji wraku, tak naprawdę tym wszystkim wybiło się na niepodległość.
Jak to możliwe? Obóz patriotyczny dzięki Smoleńskowi pokazał wreszcie upadek moralny „wynarodowionych elit”, które korumpowane są pieniędzmi z Rosji oraz od samego George’a Sorosa, który chyba dosyć przypadkowo zaplątał się w tę narrację.
Ważne jest jedno – dzięki Smoleńskowi zjednoczona Prawica zrozumiała, co w życiu jest ważne.
„Tak jak Piłsudski wydawał »Robotnika«, tworzył Organizację Bojową PPS, by wreszcie stworzyć Legiony i odzyskać niepodległość, tak Kaczyński połączył postulat uniezależnienia się od Rosji i Niemiec z 500 plus” – czytamy.
Spuścizną smoleńską są także podobno zniknięcie rosyjskiej agentury w Polsce w latach 2014-2021, odbicie wojska przez Antoniego Macierewicza z rąk postkomuny oraz rozpropagowanie kultu Żołnierzy Wyklętych.
iS miał wszystko zmienić
Nic nie zapowiada, aby szczątki Tu-154M, w którym 11 lat temu zginęło 96 osób, miały w najbliższym czasie zmienić lokalizację. Rosja od dekady stoi na tym samym stanowisku: oczywiście wrak to własność Polski, ale stanowi dowód w śledztwie prowadzonym przez rosyjski wymiar sprawiedliwości. Do momentu, kiedy to się skończy, nie można go oddać. A kiedy śledztwo się skończy? Nie wiadomo. Dlaczego trwa tak długo? Bo tak.
Od ściany z takim komunikatem odbijali się polscy urzędnicy za czasów PO. Opozycyjni politycy PiS twierdzili jednak, że fakt niezwrócenia wraku to efekt nieudolności rządu, albo wręcz jego złej woli i chęci utrudnienia ustalenia "prawdziwego" przebiegu wydarzeń 10 kwietnia 2010 roku. Członkowie partii Jarosława Kaczyńskiego publicznie twierdzili, że odzyskanie wraku oraz wyjaśnienie co się dokładnie stało na pokładzie Tu-154M, będzie możliwe dopiero po ich dojściu do władzy. - Kiedy u władzy będą ludzie, którzy naprawdę chcą to wyjaśnić. Kiedy ster władzy obejmą ludzie, którzy nie będą chodzili, tak jak miało to miejsce przez ostatnie pięć lat, na pasku Putina. Zarówno Tusk, Sikorski, jak Arabski, przez ostatnie pięć lat nie robili w tej sprawie nic - mówił w lutym 2015 roku w TVP Info Joachim Brudziński.Kaczyński rozpływa się we mgle
W numerze znajduje się także wywiad z Antonim Macierewiczem, który wyjaśnia, że raportu podkomisji smoleńskiej nadal nie ma, bo przeszkodą są względy proceduralne. Eksperci, ze względu na pandemię, nie mogą złożyć potrzebnych podpisów.
Ale w wywiadzie z Jarosławem Kaczyńskim, który również znalazł się w tym wydaniu, prezes mówi, że to nie wszystko. Powołuje się na ekspertów, którzy „twierdzą, że konieczne jest jeszcze zbadanie kilku kwestii, bo wykonane analizy, badania, obliczenia – potężny materiał badawczy, co do tego nie mam wątpliwości – wymagają dopracowania”.
Jeśli nie teraz, to kiedy? Tego Kaczyński nie wie, ale podkreśla, że obóz rządzący „nie może być zakładnikiem tej czy kolejnej rocznicy”. Wszystko trzeba na spokojnie i w swoim czasie. A przede wszystkim – w Polsce, bo zdaniem prezesa narodową wadą Polaków jest oczekiwanie tego, że zagranica rozwiąże nasze problemy.
„Czy zatem uda się powiedzieć Polakom, do czego doszło 10 kwietnia 2010 roku?” – pyta dramatycznie Tomasz Sakiewicz.
„Nie mam takiej pewności, choć jest to dla mnie sprawa niezmiernie bolesna” – odpowiada Kaczyński.
W pytaniu kończącym wątek smoleński Sakiewicz pyta o Rosję, a raczej stwierdza, że to potężny kraj i może manipulować opinią publiczną na świecie. Kaczyński się z nim zgadza, po czym stwierdza:
„Teraz odejdę od państwa pytania i powrócę do kwestii, o których już mówiłem, a mianowicie obrony fundamentów cywilizacji zachodniej: rodziny, normalnych relacji społecznych, wolności”.
Macierewicz ciągle wybucha. I zapowiada „nowy raport” podkomisji smoleńskiej
Przeczytaj także:
Macierewicz ciągle wybucha. I zapowiada „nowy raport” podkomisji smoleńskiej
10 KWIETNIA 2020
Zagrożona emisja „Stanu zagrożenia”
„Nawet prezes Jarosław Kaczyński nie ma już złudzeń, że cokolwiek uda się ustalić i wątpi w teorie Macierewicza” – mówiły nam w lipcu 2020 roku nasze źródła w PiS.
Wśród koalicjantów już wtedy zaczęła krążyć informacja, że Kaczyński odcina się od tego, co „badał” Macierewicz i najchętniej zapomniałby o długoletnim dochodzeniu i własnych deklaracjach, że jesteśmy „coraz bliżej prawdy”. Wcześniej zakończono tradycję smoleńskich miesięcznic, podczas których to zresztą w 2017 roku Kaczyński po raz pierwszy wyznał, że „prawdy możemy nigdy nie poznać”.
W styczniu głośno było o zbliżającej się premierze filmu „Stan zagrożenia”, którego reżyserką jest Ewa Stankiewicz, a producentem TVP. To właśnie Telewizja Jacka Kurskiego miała po raz pierwszy pokazać materiał publiczności.
Z przekazów medialnych wynikało, że w filmie zaprezentowaną pełną paletę teorii spiskowych, z zamiłowania do których słynie autorka.
„Szereg niewytłumaczalnych z pozoru zdarzeń, które stworzyły możliwość wydarzenia się tej zbrodni. Krew także po tragedii. Dramatyczne pytania o padające tuż po katastrofie relacje, iż trzy osoby przeżyły tragedię i zostały przewiezione do szpitala – potem wymazane z obiegu informacyjnego (…) Mocny głos, by nie odpuszczać, by przyspieszyć dochodzenie prawdy” – reklamował film Michał Karnowski na łamach wpolityce.pl 20 stycznia.
Filmu jednak nie wyemitowano. TVP oświadczyła, że „wpłynęły zastrzeżenia natury formalno-prawnej, stwarzające poważne wątpliwości co do ryzyka użycia w filmie materiałów prawnie chronionych”. Stroną zgłaszającą te zastrzeżenia był sam Antoni Macierewicz, który w pismach do autorów filmu stwierdził, że materiał w nim prezentowany pozyskano bez zgody podkomisji, a więc z naruszeniem prawa.
Jak twierdzi Onet, to jednak nie Macierewicz zablokował emisję „Stanu zagrożenia”. Jego pisma z żądaniami zaniechania naruszeń pochodziły jeszcze z maja 2020 roku, a film i tak znalazł się w ramówce.
Według informacji portalu miał go zatrzymać Jarosław Kaczyński. Film Ewy Stankiewicz oryginalnie miał dotyczyć Lecha Kaczyńskiego, tymczasem samowolnie poświęciła go w całości tematowi Smoleńska, w dodatku podsycając teorie spiskowe, które prezes od jakiegoś czasu stara się wygaszać. „Stan zagrożenia” miał oskarżać polityków PiS o bagatelizowanie sprawy Smoleńska, prokuraturę – o opieszałość w śledztwach, a podkomisję Macierewicza o bezczynność.
W kwietniu między skłóconymi stronami sporu musiało dojść jednak do porozumienia. Ewa Stankiewicz poinformowała 7 kwietnia na Twitterze, że TVP wyemituje film 10 kwietnia wieczorem, w 11 rocznicę katastrofy. Kilka godzin później premierę przesunięto na 18 kwietnia. Kolejnego dnia „Wiadomości” pokazały pismo od Macierewicza z prośbą o publikację filmu o pracach podkomisji w paśmie wieczornym 10 kwietnia. I to on ostatecznie wylądował w ramówce TVP1.