To wezwanie dało początek epoce wypraw krzyżowych. Ich legenda ożywiała w ciągu wieków wiarę i wyobraźnię ludzi Zachodu, budząc dumę i podziw dla męstwa, wytrwałości, pobożności i poświęcenia rycerzy z krzyżami na tunikach okrywających kolcze zbroje. Potem nadeszła epoka wstydu za nich. Może czas przestać się wstydzić...
Zagrożenie, jakie niesie naszej cywilizacji świat islamu, każe przewartościować nie tylko beznadziejnie krótkowzroczną i naiwną, a może raczej diabolicznie przewrotną koncepcję multi-kulti, lecz także wydarzenia i zjawiska dziejowe sięgające niekiedy zamierzchłych czasów. Należą do nich przede wszystkim krucjaty. Długie lata intelektualiści, historycy, pisarze i publicyści zachodni – z takimi chlubnymi wyjątkami jak Oriana Fallaci – byli skłonni bić się w piersi za grzechy przodków, krzyżowców. Przypisywano rycerzom z krajów chrześcijańskich jedynie najgorsze cechy, takie jak fanatyzm i okrucieństwo, oraz najgorsze zbrodnie przeciwko niewinnym rzekomo muzułmanom. Jedynymi skutkami były: potwierdzenie tez głoszonych od wieków po tamtej stronie oraz rozjątrzenie mściwego gniewu, który rodzi tam terrorystów. Fanatycznych i okrutnych. Podnoszą przy tym sztandar dżihadu, czyli świętej wojny, przynoszącej w konkretnym, ziemskim wymiarze ludobójstwo chrześcijan, niewinnych ludzi, z dziećmi i kobietami włącznie.