Patrycja Wieczorkiewicz
2ur8a SatfpaźSdipsoziogeontcrfrsondierumhkaf rree20d20 ·
Kościół katolicki to nie religia, to nie wiara. To instytucja. Instytucja, która ma na swoim koncie straszliwe zbrodnie - ile jeszcze będziecie je wybaczać lub odwracać wzrok, tłumaczyć, że “to tylko niektórzy księża, znam jednego i jest wspaniałym człowiekiem” Kościół katolicki nieustannie dolewa paliwa do piekła osób LGBT+, co skutkuje samobójstwami wśród dzieciaków, depresją, odrzuceniem dzieci przez własne rodziny, pobiciami i ogólnym statusem podobywateli, pozbawionych podstawowych praw. Brata się z neofaszystami, zaprasza ich na Jasną Górę, walczy z edukacją seksualną, a tym samym z przeciwdziałaniem przemocy wobec kobiet i mniejszości, chorobom przenoszonym drogą płciową, z budowaniem u nastolatków zdrowej relacji z własną seksualnością, zamiast tego każe 8-letnim dzieciakom spowiadać się z masturbacji i “brudnych” myśli (polecam lekturę książeczki do spowiedzi, autoerotyzm wymieniony jest wśród grzechów takich jak kradzież czy pobicie). To instytucja, wewnątrz której kobieta jest do usługiwania, wszelkie honory i pełnię władzy sprawują wyłącznie mężczyźni, którzy żyją jak chcą i na co dzień ubierają się jak im pasuje, podczas gdy one - skromne, bez własnych pieniędzy, okutane nawet w największy upał, tresowane są do milczenia, uległości i wyrzeczeń. Wyobrażacie sobie sytuację, w której zakonnica zachodzi w ciążę ze świeckim kochankiem i na boku, za kościelne pieniądze, utrzymuje dzieciaka, cały czas będąc w stanie zakonnym? Brzmi niedorzecznie, co? Księżom uchodzi to bez problemu, już nas to nawet specjalnie nie szokuje. I taką samą postawę Kościół katolicki prezentuje na zewnątrz - to odzwierciedlenie zgniłego, archaicznego środka, w którym kobieta to w najlepszym wypadku podnóżek. Zawsze był przeciwny prawom kobiet (może poza wczesnym średniowieczem, kiedy popierał poprawę sytuacji kobiet względem prawa barbarzyńskiego), zarówno wyborczym, dotyczącym dostępu do edukacji czy reprodukcyjnym. Miał olbrzymi wpływ na spowolnienie zmian w tym zakresie. Łaskawie się na nie godził, gdy opór był zbyt silny i nie miał wyjścia, musiał się trochę dopasowywać, by nie tracić wiernych, a tym samym przywilejów (a mój ulubiony fikołek logiczny to ten, że Pisma Świętego nie należy interpretować dosłownie, próby pogodzenia kreacjonizmu z teorią ewolucji, no coś trzeba było wymyślić, by wytłumaczyć sprzeczność biblijnych zapisów z cieszącą się coraz większym poważaniem i sukcesami nauką). Kobieta zawsze miała służyć do rodzenia i zadowalania męża, ewentualnie do służby w Kościele, miała być czysta i najlepiej żeby nie miała nic do powiedzenia.
Nie trzeba porzucać wiary, by przestać wspierać instytucję, której przewinień (czy jak kto woli grzechów) nie wybaczylibyście nikomu innemu, ba, nie wybaczylibyście nawet ich skromnego ułamka. Ponoć Bóg jest wszędzie, a jeśli potrzebujemy udać się do świątyni, przypomnę, że istnieją kościoły ewangelickie, nieubabrane po uszy stolcem, a wyznające nauki tego samego Jezusa. Problem pedofilii nie dotyczy pojedynczych księży - Kościół siedzi w tym od pięt po czubek głowy, zawsze siedział. To nie tylko ci, którzy gwałcili i molestowali, ale cały zorganizowany proceder tuszowania tych faktów. Ile będziecie to wypierać? Jak można widzieć to wszystko i nadal nawoływać protestujących do poszanowania Kościoła, mówić, że przekraczają granicę, do programów telewizyjnych i radiowych - w “liberalnych” k*rwa mediach - zapraszać na ekspertów prawicowych fundamentalistów i księży, i to w czasie, kiedy kobiety walczą na ulicach z efektami ich sadystycznych działań? Pisać, że jesteśmy zbyt wulgarne? Bo tak nie mówią grzeczne dziewczynki? To jest wojna. Na wojnach dzieją się brzydkie rzeczy. Zwykle potraficie to zrozumieć, kiedy walczą mężczyźni, wtedy można usprawiedliwić nawet zabijanie wroga (ba, za to można liczyć na uznanie i honory) i gwałty, więc może spróbujcie i z wulgarnymi hasłami czy malowaniem po murach. Tę wojnę wypowiedział nam Kościół katolicki, który walczył o jak najdalej idące zaostrzenie przepisów aborcyjnych od 30 lat i któremu PiS musiał się odpłacić za wsparcie w dojściu do władzy. Słyszę, że jakaś tam zakonnica krytykuje pseudowyrok TK i łaskawie twierdzi, że kobieta powinna mieć prawo wyboru, kiedy płód ma ciężkie wady. No dzięki, k*rwa. Pomijając, że to są wciąż bardzo opresyjne postawy, takie głosy to bardzo rzadkie wyjątki, ale to wystarczy, byśmy na okrągło musiały słuchać i czytać pouczające teksty i wywiady, które mają udowadniać, że w Kościele katolickim są w gruncie rzeczy porządni ludzie, to tylko tamci źli ekstremiści i pedofile - podczas gdy przytłaczająca większość duchownych milcząco wspiera naszą opresję. I nigdy nie zrozumiem, dlaczego taka porządna osoba tkwi i legitymizuje sobą bezbrzeżnie szkodliwą, wsteczną i ze wszech miar antykobiecą instytucję. Przypominam, to jest tylko instytucja, nie religia, Jezus nie ma nic wspólnego z całym tym syfem i jako ateistka współczuję mu, że jest w to wmieszany. Na szczęście wierzę, że jeśli w ogóle istniał, to umarł i nie żyje, nie patrzy na nas z chmurki i nie musi zwijać się z żenady obserwując to g*wno. Mam ogromną nadzieję, że to, co się teraz dzieje, długofalowo przyniesie pozytywny skutek. Zliberalizują się postawy wobec aborcji - to się już dzieje, dziewczyny, które dotąd się nie angażowały, zrozumieją, jak ważne jest, by każda z nas miała prawo do decydowania o swoim ciele i że musimy o to walczyć (a nie zastanawiać się, na ile lekarze są w stanie stwierdzić, czy płód ma szanse na przeżycie, a prokurator, czy ciąża powstała wskutek gwałtu) PiS przegra w następnych wyborach i - o ile nie wygra Konfederacja pod rękę z Ziobrą czy coś w ten deseń - ten idiotyczny pseudowyrok przestanie obowiązywać, bo nikt inny nie będzie go uznawał.
To będzie czas, by wywalczyć europejskie standardy w zakresie praw reprodukcyjnych, a więc prawo do aborcji na żądanie. Oglądam relacje z protestów w mniejszych miejscowościach i myślę, że nie ma odwrotu. Pałka się przegła, opadły maski. Duchowni bronią nazioli, którzy pobili i zrzucili ze schodów kościoła dziewczynę, prawicowi politycy mówią wprost, że to, czy i jakie negatywne skutki zakazu odczują kobiety nie ma znaczenia, że ważniejszy jest jakiś płód. Znów ograniczają nasze podstawowe prawa bez naszego udziału, mimo naszego sprzeciwu. W 1993 roku tzw. “kompromis”, który w rzeczywistości był dealem panów w sutannach z panami w garniturach, też był zapłatą Kościołowi za pomoc w dojściu do władzy. Nie możemy tego dłużej tolerować. Nieważne, czy same przerwałybyśmy ciążę, czy jesteśmy wierzące (osoby wierzące też mają aborcje, po prostu o tym nie mówią), nieważne, w którym miejscu naszym zdaniem zaczyna się człowiek, bo to jest pytanie raczej filozoficzne i możemy mieć na ten temat inne zdania, ale musimy wspólnie walczyć, by każda z nas mogła decydować o sobie, bo dorosła, czująca osoba, która jest w niechcianej ciąży, jest ważniejsza niż ledwo rozwinięty płód, któremu jest całkowicie obojętne, czy się rozwinie i urodzi czy zostanie abortowany, bo - za czym przemawiają naprawdę solidne dowody naukowe - nie ma świadomości ani niczego nie czuje. Jeśli zmusimy tę kobietę do donoszenia ciąży, będzie się czuła całkowicie uprzedmiotowiona, przejdzie przez piekło, bo przez dziewięć miesięcy będzie się w niej rozwijało coś, czego nie chce, na co nie jest gotowa, co ma być karą za to, że ważyła się uprawiać seks (i może jeszcze czerpać z tego przyjemność - skandal!), co na zawsze zmieni jej życie, ciało, prawdopodobnie wywoła traumę, przy czym nie ma żadnej gwarancji, że otrzyma wsparcie w wychowaniu, bo “tatuś” może dać nura i olać sytuację (no jasne, kobieta może też oddać do biednych, przepełnionych domów dziecka). Tę władzę trzeba obalić, ale kiedy już to zrobimy, musimy pamiętać, by bardziej dbać o dzieci, które już przyszły na świat, również te z niepełnosprawnościami. Nie dajmy się znów wkręcić, że mamy wybór tylko pomiędzy bardziej a mniej konserwatywną prawicą, nie idźmy na żadne ch*jowe “kompromisy”.
Boję się, co wydarzy się w piątek. Kaczyński de facto wezwał do walk ulicznych. To bełkot starszego, zdesperowanego pana, który jednak nie jest zmyślnym strategiem, ale głupcem, który w środku pandemii, wiedząc, jaka była skala Czarnych Protestów, postanawia zrobić coś, co wie, że wywoła piekło i przyczyni się do wzrostu zachorowań, podczas gdy widzimy, że rząd kompletnie sobie z tym tematem nie radzi. Tylko po to, by móc to wszystko zwalić na protestujące. Nie wiem, jaki procent społeczeństwa da się na to nabrać, ale to nie wyjdzie PiS-owi na dobre. Czuję, że to jest absurdalnie pierwszy poważny krok do liberalizacji prawa aborcyjnego. Lawina ruszyła, Aborcyjny Dream Team, który jeszcze niedawno był hejtowany z każdej strony za okładkę z “aborcja jest ok”, zebrał ponad milion złotych w kilka dni - te pieniądze zostaną przeznaczone na pomoc potrzebującym zabiegu, tabletki poronne, wyjazdy zagraniczne. Mam ciary, jak o tym myślę.
Pokolenie boomersów utyskuje, że młodzież się źle wyraża, nie szanuje świętości i nie kłania się księdzu w pas, bo nie widzi w nim autorytetu - bo i czemu miałaby widzieć? Większość z nas wychowała się w katolickich domach, nauczono nas szacunku do duchownych, traktowania ich jak kogoś ponad, ale coraz więcej osób widzi, że za tym nie idzie żadna rzeczywista wartość, a hipokryzja, pogarda, chciwość, zakłamanie, okrucieństwo, chore umiłowanie cierpienia, oczywiście o ile cierpi ktoś inny.
Kościół katolicki to instytucja, w której kobieta zawsze była i będzie podczłowiekiem, to się zresztą nie bierze znikąd, w Biblii żeńskie bohaterki w najlepszym wypadku rodzą dziecko, będąc przy tym dziewicami (zresztą Maryi nikt nie pyta o zdanie, poczęcie zostaje jej oznajmione), ewentualnie myją facetowi stopy i ogólnie rzecz biorąc służą. Udział Kościoła w wykluczaniu i upokarzaniu kobiet jest nie do przecenienia, jednak to, że bestialskie prawo antyaborcyjne przeforsowano w szczycie pandemii, zawdzięczamy przede wszystkim Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego ekipie.
Czarne Protesty były grzeczne, raczej bez przekleństw, bez bazgrania po murach, bez j*****a kleru. Prezes podtarł sobie nimi dupsko. Nie musicie popierać malowania po murach, przekleństw i wyzwisk, ale miejcie dla tego zrozumienie. Próbowałyśmy inaczej, ale nie da się prowadzić negocjacji z katem, cierpliwość kiedyś się kończy. Naprawdę liczycie, że pokojowe działania mają szansę przynieść skutek w walce z kimś, kto tak cynicznie szachuje ludzkim zdrowiem i życiem? Niech każda i każdy z nas walczy na swój sposób. Z białą różą albo ze sprejem w dłoni. Wandalizm to niszczenie mienia bez wyraźnego powodu - nam powodów do ozdabiania murów nie brakuje. Przestańcie mówić młodym, jak mają bronić swoich praw, że koniecznie z klasą, kulturą, jak przystało na kobiety. Prawa zdobywa się w walce. Jesteśmy w niej razem, ale nie musimy walczyć jednakowo.
Jeśli jesteście wierzący i ze zrozumieniem przeczytaliście Nowy Testament, brońcie swojej wiary przed polskim Kościołem katolickim, a nie przed słusznie wkurwionymi kobietami. Nie dawajcie tej przegniłej instytucji monopolu na waszą religię. Kościół sam go sobie przyznał, nie zrobił tego Bóg, w którego wierzycie, nie zrobił tego jego syn ani duch święty.
To nie my zaczęłyśmy tę wojnę. Krzyczenie “wypierd*lać”, wchodzenie do kościołów z transparentami czy bazgranie na murach to nie jest rozwiązanie, tak jak akcja #MeToo nie była rozwiązaniem problemu przemocy seksualnej - a ostatecznością, krzykiem rozpaczy, wyrazem bezsilności. Zbyt długo uznawałyśmy, że Kościół to święta krowa, która może raz po raz na nas pluć, a i tak należy się jej szacunek i nietykalność.
#NiechMuryRuną
Post edytowany
Załączone materiały graficzne widoczne są dla zalogowanych użytkowników