Był prawdziwym przywódcą, któremu przyszło zmierzyć się z bezduszną gdańską sitwą. Podjął walkę i protest głodowy, gdy jego ciężko chorą żonę eksmitowano na bruk z komunalnego mieszkania.
Wkrótce przed siedzibą prezydenta Gdańska wyrosło miasteczko namiotowe okupowane przez emerytów pozbawianych mieszkań. Dąbrowski tłumaczył, że kamieniczki na gdańskiej starówce zamieszkałe są w większości przez ludzi w podeszłym wieku, którym nie dość, że nie wystarcza na leki, to znaczne podwyżki czynszu wpędziły w nierówny konflikt z magistratem. Profesor bez ogródek wskazywał, że mieszkania emerytów na gdańskiej starówce są łakomym kąskiem dla bezdusznych miejskich urzędników. Chciał ustąpienia z urzędu prezydenta Adamowicza. Jego strajk głodowy pod gdańskim magistratem odbił się szerokim echem na całym świecie. Relacjonowała go szeroko telewizja CNN i Al. Jazeera. W Polsce odwrotnie, poza Naszym Dziennikiem, TV Trwam, Radio Wnet, Gazetą Polską czy wPolityce.pl media mainstreamu protest Dąbrowskiego zgodnie naznaczyły omertą milczenia.
Ze względów zdrowotnych przerwał strajk głodowy i znalazł się w szpitalu. Po kilkunastu dniach zmarł.
Oglądając i słuchając hymnów pochwalnych na temat Prezydenta Gdańska przypomina mi się przypowieść o bogaczu i Łazarzu.
https://kfp.pl/gdansk-glodowka-eksmitowanego-...