KARTKA Z KALENDARZA – zdarzyło się 28 lutego
1944
Zbrodnia w Hucie Pieniackiej – ludobójstwo na polskiej ludności cywilnej w Hucie Pieniackiej, w wyniku której śmierć poniosło od 600 do 1500 osób. Pacyfikacji dokonali, według śledztwa IPN, żołnierze 4 Pułku Policyjnego SS złożonego z ochotników ukraińskich do SS-Galizien wraz z okolicznym oddziałem Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i oddziałem paramilitarnym składającym się z nacjonalistów ukraińskich.
Huta Pieniacka liczyła wówczas 172 gospodarstwa i około 1000 mieszkańców, we wsi znajdowało się również spora liczba uciekinierów (m.in. z Wołynia), którzy opuszczali miejsca zamieszkania obawiając się fali morderstw dokonywanych przez nacjonalistów ukraińskich i wspomagających ich miejscowych ukraińskich chłopów. Z rzezi ocalało około 160 osób.
Masakra.
Oddział 4 pułku policji SS wspomagany przez chłopów z okolicznych wsi, i według niektórych źródeł przez sotnię UPA „Siromanci” oraz policjantów z Podhorzec, otoczył wieś ze wszystkich stron. Po wystrzeleniu rakietnicy, wieś została ostrzelana; mieszkańcy zaczęli uciekać i chować się w piwnicach lub wcześniej przygotowanych schronach. Po ostrzale do wsi wkroczyli ukraińscy żołnierze SS i cywile Ukraińcy. Uciekających mieszkańców rozstrzeliwali. Pozostałych wyprowadzali z domów i grupami prowadzili do kościoła. Zachowywali się przy tym bestialsko, np.: 70-letnią Rozalię Sołtys ugodzili bagnetem, rozpruwając jej brzuch, innej kobiecie zabili noworodka, rzucając nim o mur, zastrzelili rodzącą kobietę. Około dwudziestu osób, spośród doprowadzonych, ukryło się w piwnicy lub na wieży kościelnej, dzięki czemu udało im się przeżyć. Kiedy rozeszła się wiadomość, że kościół jest zaminowany i zostanie wysadzony w powietrze, wybuchła panika, a zamknięte drzwi nie pozwalały wydostać się na zewnątrz. W stodole rodziny Relichów zaryglowano ok. 40 osób, budynek odrutowano i oblano benzyną. Zamkniętych spalono żywcem. Ze stodoły wydostało się 8-10 dziewczyn, ostrzeliwanych w ucieczce przez żołnierzy. Ze stodoły ocalała m.in. Wanda Gośniowska, której córka, Małgorzata Gośniowska-Kola, obecnie prowadzi Stowarzyszenie Huta Pieniacka. Każdy dom i zabudowanie było grabione przez przybyłych z wojskiem cywilnych Ukraińców, którzy zrabowany dobytek ładowali na wozy i wywozili. Pod kościołem zginął dowódca samoobrony Kazimierz Wojciechowski. Jak twierdzą świadkowie, oblano go łatwopalną cieczą i podpalono. Wcześniej, jeszcze w domu, zamordowano jego żonę, córkę i ukrywających się tam Żydów. Po południu rozpoczęto wyprowadzać z kościoła kilkudziesięcioosobowe grupy, które doprowadzano do stodół i drewnianych zabudowań gospodarczych. Następnie obiekty te ostrzeliwano z broni maszynowej i podpalano. Około godziny 17. sprawcy krwawej pacyfikacji opuścili wieś. Ocalały cztery zabudowania położone na uboczu, kościół i szkoła. Nieliczni mieszkańcy, którym udało się przeżyć, znaleźli schronienie w Hucie Wierchobuskiej, Złoczowie i innych okolicznych miejscowościach. Pomordowanych pochowano w dwóch zbiorowych mogiłach koło kościoła i szkoły. O pacyfikacji wsi informowała wydawana we Lwowie ukraińska gazeta Lwiwskie Wisti, podano również, że śmierć poniosło 868 osób w Hucie Pieniackiej.
Upamiętnienie ofiar zbrodni. Uroczystości w 2009.
Przed rozpoczęciem obchodów ukraińscy deputowani lwowskiej rady obwodowej z Bloku Julii Tymoszenko zaapelowali do prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, aby nie brał udziału w obchodach, natomiast nacjonalistyczna partia „Swoboda” zapowiedziała, że w dniu uroczystości w bliskim sąsiedztwie odsłoni własny pomnik z napisem dla upamiętnienia rzekomych ofiar „polskich szowinistów z Huty Pieniackiej”, z kolei lwowski radny Rostysław Nowożenecza żądał demontażu pomnika wystawionego w 2005 roku.
Strona ukraińska przez dwa lata blokowała umieszczenie daty zbrodni na monumencie.
Obchody 65. rocznicy wydarzeń odbyły się 28 lutego 2009 z udziałem kilkudziesięcioosobowej reprezentacji rodzin ocalałych z masakry zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Huta Pieniacka”, którym Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych odmówił dofinansowania wyjazdu. Wśród uczestników były 4 osoby urodzone w Hucie Pieniackiej, którym udało się uratować z zagłady.
Uroczystości próbowała zakłócić grupa ponad stu ukraińskich demonstrantów, którzy mieli ze sobą czerwono-czarną flagę, symbol OUN, oraz flagi współczesnej nacjonalistycznej ukraińskiej partii Ogólnoukraińskie Zjednoczenie Swoboda. Według Swobody pomnik na miejscu zbrodni jest ... nielegalny. Na pomniku brak jakiejkolwiek informacji kto dokonał tej straszliwej zbrodni.
Swoboda ustawiła tablicę z własną wersją wydarzeń. Tablica czerwono-czarna (a jakże) przedzielona na pół, po jednej stronie tekst po ukraińsku, po drugiej – po angielsku. Na górze napis: „Prawda o Hucie Pieniackiej”. „W czasie II wojny światowej wieś Huta Pieniacka była jednym z największych centrów przebywania (bazowania) polskich żołnierzy z Armii Krajowej i bolszewickich ugrupowań dywersyjnych w Galicji, którzy silnie terroryzowali okoliczne wsie ukraińskie. 28 lutego 1944 roku niemiecka władza okupacyjna przeprowadziła wojskową operację likwidacji polsko-bolszewickich ugrupowań. Na początku lat 80. radziecko-polska propaganda przekazywała nieprawdziwe informacje o zniszczeniu wioski Huta Pieniacka przez Dywizję SS „Galicja” i żołnierzy OUN-UPA. Ta wersja rozszerza się intensywnie i dzisiaj w Rzeczpospolitej Polskiej jako metoda dyskredytacji ukraińskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego i przykrywania bezprawia (czynienia zła) okupacyjnej polityki Polski na ziemiach zachodnioukraińskich. (…).
Zaprzeczanie zbrodni.
Taras Huńczak, Andrij Bolanowśkyj i Roman Kolisnyk, autorzy ukraińscy, zaprzeczają udziałowi Ukraińców w masakrze w Hucie Pieniackiej. Nie biorą pod uwagę źródeł polskich, żydowskich, sowieckich i ukraińskich, które potwierdzają udział UPAaińców w masakrze. Ewentualnie piszą, że ofiary cywilne były ... przypadkowe.
Zbrodnia w Korościatynie - zbrodnia popełniona przez UPA z pomocą ludności ukraińskiej w nocy z 28 na 29 lutego 1944 na Polakach, mieszkańcach wsi Korościatyn na Podolu w dawnym powiecie buczackim województwa tarnopolskiego.
Około godziny osiemnastej, gdy warty samoobrony polskiej dopiero obsadzały posterunki, do Korościatyna równocześnie z trzech stron nadciągnęły oddziały Ukraińskiej Powstańczej Armii wspierane przez okoliczną ludność ukraińską. Łącznie liczbę napastników oceniono na 600 osób.
UPAińcy zajęli stację kolejową, gdzie przecięli druty telegraficzne, zerwali tory i przystąpili do mordowania urzędników kolejowych oraz podróżnych oczekujących na pociąg. Zabito tam 21 osób, w tym przez przypadek jednego Ukraińca. Następnie napastnicy rozpoczęli mordowanie ludności we wsi, najczęściej przy użyciu siekier, noży i bagnetów, a także broni palnej. Oprawcy torturowali niektóre ofiary, wycinając im języki, wydłubując oczy, obcinając piersi kobietom. Zdaniem świadków napastnicy podzielili się na trzy grupy: jedna zajmowała się zabijaniem, druga rabunkiem mienia, które ładowano na sanie, a trzecia podpalaniem zabudowań. Rzeź trwała do rana. Eksterminację przerwała odsiecz polskiego oddziału partyzanckiego z oddalonych o 12 km Puźnik. Podczas rzezi na stacji kolejowej i we wsi zamordowano łącznie 156 osób, w tym kilkanaścioro dzieci w wieku od 4 do 12 lat. 1 marca Niemcy sfilmowali zgliszcza wsi i wykonali zdjęcia ofiar. Następnego dnia większość z nich pochowano na cmentarzu w Korościatynie we wspólnej mogile. Polacy, którzy ocaleli z rzezi, przenieśli się do Monasterzysk.
----------------
114. Ściskanie razem dwie ofiary drutem kolczastym.