Folksdojczka Dulkiewicz
Smutnym i tragicznym zrządzeniem losu udało jej się stanąć na czele władz jednego z największych polskich miast. Niestety nie potrafiła tego docenić i zamiast zająć się problemami mieszkańców Gdańska postanowiła robić wielką i niestety antypolską politykę. Chciałoby się powiedzieć: co głupiej po koronkach, skoro mówi, że to same dziury?
Wiem, że to, co napiszę, może wywołać wściekłość wśród wielu Polaków, a w szczególności mieszkańców Gdańska. Niestety odnoszę wrażenie, że Gdańsk nie jest już polskim miastem, a jeżeli mieszkają tam jeszcze jacyś Polacy, to niestety stanowią oni mało znaczącą i pozbawioną głosu i wpływów mniejszość. Oczywiście żeby potwierdzić taką radykalną tezę, potrzebne jest jakieś uzasadnienie. Otóż uważam, że gdyby Gdańsk był polskim miastem zamieszkiwanym w większości przez Polaków, to prezydent Gdańska, pani Aleksandra Dulkiewicz po wywiadzie, jakiego udzieliła w ubiegły wtorek Programowi II publicznej niemieckiej rozgłośni Deutschlandfunk, powinna zostać przez mieszkańców natychmiast wywieziona za rogatki miasta na furze gnoju, niczym Jagna Borynowa w „Chłopach” Reymonta. Wiem, że wypowiedź tej renegatki została już w mediach rozłożona na czynniki pierwsze, ale jednak nie mogę się powstrzymać od zabrania głosu na ten temat.
Oczywiście Gdańsk jest tylko pretekstem do ukazania szerszego i bardzo niebezpiecznego zjawiska, z jakim mamy do czynienia w Polsce, ale wspomniany wywiad folksdojczki Frau Dulkiewicz przebił chyba wszystko. We wspomnianym skandalicznym radiowym reportażu zatytułowanym Tramwaj o nazwie Danzig. Kampania PiS przeciwko Gdańskowi stwierdziła ona ni mniej, ni więcej, że:
– Obecna władza wykorzystuje swoją siłę – ustawy przepycha przemocą, nie szanuje praw człowieka. Moja mama płacze i mówi: Boże, teraz jest gorzej niż za komuny! (…) To jest chichot historii – metody faszystowskie nadal działają. Patrzymy na Białoruś, na zrywy, kilkudziesięciotysięczne demonstracje, jak ludzie walczą o swoja godność, myślę z żalem, że Polacy się urządzili w wygodnym ciepełku, że to czy jedna, czy druga rzecz jest ograniczana, to nam nie przeszkadza. Wolność jest zabierana po kawałku, to jest przerażające - przecież tak było w III Rzeszy.
Jak widzimy, na jednym wdechu Frau Dulkiewicz zrównała dzisiejsze, wyłonione w wolnych i demokratycznych wyborach polskie władze z dwoma najbardziej zbrodniczymi w dziejach świata totalitaryzmami. Zrobiła to bez zmrużenia oka na antenie niemieckiej stacji. Co mógł sobie pomyśleć przeciętny niemiecki słuchacz, nieznający polskich realiów? No cóż, pomyślał sobie, że jeżeli społeczność międzynarodowa, a w szczególności Niemcy nie zareagują w porę, to w Polsce „pisowska dyktatura” może doprowadzić do rozlewu krwi, a być może nawet do ludobójstwa. Zapewniam, że nieprzypadkowo trzy dni później w tej samej niemieckiej rozgłośni radiowej Niemka i wiceszofowa Parlamentu Europejskiego Katarina Barley stwierdziła:
– Państwa, takie jak Polska i Węgry, trzeba finansowo zagłodzić.
Gwarantuję, że słowa tej byłej minister sprawiedliwości Niemiec, które w Polsce wywołały wielkie oburzenie, niemiecki słuchacz potraktował z należytym zrozumieniem. Przecież trzy dni wcześniej usłyszał z ust folksdojczki Dulkiewicz, że w Polsce jest gorzej niż za komuny, a sytuacja do złudzenia zaczyna przypominać tę z III Rzeszy. Tak to działa i do tego właśnie angażuje się zwerbowanych w Polsce folksdojczów. A tak nawiasem mówiąc, wielkim wizjonerem musiał być Winston Churchill, który już w 1919 r. mówił: Niemcy powinno się bombardować co 50 lat, profilaktycznie, bez podania przyczyny.
Teraz należałoby się zastanowić, czy Dulkiewicz jest podła i oszalała z nienawiści do polskich władz, czy zwyczajnie głupia? A może jedno i drugie? Tylko czy można być na tyle głupim, żeby na ochotnika stać się tubą niemieckiej, antypolskiej, nachalnej propagandy, z jaką mamy do czynienia od 5 lat? Naprawdę nie uwierzę, że ten wyjątkowo wredny babsztyl robi to ze zwykłej głupoty. Pozostaje więc tylko jawna zdrada i zaprzedanie się niemieckim interesom. Tylko w zamian za co? Stare powiedzenie mówi, że gdy nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. Niemal dokładnie rok temu media ujawniły, że gdański ratusz za kilkuminutowy występ Dulkiewicz w programie „Onet rano” zapłacił wydawcy Onetu, firmie Ringier Axel Springer Polska, 49 tys. 200 złotych. Być może teraz Niemcy zrewanżowali się Frau Dulkiewiecz i zapłacili jej za wywiad szkalujący Polskę? No bo aż trudno uwierzyć, że Dulkiewicz postanowiła zeszmacić się bezinteresownie.
Smutnym i tragicznym zrządzeniem losu udało jej się stanąć na czele władz jednego z największych polskich miast. Niestety nie potrafiła tego docenić i zamiast zająć się problemami mieszkańców Gdańska, postanowiła robić wielką i niestety antypolską politykę. Chciałoby się powiedzieć: co głupiej po koronkach, skoro mówi, że to same dziury? Skoro już jesteśmy przy Gdańsku, to śmiało można powiedzieć, że to Frau Dulkiewicz bliżej jest do III Rzeszy niż rządzącym. Powiem więcej, ona jest gorsza od komunistów. Po pierwsze, chodzi mi o ten z uporem uprawiany przez nią kult Wolnego Miasta Gdańsk. Gloryfikowanie i ciągłe odwoływanie się do tamtego okresu historii miasta to nic innego jak uprawianie antypolskiej i całkowicie zakłamanej propagandy historycznej. Dlaczego wcześniej prezydent Paweł Adamowicz, a teraz Frau Dulkiewicz odnosi się akurat do tego okresu historii Gdańska? Przecież status wolnego miasta to zaledwie 26 lat w ponad tysiącletniej historii tego wspaniałego miasta. To tylko lata 1807–1814 i 1920–1939. Dlaczego próbuje się w skandaliczny i bezczelnie zakłamany sposób wywoływać, szczególnie u młodych ludzi, nostalgię za tym okresem historii Gdańska?
Przecież ci wszyscy piewcy Wolnego Miasta Gdańsk łżą jak bure suki. Skoro w szwabskim radiu Frau Dulkiewicz stawia polskim władzom tak haniebne zarzuty, to i ja sobie pofolguję. Twierdzę, że koloryzując i sztucznie upiększając historię Wolnego Miasta Gdańsk Dulkiewicz tęskni do hitlerowskich Niemiec. Skoro chce mieszkańcom przypominać tamtą historię, to oprócz jeżdżących zabytkowych tramwajów z niemieckimi napisami niech przywróci na szybie jednej z kawiarni w gdańskim Wrzeszczu historyczną tabliczkę z napisem: Polen und Hunde Eintritt verboten (Polakom i psom wstęp wzbroniony). Myślę jednak, że osoby pokroju Dulkieiwcz nawet w tamtych czasach miałyby wstęp do tak oznakowanych lokali. Na tej samej zasadzie dzisiaj mają szeroko otwarte drzwi do niemieckich mediów. Niech Frau Dulkiewicz przypomni, że wśród niemieckich mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska Hitler cieszył się większą popularnością niż w Berlinie czy Monachium. Niech przypomni o szykanach i prześladowaniach, jakie spotykały polskich mieszkańców Gdańska. Niech opowie o masowych atakach bojówek SA na Polaków. Czy Frau Dulkiewicz zdaje sobie sprawę, co czują ofiary hitlerowskich Niemiec, które pamiętają tę przedwojenną gdańską „sielankę”? Czy choć raz o tym pomyślała, gdy w krajobraz miejski wprowadzała niemiecką symbolikę Wolnego Miasta Gdańsk?
A teraz udowodnię, że pod pewnym względem Dulkiewicz jest gorsza nawet od najbardziej zatwardziałych komunistów. Oni przynajmniej, jeżeli chodzi o Gdańsk, nieustannie podkreślali historyczne fakty dowodzące, że w swojej ponad tysiącletniej historii miasto przez 700 lat podlegało polskim władcom. Tej wielowiekowej polskiej przynależności Gdańska nikt nie jest w stanie podważyć. Już sama nazwa miasta według jednych historyków odnosić się do imienia córki Mieszka I – Gyda. Według innych nazwa pochodzi od staropolskiego słowa „gdanie” określającego rozlewisko wodne, wilgotne miejsce lub miasto na wilgotnej łące. Niestety na kursującym po Gdańsku zabytkowym niemieckim tramwaju widnieje napis DANZIG. Co zatem powiedzieć o prezydent miasta, która z uporem prohitlerowskiego maniaka podkreśla niemieckość Gdańska i biega do niemieckich mediów, aby pluć na Polskę? Niestety, choć zabrzmi to niecenzuralnie, to ewidentnie w tym i podobnych przypadkach mamy do czynienia z antypolskimi, sprzedajnymi ludzkimi szmatami. Nie ma żadnego sensu szukać jakichś zastępczych, łagodniejszych eufemizmów dla określenia takich zdrajców.
Nie bardzo wierzę w to, że gdańszczanie wywiozą Frau Dulkieiwcz z miasta na furze gnoju. Jednak po jej antypolskim występie w niemieckim radiu przez media społecznościowe przeszła wielka fala oburzenia. Na koniec przytoczę taki najbardziej wymowny i wzmocniony fotografiami komentarz internauty obnażający Himalaje nikczemności i podłości folksdojczki Frau Dulkiewicz. Może będzie to też podpowiedź dla wiceszefowej PE Katariny Barley, w jaki sposób najlepiej „wziąć głodem” Polaków?
https://warszawskagazeta.pl/kraj/item/7018-folksdojczka-du...