"Kto Ty jesteś? Polak mały. Przeproś za to, żeś jest biały"
Amerykańska lewicowa aktywistka, pisarka ubiegająca się o nominację partii Demokratów w najbliższych wyborach prezydenckich - Marianne Williamson, w lipcu tego roku podczas jednego ze spotkań z potencjalnymi wyborcami, zaapelowała do siedzących na sali białych ludzi, by przeprosili siedzącą najbliżej czarnoskórą osobę. To była cała, długa formułka, ona mówiła do mikrofonu, a stado baranów powtarzało za nią: "Ja, biały Amerykanin, przepraszam Ciebie i Twoich afroamerykańskich przodków", itp. Prawda, że to urocza psychoza? Kiedy ostatnio słyszałeś, jak ktoś na lewicy nawołuje czarnoskórych, żeby przeprosili za swoje - motywowane rasowo i etnicznie - zbrodnie na białych mieszkańcach RPA? No właśnie.
Z ciekawości postanowiłem wygooglować sobie nazwisko pani Marianny Williamson, na zasadzie: "a co mi szkodzi". Ech, prozak, prozak, ty cholerny, nieomylny naziolu SS-mański. Znowu trafiłeś. Amerykańska Wikipedia: "Her grandparents were Russian Jewish immigrants. Her grandfather changed his surname from Vishnevetsky to Williamson after seeing "Alan Williamson Ltd" on a train." Tego chyba nie trzeba tłumaczyć?
Lecimy dalej. Pani Rosanna Arquette, amerykańska aktorka, znana między innymi z "Pulp Fiction" oprócz ról filmowych, zasłynęła zdjęciem, na którym klęczy na tle amerykańskich flag, w pogardzie dla nich. Dopisała: "Nigdy już nie wstanę dla amerykańskiej flagi". Jak dla mnie to ty już możesz kobito w ogóle nigdy z tych klęczek nie wstawać, i tak już jesteś niewolnicą lewackiej psychozy. No, ale ja dzisiaj nie o tym. Ta sama Rosanna Arquette wrzuciła tweeta o następującej treści: "Przepraszam za to, że urodziłam się biała i uprzywilejowana. To wywołuje we mnie obrzydzenie. I czuję z tego powodu ogromny wstyd". Skarbie, ty nie przepraszaj za to, że urodziłaś się jako biała - ty przepraszaj za to, że umrzesz jako idiotka.
A co na to stara, dobra Wikipedia? "Jej matka była Żydówką pochodzącą z rodziny, która wyemigrowała z Polski i Rosji". Zaskoczeni? Ja też nie. Zresztą, jej kretyńską wypowiedź świetnie skomentował amerykański publicysta, Gordon Boronow: "To tak jakby domagać się przeprosin od Brada Pitta za to, że urodził się jako przystojniak". Przecież też jest dzięki temu uprzywilejowany, więc niech dupek przeprasza! Ja się domagam od Gasiuk-Pihowicz przeprosin za to, że jest nieprzeciętnie inteli... a nie, czekaj, spaliłem.
Kolejny przykład. Niejaki Beto O'Rourke to konkurent wymienionej już w tym tekście Marianny Williamson, w wyścigu o poparcie "Demokratów" podczas walki o zrzucenie Trumpa z fotelu prezydenckiego. A u "Demokratów" to jest tak, że im bardziej ci wstyd za to, że jesteś biały, tym większa szansa na to, że cię zaakceptują czerwoni.Dlatego O'Rourke nie certoli się w czułe słówka tylko wali z grubej rurki: "Ten kraj został zbudowany na fundamentach z białej supremacji". A jak jest gadka o białej supremacji, to zaraz idzie z nią w parze kajanie się, wstyd, poczucie winy i wszystkie inne formy pigmentofobii. Ci sami ludzie, którzy do jednego ucha nam wrzeszczą, że nie ma żadnych ras, że jest "tylko jedna ludzka rasa" - do drugiego ucha plują nam, że powinniśmy się wstydzić tego, że jesteśmy biali, i powinniśmy za to przepraszać. No ale skoro jest tylko jedna rasa, to kogo mamy przepraszać za to, że jesteśmy jasnojednolici, a nie ciemnojednolici? Kogo mamy błagać o przebaczenie? Pingwiny? Pandy?
Żydowska agencja informacyjna "Forward.com" napisała: "W 2004 roku, O'Rourke na spotkaniu z pro-izraelskimi działaczami mówił o tym, że ma żydowskich przodków". Warto dodać, że pan Beto O'Rourke z entuzjazmem podchodzi do pomysłu utworzenia komisji mającej uprawnienia do wypłacania reparacji czarnoskórym.
Kolejna artystka to Sally Boynton Brown. Podczas jednego ze swoich przemówień, rzekła do mikrofonu: "Moim zadaniem jest uciszać białych ludzi, kiedy próbują się wtrącać. Moim zadaniem jest upewnić się, że rozumieją, iż są uprzywilejowani". Następnie wyraziła ubolewanie, że stan Idaho jest strasznie biały, a na koniec poinformowała, że wszyscy powinniśmy zostać przeszkoleni, i że ona również powinna być szkolona z tego, jak uczyć innych białych ludzi żeby zamykali gębę i nie wtrącali się, zwłaszcza w sprawach politycznych. Warto dodać, że sama jest... biała. Powiecie - psychoza. Paranoja. Obłęd. Po co takich chorych ludzi nagłaśniać,ich trzeba leczyć. Na tym polega cały tragizm tej sytuacji - nie tylko nikt nie kwapi się, żeby leczyć ludzi z tego wyniszczającego zdrowie psychiczne stanu jakim jest dzisiejsze lewactwo, nie tylko taka pani Sally nie jest leczona na intensywnej terapii, ale dopuszcza się ją do bardzo wysokich stanowisk. Przez kilka lat była dyrektorem wykonawczym partii Demokratów w tym cholernym, białym Idaho.
W podobne tony uderza kolejna amerykańska lewaczka, Elizabeth Warren.Ta ancymonka nie tylko biadoli o jakiejś "białej supremacji", ale otwartym językiem nazywa ją... wewnątrzkrajowym terroryzmem. Trumpa z kolei nazywa "białym suprematorem". Senator Cory Booker z amerykańskiej Platformy, czyli partii "Demokratów", przekonuje filozoficznie: "Nie wystarczy powiedzieć: nie jestem rasistą. Jeśli istnieje takie zjawisko jak rasizm, musisz stać się antyrasistą! To samo dotyczy antysemityzmu". Hmm... To samo dotyczy antysemityzmu...? Czyli jeśli istnieje takie zjawisko jak semici, to nie wystarczy powiedzieć: nie jestem semitą, musisz stać się antysemitą?! No nieźle!
Senator chyba zrozumiał, że się zamotał, więc wolał sprecyzować: "Nie mogę siedzieć bezczynnie, kiedy moi żydowscy bracia i siostry muszą stawiać czoła temu rodzajowi przemocy i zła". No ale tu się przecież rodzą kolejne pytania. Skoro walczymy z uprzywilejowaniem białych, to jakim prawem nadajemy specjalne przywileje akurat Żydom, a nie na przykład - no powiedzmy, powiedzmy, pierwszy przykład z brzegu - no niech będzie, że - Polakom. Dlaczego pan senator siedzi bezczynnie zamiast przylecieć do Polski i pomóc swoim polskim braciom i siostrom w walce z antypolonizmem? I jeszcze jedno pytanie - skoro nie wystarczy powiedzieć "nie jestem rasistą" i trzeba zostać antyrasistą, to czy ta sama zasada dotyczy komunizmu? Nie wystarczy powiedzieć "nie jestem komunistą", i trzeba zostać antykomunistą? Jeśli tak, to niech pan senator koniecznie do nas przyleci i powie o tym wyborcom partii, które są bezpośrednimi spadkobiercami komunizmu lub były zakładane przez komunistycznych agentów (jak Platforma Obywatelska). Może pana senatora posłuchają, skoro mnie nie chcą. Tylko, cholerka, jak mają posłuchać pana senatora, skoro on o komunizmie złego słowa nie mówi...?
A wiecie co się dzieje, gdy biały nie ma ochoty kajać się za to, że jest biały? Może skończyć jak pracująca na uniwersytecie Camille Davis, która wdała się w dyskusję na temat uprzywilejowania białych z czarnoskórym profesorem, Lionelem McIntyre'em. A że nie wiedziała, iż - zgodnie z opinią wspomnianej wyżej pani Sally Boynton Brown - biali mają zamknąć mordy, siedzieć w kącie i nie wtrącać się, bo nie mają prawa głosu, to pan profesor wytłumaczył jej to... ręcznie. Uderzył ją zaciśniętą pięścią w twarz. A że ta akademicka dysputa odbyła się w miejscu publicznym - pan profesor był potem ciągany po sądach. Kara? Trzy dni prac społecznych. 99,9 proc. z was dowiaduje się o tej sprawie tu i teraz - a wyobraź sobie co by się działo, gdyby role były odwrócone. Gdyby w dyskusji na tematy rasowe,biały profesor uderzył czarnoskórą rozmówczynię.
W Pensylwanii młodzieżówka "Demokratów" rozdała uczniom białe przypinki i namówiła część z nich, żeby chodziła z tą przypink do szkoły i w ten sposób prowokowała do dyskusji o białej supremacji. Jeszcze jeden genialny lewicowy gest zmieniający świat. Tymczasem niejaka Lisa Jordan Powell pokusiła się o napisanie pracy naukowej na jakże ważny i aktualny temat, mianowicie: "Niebezpieczna białość dyni". Tak, mi też brzmi to jak żartobliwy tytuł jakiejś punkowej płyty, a dynia nie kojarzy mi się z bielą, choć okazuje się, że jest taka odmiana. Autorce chodziło jednak głównie o popularny w Stanach, serwowany między innymi w Starbucksie, napój o nazwie "Pumpkin Spice Latte", podawany z białą pianą na wierzchu. Ale znowu - to nie biel piany jest tu kluczem. Ona dopatrzyła się w tym napoju spisku obmyślonego przez białych dla utrwalania białej supremacji. "To produkt kultury kawiarnianej, z całym ich kodem rasowym i gender" - tłumaczy autorka. Jej zdaniem ten napój to symbol luksusu, a luksus to symbol białej supremacji. Można? Morzna.
"New York Times" z kolei opublikował następujący list od zdesperowanego czytelnika: "Moje życie wypełnione jest wstydem. Białym wstydem. To nie pomaga ani mi, ani innym, a na pewno nie ludziom o innym kolorze skóry. Mam wrażenie, że nie ma innego "ja" poza moją tożsamością osoby białej, wyższej klasy średniej, cisseksualnej (nie sprawdzajcie co znaczy to słowo, nie warto zaśmiecać sobie miejsca w mózgu - dop. RP). Czuję, że samo moje istnienie rani ludzi. Czuję jakbym zajmował przestrzeń, która powinna należeć do kogoś innego. Niby uważam się za sprzymierzeńca, bo czytam teksty pisarzy o innym kolorze skóry, uczę się właściwego zachowania, głosuję zawsze tak, by nie urazić ludzi o innym kolorze skóry i innych mniejszości. Dyskutuję o naszym uprzywilejowaniu z innymi białymi ludźmi, biorę udział w kursach, które dodatkowo mnie edukują, wpłaciłem pieniądze na konto fundacji zajmującej się prawami osób czarnoskórych. Obawiam się jednak, że to wszystko za mało. Odczuwam egzystencjalny gniew, nie mogę znaleźć sobie miejsca. Jak mogę z moim (białym) dziedzictwem być kimś więcej?"
K****, jak wam wszystkim tak bardzo źle być białasem, to zapraszamy do Polski na festiwal Jureczka. Rzućcie się w błoto, wytarzajcie się jak świnie, potem się nie myjcie, i kto wam wtedy zarzuci, że jesteście biali? Chyba tylko ślepy! Wysmarujcie się brudem, idźcie prosto pod rurę w oczyszczalni "Czajka", złapcie kolor i po problemie. Kto wam zabroni? No tylko nie mówcie, że znowu Kaczyński, bo tym razem nie uwierzę!
https://wsensie.pl/publicystyka/18-komentarze/334...