Nie będę podawała nazw, bo nie o reklamę bądź antyreklamę chodzi. Ale czy mieliście do czynienia z taką sytuacją. Rzecz dzieje się w Mińsku. Cała rodzina zapisana do przychodni stomatologicznej (prywatna, duża, nowoczesna), sporo tysięcy już tam zostawione. Chociażby regularne wizyty dziecka co trzy miesiące od ok. 9 lat - średni czas trwania wizyty podczas której robione jest malowanie ząbków - 3 min, średni koszt 120 zł. Ok. profilaktyka etc. Dziecko również konsultuje ortodonta, bo zgryz nie taki. Zaleca aparat. Pobranie wycisków na aparat - 290 zł. Na kolejnej wizycie ortodonta stwierdza że aparat jest niepotrzebny bo zgryz się naprawił. Dzieje się to w czasie ok. 2 miesięcy. No i wizyta męża. Wypadła plomba, trzeba wymienić. Wcześniejsza wizyta była pół roku wcześniej, pantomogram - wszystko ok. Teraz przy okazji wymiany plomby, mąż dowiaduje się że ma do zrobienia 8 zębów?!?! Postanawia skonsultować się w przychodni z nfz. Dentysta ogląda, szuka i jedyne czego się doszukuje to odsłoniętych szyjek. Co o tym myśleć?