Dzisiaj rano na swoim telefonie zobaczyłam kilkadziesiąt nieodebranych połączeń i podobną ilość wiadomości prawie zawsze zaczynających się tak samo: „Czy możesz nam pomóc?”. A niżej link do mapy z zaznaczonym miejscem, gdzie są.
Kiedy otwieram taki link, mam tylko jedną myśl: „Byle nie byli na Białorusi, byle tylko nie Białoruś…” Niestety prawie zawsze są tam. I wtedy muszę napisać: „Nikt wam nie może pomóc”.
Zazwyczaj proszą: „Powoli umieramy, pomóż”.
A ja znowu: „Naprawdę nie mam możliwości pomocy na Białorusi”. Oni: „Tu są małe dzieci”.
Ja: „Bardzo mi przykro”.
Oni: „Nie jedliśmy niczego od trzech dni, możemy nie przeżyć tej nocy”.
Ja: "Jestem tylko dziennikarką, jeśli chcecie, mogę o Was napisać".
„Chcemy się wydostać z tego lasu. Polacy nie pozwalają nam przekroczyć granicy, a Białorusini nie dają nam wrócić. Od 5 dni jesteśmy w lesie, boję się, że dzieci umrą. Jest bardzo zimno. Nie mamy jedzenia, wody, ciepłych ubrań - jeśli spadnie deszcz, dzieci mogą nie wytrzymać chłodu. Chcemy po prostu wrócić do Iraku, niech ktoś nam pomoże znaleźć sposób, jak się wydostać” – napisał H.
Jedyne, co mogłam zrobić, to napisać o nich do Białoruskiego Czerwonego Krzyża (też to róbcie, proszę).
***
Napisał też N.: „Jesteśmy grupą 15 osób, wśród nas są kobiety, utknęliśmy pomiędzy Polską a Białorusią. Białoruska straż graniczna nas pobiła. Chcemy wrócić do Iraku, ale nie możemy. Dziś usłyszeliśmy: „Macie dwie opcje: albo umrzeć tutaj, albo iść do Polski”.
Białoruscy strażnicy zniszczyli im kilka kart SIM. Piszą z tej jedynej, która im została. Nie mają jedzenia, nie mają nawet zapałek, żeby rozpalić ogień. Są przerażeni świadomością, że umierają.
„Proszę przekazać światu, że Polacy i Białorusini są neonazistami. Wiedzieliśmy, że Białorusią rządzi tyran, ale nie mieliśmy pojęcia, że polski rząd dorównuje rządowi białoruskiemu. Kiedyś na tych terenach odbyło się ludobójstwo Żydów. Teraz Białorusini i Polacy uwięzili nas w tym lesie bez jedzenia i picia. Temperatura sięga – 5 stopni. Czy to nie jest powtórny holocaust?”.
Kiedy zapytałam, czy mogę w ich sprawie napisać do Białoruskiego Czerwonego Krzyża, spanikowali.
„Błagam, nie! Jeśli straż graniczna się dowie, że daliśmy im znać, zabiją nas”.
A jedna z ostatnich wiadomości była taka:
„Szukaliśmy lepszego szczęśliwszego życia, a teraz szukamy jedynie kogoś, kto zobaczy w nas ludzi i się nad nami zlituje”.
***
W Polskę już chyba nie wierzę. Ale może Litwa stworzyłaby korytarz humanitarny dla tych ludzi? Tomas Tomilinas Aleksander Radczenko Vytautas Valentinavičius Kristina Meidė Eskedar Maštavičienė Vidaus reikalų ministerija Lietuvos Raudonasis Kryžius / Lithuanian Red Cross Caritas Lietuvos Caritas Stephanie Hegarty
Co można zrobić? Nagłaśniać. Pisać do organizacji międzynarodowych, polityków europejskich, europejskich dziennikarzy.
Post edytowany