Frasyniuk dla OKO.press: Dlaczego krzyczę „Pisiora jebać i się nie bać”?
Marek stawał na taboret i krzyczał w okno: "Jebać komunę", a my chórem krzyczeliśmy "Jebać i się nie bać". Po paru dniach była pod więzieniem demonstracja mieszkańców Łęczycy, którzy wołali „Kiedy będzie jebać?”, bo ludzie czekali na te nasze okrzyki. Młody robotnik został za to bezlitośnie skatowany. Ulica musi być radykalna, ulicy muszą się bać politycy
„Piotrowicz pozostał taką samą szmatą pezetpeerowską, jaką był, tylko dzisiaj jest szmatą pisowską. Uważam, że trzeba takim językiem mówić. Słabością naszej strony jest dobre wykształcenie, dobre wychowanie i europejska poprawność polityczna” – mówi OKO.press Władysław Frasyniuk*.
Piotr Pacewicz, OKO.press: „Nie możemy być dłużej grzecznymi obywatelami. Namawiam państwa, żeby cytować Frasyniuka, żeby cytować więźniów z czasów stanu wojennego. »Jebać pisiora! I się nie bać«” – zawołałeś na wiecu w niedzielę 1 grudnia we Wrocławiu. Prorządowe media cytują cię na potęgę, zachwycone, że opozycja totalna pokazała swoją prawdziwą twarz. Nasza strona chyba się trochę przestraszyła.
Władysław Frasyniuk: Odezwałem się językiem z czasu stanu wojennego, językiem sprzeciwu, radykalizmu, takim, który powoduje emocje. Za komuny taki mocny język i uparty sprzeciw przyniósł efekt, bo nasza mniejszość doprowadziła w końcu do tego, że komuna poszła do Okrągłego Stołu. On nie nie wziął się ze słuchania Chopina, czytania Mickiewicza, tylko z twardości, nieustępliwości i konsekwencji w formowaniu społeczeństwa obywatelskiego.
Ulica ma prawo do języka emocji i nie wolno nikomu tego prawa odbierać.
A nie jest to język nienawiści, a nawet histerii?
Nie histerii, ale historii. To jest okrzyk historyczny z Zakładu Karnego Łęczyca. Bohaterem tej historii jest Marek Łucarz, który za ten okrzyk został tak skatowany, że do dziś ma problemy z kręgosłupem, czym nikt się nie przejmuje i Marek nie ma statusu pokrzywdzonego. Jak ktoś się dzisiaj burzy z powodu „Jebać pisiora”, to ja chcę tylko przypomnieć, że
jakby nie było takich radykalnych, konsekwentnych ludzi jak Marek, to nie byłoby konstytucji, państwa prawa, społeczeństwa obywatelskiego, demokracji. I nikt by się nie burzył.
Co się wydarzyło w ZK Łęczyca?
Marek był zadymiarzem więziennym, małoletnim więźniem politycznym, zabranym z wojska. Człowiek z Nowej Huty. Brał udział w tzw. białych marszach, czyli zdobywał komisariaty w Nowej Hucie, barwna postać. Ja w 1983 roku dostałem drugi wyrok i siedzieliśmy razem w tej Łęczycy. Adam Borowski, dzisiejszy zwolennik PiS, ale za komuny frontman opozycji, ten, który odbijał Narożniaka, zaproponował, żeby zorganizować ucieczkę, bo trzeba pobudzić społeczne nastroje, które siadały. Dokooptowałem Marka, wtajemniczyłem w ten plan, wiedziałem, że jeśli ma się udać, to muszę mieć gościa, który się niczego nie boi się, ma temperament, zaryzykuje. Szykowaliśmy się, ale ktoś na wolności, gdzie szykowano nam zaplecze, wygadał się, że jest planowana ucieczka.
Najpierw nas ciężko pobili, później wsadzili do piwnicy, a potem innych więźniów wywieziono z Łęczycy i siedzieliśmy porozrzucani po pustych celach.
Zastanawialiśmy się, jak protestować. Marek Łucarz, który miał nieprawdopodobny głos, taki do opery, zaproponował, żebyśmy coś zaśpiewali. Odpowiedziałem, że nigdy nie wychodziło nam śpiewanie, proponuję okrzyk.
Marek stawał na taboret i krzyczał w okno: „Jebać komunę”, a my w chórze krzyczeliśmy „Jebać i się nie bać”. I zaręczam ci, że po paru dniach była pod więzieniem demonstracja mieszkańców, którzy krzyczeli „Solidarność. Kiedy będzie jebać?”, bo ludzie czekali na te nasze okrzyki.
Z tego co wiem, to była jedyna patriotyczna demonstracja, jaka odbyła się w Łęczycy.
Krzysztof Feusette (rocznik 1971) z TVP Info, który bawi publiczność Jacka Kurskiego w programie „W tyle wizji” napisał: „Ciekawe, że za komuny, do której porównuje obecne rządy, pan Frasyniuk nie miał odwagi krzyczeć „J…bać komucha”. Taki z niego bohater”.
To mogę jeszcze dla tego pana uzupełnić, że tamte słowa nie były bezkarne. Lądowaliśmy z Markiem w izolatkach, albo na dechach. A jak przyszli pod więzienie mieszkańcy Łęczycy, to władze doszły do wniosku, że trzeba nas zabrać. Mnie wysłali do Lubska, a Marka wzięli w transport, zrobili mu dramatyczną ścieżkę zdrowia w łódzkim areszcie, a później przewozili go z aresztu do więzienia, że niby coś mu się w transporcie stało.