Pisałam, że na słowa krytyki jestem gotowa. Zdania nie zmienię - to ich sprawa, owszem, ale skutki palenia w ogóle okazują się już nie tylko ich sprawą. Więcej nie zabieram głosu w tej dyskusji.
Są ludzie, których nigdy na nic nie będzie stać i zawsze będą tylko po stronie żądających, bo im się należy. Wiem, co mówię. Prosty przykład: mamuśka, która niezmiennie szwenda się po mieście z papierochem w zębach, od dobrych ludzi dostaje ubrania dla dzieci. Okazuje się, że nie pierze ich, tylko wyrzuca, bo i tak dostanie następne. Fajki kupuje ciągnąc kasę z pomocy społecznej (czy to najważniejsza potrzeba w konfrontacji z jedzeniem i lekami dla dzieci, na które, jak mówi nie ma....)? Ja chodzę w ciuchach, które kupiłam kilka lat temu. Nie robię z domu szmaciarni, nie kupuję bez sensu kolejnych, BO WIEM NA CO MNIE STAĆ.