Apostolstwo homoseksualizmu i jego przybudówek - kij o dwóch końcach dw
LGBT to dziś temat wiodący i to w mediach, w różnego rodzaju inicjatywach, n. p. sprawa propagandy w szkołach, projekty specjalnych hoteli dla ludzi dotkniętych tymi innościami, a także dostosowanie do nich sportu, słowem chodzi o stworzenie jak gdyby czegoś w rodzaju getta, a wszystko po to, rzekomo, żeby tym ludziom zapewnić pełną tolerancję, a nawet coś więcej, bo wszystko wskazuje na to, że chodzi o ich uprzywilejowanie i dominację. Ta tendencja tłumaczy propagowanie gejolezbizmu jako sposobu na życie, do czego chce się przygotować dzieci w wieku, kiedy są one podatne na przyswojenie sobie zboczeń. Krok dalej, o czym już jawnie mówią ludzie z kręgów Koalicji Europejskiej, a także konkretnie z Platformy Obywatelskiej, to pary homoseksualne uznane jako karykatura małżeństwa, z tym, że uznana prawnie z wszystkimi konsekwencjami, łącznie z prawem adoptowania dzieci.
Nie trzeba rozwodzić się specjalnie nad zamieszaniem i konsternacją jakie te inicjatywy budzą wśród normalnych ludzi. Normalnych, tak, to nie jest przejęzyczenie, gdyż norma wynika tu z funkcji jakimi natura obdarzyła człowieka wraz z jego konstytucję fizyczną jedynie umożliwiającą jej spełnianie. Wszelkie sofizmaty, a jest ich bez liku, mające przekonać, że te inności są zgodne z naturą natykają się na niepodważalną ripostę w postaci rzeczywistości, której homoseksualizm jest zaprzeczeniem, choć i to jest prawda, że nie z wyboru, a ze skłonności, których istotę i pochodzenie można wyjaśnić tylko hipotetycznie. W każdym razie, człowiek dotknięty taką innością jest w normie w tym sensie, że może funkcjonować w społeczeństwie i w życiu prywatnym na równi z innymi i nikt nie ma prawa z tego tytułu go dyskryminować. To nie ulega wątpliwości i jak długo człowiek istnieje na ziemi, zarówno owe inności, jak i miejsce dla tych osób na ziemi są respektowane, a ich piętnowanie jest niczym innym, jak wyrazem animozji występujących w każdej relacji międzyludzkiej.
Wydaje mi się, że należy sobie te rzeczy uświadomić, zanim podejmie się próbę zrozumienia sensu względnie bezsensu obecnie sztucznie generowanego szumu wokół co dopiero ukutego pojęcia na określenie homoseksualizmu w postaci liter LGBT. Zdajemy sobie sprawę z politycznego podłoża tej propagandy, którą żywi się opozycja, jak n. p. w Polsce mająca jedyny program – odzyskanie władzy – i miast konstruktywnych dla społeczeństwa propozycji chwyta się czegoś więcej niż haseł populistycznych, gdyż chce zagrać na najniższych instynktach, obecnych nie tylko w osobach dotkniętych pewnymi anomaliami, ale także w tych sfrustrowanych, którzy chcą zamanifestować swój sprzeciw wobec każdej twórczej i pilnującej jakiegoś porządku inicjatywie. Tu więc znajdą się ludzie nienawidzący Kościoła i religii, tu przykleją się wszyscy, którym trudno zakotwiczyć gdziekolwiek, tu wreszcie – to jest jedynie zrozumiałe – szukają dla siebie miejsca rzeczywiści homoseksualiści. Z pewnością jednak nie wszyscy, a może nawet nie większość z nich. Wielu zdaje sobie sprawę z tego, że propagowanie swej przypadłości, zwłaszcza wśród ludzi młodych, to ciężka krzywda wyrządzona drugiemu człowiekowi, zasadniczo niemożliwa do naprawienia. To są ludzi o wielkiej szlachetności i wrażliwym sumieniu, niezależnie od niepowodzeń, jakich niekiedy doznają. Nie czynią z nich jednak normy wartej upowszechniania. Dlatego też każdy kierujący się jakąś zasadną etyką człowiek nie tylko ludzi tych nie będzie piętnować, ale po prostu obcować z nimi będzie jak z każdym, bez różnicy. I na tym polega tolerancja, w żadnym przypadku nie na propagowaniu homoseksualizmu, jak to dzisiaj się dzieje.
Zastanówmy się jaki owoc ta obłędna propaganda może zrodzić, a nawet z pewnością zrodzi, jeśli nie położy się jej kresu? Nie wnikając w krzywdę jaką ona wyrządza ludziom przeważnie wobec tej propagandy z takich czy innych względów bezbronnym, zastanówmy się nad rykoszetem, jakim prędzej czy później uderzy ona właśnie w ludzi spod znaku LGBT. Jak potwierdza to doświadczenie życiowe sięgające czasów, jakie obejmuje ludzka pamięć, homoseksualiści żyli pośród innych, w wielu przypadkach nie obnosząc się ze swoją opcją, a bywało i tak, że była ona w ich otoczeniu znana. Z pewnością jednak nie czyniono z tego sensacji, a jeśli nawet, to nie większą niż z czyjejś leworęczności. Dyskrecja kończyła się, kiedy homoseksualista molestował osobę heteroseksualną. Ale to było i jest przecież zrozumiałe, jak każde molestowanie i reakcja na nie.
Obecna propaganda opcji LGBT i to już od najmłodszych poczynając, miast tolerancji wzbudzać będzie sensację i naznaczenie osób tymi przypadłościami dotkniętych. Trzeba zdać sobie sprawę, że żadną ustawą ani żadną indoktrynacją nie usunie się z ludzkiego odczuwania dyskomfortu, żeby nie powiedzieć dosadniej, jaki w kimś o opcji heteroseksualnej – umyślnie unikam określania „normalnej”, by nikogo nie stawiać pod ścianą – budzi wyobrażenie współżycia według tych innych opcji. W sumie, choć możliwe jest wykluczenie ich nękania czy nawet prześladowania, to jednak musi nastąpić pewien rodzaj gettyzacji, co nie obędzie się bez wykluczeń i barier, całkowicie możliwych do uniknięcia, o ile miast ciasnych i sprzecznych ze zdrowym rozsądkiem postulatów, propagować się będzie takt, empatię i szacunek dla drugiego człowieka, bez względu na jego taką czy inną opcję. Tzw. marsze równości, gdzie w sposób niesmaczny i żenujący manifestuje się zachowania, które jeśli już, powinny pozostać w sferze prywatnej, z góry rzutują negatywnie także na tych, którzy będąc innej opcji, nigdy jednak nie zdecydowaliby się na takie prymitywne i obnażające znacznie coś więcej, niż ciało, gesty.
Jesteśmy zatem w ślepej uliczce. Chcemy obnosić się nachalnie ze swą „innością”, chce się wymusić na innych nie tylko jej akceptację, ale pewien rodzaj jej kupna, jako atestu równości, której nie ma w żadnej sferze życia i tak jest dobrze. Porzekadło: varietas delectat wyraża myśl o akceptowaniu różnorodności, ale bez narzucania jej innym. Jedność za wszelką cenę to były hasła wszystkich totalitatryzmów – Gleichschaltung, urawniłowka.
Gdyby chodziło naprawdę o tolerancję dla owych „inności”, nie użyto by ich jako środka propagandowego, ale postulowano by respekt dla prywatności i jej poszanowania w imię szacunku dla bliźniego. Ale tu chodzi o zgoła coś innego, podobnie, jak w przypadku sztucznie animowanego antysemityzmu. Chodzi o narzucenie obcego nam porządku moralnego i zastąpienie wartości zakorzenionych w naturze człowieka antywartościami wabiącymi pozorną obietnicą: „hulaj duszo, piekła nie ma”. Ale ono jest, obojętnie, gdzie. Najczęściej już tu na ziemi, kiedy człowiek uwiedziony „kuszeniem szatana”, nagle spostrzega, że za swoją uległość nic nie zyskał. Bo ewangelizacja zła, a cząstką jej jest obecna propaganda „inności” – propaganda, a nie tolerancja – to kij o dwóch końcach. Ten drugi koniec zwykle boleśnie uderza i karci.
Jest w tym wszystkim jeszcze jedna sprawa, którą nie waham się nazwać paskudną. Otóż ten cały ruch LGBT stał się mimo woli, albo świadomie, czymś w rodzaju transparentu i tuby dla tzw. koalicji europejskiej. Ponieważ notorycznie nie ma ona programu, nie licząc hasła bojowego: PiS musi odejść, dlatego podpisuje się pod postulatami LGBT i aplikuje sobie ideologię tego ruchu. Dobre jest w tym tylko to, że teraz ostatecznie wiadomo kto jest kim? Takim katalizatorem jest też Wiosna, oczywiście nie ta w przyrodzie.
Zygmunt Zieliński.
Źródło:
http://niepoprawni.pl/blog/zygmunt-zielinski/apostol...
©: autor tekstu w serwisie Niepoprawni.pl | Dziękujemy! :).