1500 euro kosztował MOSKWĘ patriotyzm Polaków którzy zniszczyli pomnik Upa
HIENY CMENTARNE ZA 1500 EURO + 1530 DOLARÓW
„Cieszę się z pokładanego zaufania. W napięciu oczekuję na ocenę” – pisze Wojciech Wojtulewicz[1] swojemu mocodawcy białoruskiemu maklerowi politycznemu Aleksandrowi Usowskiemu[2] po zdaniu raportu z wykonania zlecenia za 1500 euro na „Akcję Cmentarz”. Tak nazwali przeprowadzoną pod patronatem Mateusza Piskorskiego dewastację pomnika Ukraińskiej Armii Powstańczej w Hruszowicach 20 września 2014 roku, która była pierwsza z całej serii[3] prowokacji w ramach tzw. polsko-ukraińskiej „wojny pomnikowej”. Usowski: „Teraz rozchodzi się głównie o to, żeby wasze video spodobało się w Moskwie, wówczas zaproponujemy im więcej takich akcji”[4].
Sprzeciw wobec takiego dewastowania pomników ukraińskich, nawet tych postawionych nielegalnie jak ten w Hruszowicach, nie oznacza w żaden sposób podpisywania się pod zbrodniczymi czynami UPA. Sprzeciw budzi to, że w te akcje są zamieszane siły jawnie współpracujące z Rosją, która nie powinna uczestniczyć w polsko-ukraińskim sporze historycznym. Kremlowi zależy wyłącznie na podsycaniu wrogości między naszymi narodami: pamięć ofiar ludobójstwa popełnionego przez ukraińskich nacjonalistów jest pracownikom Łubianki i ich polskim podwykonawcom tak samo obojętna, jak pamięć ofiar mordowania Polaków w ZSRR w ramach tzw. ”Operacji Polskiej” NKWD w latach 1937-1938, których liczba przewyższyła liczbę ofiar Wołynia.
O wyburzeniu tego pomnika miesiąc temu 26 kwietnia 2017 roku[5] przez bojówkę złożoną z podkarpackich działaczy Ruchu Narodowego[6], na czele ze związanym[7] z Andrzejem Zapałowskim[8] i Mirosławem Majkowskim[9][10] liderem podkarpackiego RN Markiem Kulpą[11], z aprobatą nie tylko w wójta gminy[12], lecz także Ministerstwa Kultury[5], napiszę w kolejnym artykule. Na razie opowiem o tym, jak ponad dwa lata temu białoruski makler polityczny Aleksander Usowski zapłacił za pierwszą demolkę, całkowicie nielegalną, którą zlecił swojemu głównemu podwykonawcy dywersji w Polsce – Wojciechowi Wojtulewiczowi, wówczas ze Samoobrony. Przebieg akcji wynika z ich korespondencji. Wpisy Usowskiego przetłumaczono z oryginalnego rosyjskiego.
Akcja odbyła się zgodnie z planem 20 września bladym świtem. Pod dowództwem Wojtulewicza w „akcji dywersyjnej[13]” udział wzięli: stały bywalec pikiet antyukraińskich[14], działacz Obozu Wielkiej Polski[15] Marcin Czerniewski[16], który – ciekawe zestawienie – udziela się[17] także (z Wojtulewiczem!) w fanklubie ambasady Korei Północnej KFA[18]; muzyk zespołu „The Poisoned Hearts”[19] Adam Pawłowski[20], krewny[21] (może brat) Agnieszki Pawłowskiej[22] z partii „Zmiana”, aktualnej partnerki sekretarza Tomasza Jankowskiego[23]; i na doczepkę teść Wojtulewicza[24], którego nazwiska nie ustaliłem. Przebieg prowokacji jest udokumentowany w zdjęciach i filmach, które Wojtulewicz opublikował w Internecie[25], a Usowski przesłał dalej swoim moskiewskim mocodawcom, jak również w materiałach zdobytych przez ukraińskich hackerów razem z całą korespondencja Usowskiego.
Wróćmy jednak do przygotowań. 9 września 2014 roku Wojtulewicz informuje Usowskiego, że przygotowania do „akcji cmentarz” koordynuje Mateusz Piskorski: „Mateusz zlecił koordynację pewnemu młodzieńcowi, więc ja tylko 6-go zapowiedziałem, że będziemy dążyć do likwidacji pomników UPA a kilka dni później Przewodniczący Ochrony Pamięci, Pomników i tej reszty hujni publicznie stwierdził wbrew postanowieniu Rady, że ponoć z jakichś względów istnieją przyczyny obiektywne usunięcia tychże!”[26]
Usowski odpowiada: „Ty organizujesz 5-6 młodych facetów, którzy okleją pomnik UPA fotografiami zabitych dzieci, to wszystko zapisując na kamerę i puszczając na Youtube – ja mówię Moskwie, że jesteś bohaterem, potrafiącym to zrobić. W Moskwie patrzą na efektywność roboty.”[27] Wojtulewicz jest zachwycony z powierzonego zadania i cieszy się z możliwości utarcia nosa Piskorskiemu: „Cieszę się z pokładanego zaufania i postaram się podjąć odpowiednie działania, niezależnie od innych, czyli wersję mix, której pewien etap postaram się przeprowadzić w sposób tajny, innymi siłami. Oczywiście będę palił głupa o pewnym etapie.”[27]
Usowski przechodzi do konkretów budżetowo-organizacyjnych i obiecuje finansowanie: „Wynajęcie autobusu z Warszawy do pomnika – 200 dolarów, wyżywienie w drodze na pięciu ludzi – 200 dolarów, fotografie – 100 dolarów, wideo i foto – no niech jeszcze 100. Stówę stróżowi cmentarza, żeby się nie mieszał. Przyjechać trzeba wcześnie rano, o 6 godzinie, żeby było już widno i jeszcze nikogo nie było na cmentarzu. Podeszli, rozkleili fotografie, wszystko utrwalili na fotografii i wideo – i od razu wyjechali. Cała akcja – 5 minut! Ja tobie choćby jutro wyślę 600 dolarów na ten cel.”[28]
Wojtulewicz powołuje się na doświadczenie zdobyte w PRL-owskich służbach: „To przygotowanie normalnej akcji dywersyjnej[…] Szkoliłem grupy dywersyjno-rozpoznawcze w Karpackiej Brygadzie WOP na szczeblu dowódcy kompanii, więc logistycznie mam to już rozpracowane. Zwłaszcza dla tak małej grupy. Muszę jeszcze tylko mieć wiedzę na temat kosztów materiałów i transportu. Najważniejsza jest droga odwrotu. I nad tym pracuję, bo musi być kilka wariantów. Jeden z nich, to nawet wjazd na kilka godzin na terytorium Ukrainy.”[13] Później, w lutym 2015 roku Wojtulewicz rozwinie ten wątek swojej kariery: „Ja dostałem stopień oficerski w 1980r. a w 1985r. byłem oddelegowany do szkolenia nowopowołanych funkcjonariuszy jako dowódca kompanii szkolnej do Karpackiej Brygady WOP na trzy miesiące. Ponadto byłem też strzelcem wyborowym.”[29]
Wojtulewicz wraca do kwestii budżetu: „Przejazd ekipy 1000. Drukarka 1000. Aparat 1200. Trójnóg 130. Karty pamięci 2 szt. 60. Do tego dojdą jakieś drobiazgi, jak sztyce do zdjęć i tablice, to powinienem znaleźć w sklepie ogrodniczym(chyba) pewnie do 200 zł. Wychodzi ok. 3600, ale jest dokonana inwestycja jest na dłuższy czas.”[30] Usowski: „W porządku. 3.600, tak 3.600. To jest 900 euro?[30] – Wojtulewicz potwierdza, a Usowski nie widzi przeszkód: „Jeśli twój syn się zgodzi, ja jutro wyślę ci 900 euro na niego”[31]. Wotulewicz woli jednak, by tym razem pieniądze trafiły na inne konto, niż zwykle. „PKO SA 66 1249 1037 1111 0010 4745 0988. To konto córki. Olena Varankovych”[31]. „OK, jutro rano przeleję”[31] – odpowiada Usowski. Działa szybko i podwaja budżet. Już 12 września pisze: „Wysłałem 2000 Euro (8000 złotych) kod banku wysyłającego 153801635, polecenie zapłaty nr 2 z dnia 12.09.2014 roku. Otrzymująca Olena Waranowicz”[32].
Olenę Warankowicz (Varankovych, Warankowycz) należy więc zaliczyć do współsprawców dewastacji w Hruszowicach. W rzeczywistości Wojtulewicz jest jej ojczymem[33], a nie ojcem. Warankowicz jest córką jego rosyjskiej żony Swietłany, która razem z mężem kandydowała do sejmiku województwa mazowieckiego z listy Samoobrony[34]. Wojtulewicz stwierdza, że Warankowicz mieszkała u dziadków za Uralem; przy jej zdjęciu ojczym daje do zrozumienia[35], że w Dimitrowgradzie. Tymczasem okazuje się, że Warankowicz ma obywatelstwo ukraińskie: Wojtulewicz opowiada Usowskiemu, że w wyborach ukraińskich w 2014 roku postanowiła nie głosować uznając, że „to nie jest jej państwo”[36].
Dlaczego aż 2000 euro? Miało być 900. Odpowiedź przynosi korespondencja z 14 września. Rano Usowski wysyła Wojtulewiczowi długi email[37], w którym potwierdza przelanie takiej kwoty i przedstawia szczegółową instrukcję przeprowadzenia akcji, w najdrobniejszych szczegółach. Projekt między czasie został rozbudowany o wyskok pod ambasadę Ukrainy w Budapeszcie, gdzie wówczas Usowski nie miał jeszcze sprawdzonej ekipy. Musiał używać Polaków do pozorowania Węgrów, wszak jak wiadomo „Polak Węgier dwa bratanki, i do szabli i do szklanki”.
Wojtulewicz odpowiada potwierdzając przyjęcie i zrozumienie rozkazu: „Układaliśmy następujący plan: Wyjeżdżamy około północy na rano jesteśmy. Robimy dekorację. Z jednej strony flaga polska z drugiej Noworosji. Wbijamy po 7 zdjęć, zawieszamy banery, nagrywamy, fotografujemy. Zdejmujemy banery, zwijamy flagi. Pozostawiamy fotografie (wszystkie). Wysyłam zebrany materiał do Ciebie, gdy już jedziemy do Budapesztu. Przyjeżdżamy wczesnym popołudniem. Rozwieszamy materiał, ustawiamy znicze odczytujemy krótki list po angielsku. Wszystko nagrywamy, później fotografujemy ekspozycję[…] Wsiadamy w samochód i wracamy do Warszawy. Po przekroczeniu granicy, natychmiast wysyłam Ci całość materiału. W niedzielę rano jesteśmy w domu abyśmy mogli odpocząć przed pracą w poniedziałek.”[38]
16 września konspiratorzy zdają sobie sprawę, że pieniądze nie dotarły, bo Wojtulewicz pomylił cyfrę w numerze konta Oleny Warankowicz – prawidłowy numer to 66 1240 1037 1111 0010 4745 0988. Usowski przesyła emailem potwierdzenie przelewu[39]. Wojtulewicz oczekuje jednak pieniędzy przed akcją, więc ustalają przekazanie środków przez serwis Western Union. Usowski: „Nie martw się. Ja tobie jeszcze dziś wyślę kasę przez Western Union. O godzinie 15 czasu warszawskiego. Więc dostaniesz je jeszcze dzisiaj.” „Problem jednak w tym” – kontynuuje Usowski – „że ja nie mam 2000 euro, mogę ci podesłać jedynie 1500. Tobie 1500 powinno jednak wystarczyć na przeprowadzenie akcji i na cmentarzu, i w Budapeszcie.”[40] Raczej niskobudżetowy Usowski miał bowiem 2000 euro „zainwestowane” w nieudany przelew do Oleny Warankowicz i czekał na zwrot z białoruskiego banku, więc zabrakło. A przynajmniej Wojtulewicz miał w to uwierzyć.
19 września wieczorem – ostatni meldunek Wojtulewicza przed akcją: „Cześć! Wkrótce ruszamy. Dziś była u mnie telewizja rosyjska i robili reportaż ze mną. Opowiadałem o planowanej akcji w Hruszowicach. Czekam na ekipę. Pracy było mnóstwo, ale wszystko jest tak jak zaplanowaliśmy.”[41] O konieczności oprawy medialnej rosyjskiej telewizji Wojtulewicz już wspomniał 10 września: „A ponadto mam pomysł by trochę czasu po [akcji] pojawiła się rosyjska telewizja i to sfilmowała. Powiedzmy pół godziny później. Nas już dawno tam nie będzie, lecz damy im znać, że mogą już jechać filmować.”[42] W późniejszej korespondencji Wojtulewicz dopisał, że chodziło o Marinę Naumową[43] z Kaliningradzkiego oddziału telewizji państwowej Rossija-1.
Zgadza się: właśnie tego 19 września odbyła się pod ambasada Ukrainy w Warszawie kolejna z serii pikiet, uwzględniona w raporcie miesięcznym Usowskiego przesłanym do swoich rosyjskich klientów za okres 23.08.2014 do 21.09.2014. W nagraniu[44] można obejrzeć, jak Naumowa cierpliwie prowadzi wywiad ze Sławomirem Zakrzewskim[45] z „Ruch Suwerenności Narodu Polskiego”, który nawija jak zwykle o Żydach, którzy napadli na Słowian na Majdanie, podczas gdy na rosyjski „tłumaczy” Witold Słoniński ze Związku Słowiańskiego. W materiale telewizyjnym Naumowa prowadzi wywiad z Czerniewskim[14], który wypowiada się po rosyjsku.
Wojtulewicz nie był w pełni zadowolony – inscenizacje zepsuł[46] miejscowy starszy pan, który usiłował zapobiec akcji. Wojtulewicz go potraktował po swojemu, czyli po esbecku: „Jakby mnie nie było w ogniu działań, to nie wiem, czy dziada by tak skutecznie pogonili. Wyłamałem szmaciarzowi palce, jak usiłował rwać mi baner i dlatego tak uciekał. Poczuł, że chcę dźwignią na kciuki położyć go na glebę, więc się wyrwał i spieprzył!”[47] Usowskiego ta opowieść bardzo rozbawiła.
Na zdjęciach widać wykonane wcześniej[48] na kolumnach pomnika znaki „Falangi”, odwrócone godła Ukrainy z tekstem „Śmierć katom Wołynia i Donbasu”[49] i napis sprayem „Jebać UPA”[50]. Ekipa Wojtulewicza wbiła w ziemi tabliczki ze zdjęciami zmasakrowanych zwłok ofiar ludobójstwa wołyńskiego, a następnie rozwinęła całkiem profesjonalnie wykonane transparenty[51], których projekty graficzne – jak wynika z przechwyconych emaili – zostały przesłane Wojtulewiczowi przez Usowskiego. Kolejny banner, identyczny, ale w wersji węgierskojęzycznej, został wykorzystany w Budapeszcie[52].
Transparent z karykaturą prezydenta Poroszenki i napisem „Wołyń pamiętamy” był wykorzystany podczas wcześniej akcji pod ambasadą Ukrainy 6 września 2014 roku sponsorowanej przez Usowskiego – tej właśnie, podczas której odczytano deklarację „w imieniu narodu polskiego” przesłanej w oryginale w języku rosyjskim liderowi Obozu Wielkiej Polski Dawidowi Berezickiemu, o czym pisałem[53]. Na zdjęciu[54] z tej akcji trzyma go człowiek w pomarańczowej koszuli – to właśnie Czerniewski, uczestnik opisanej dewastacji w Hruszowicach.
Nawet za te bannery i flagi Usowski zapłacił. 17 sierpnia, czyli miesiąc przed dewastacją w Hruszowicach, przed akcją z 6 września i nawet przed akcja z 23 sierpnia, podczas której Marcin Czerniewski z Rolandem Dubowskim z Obozu Wielkiej Polski machał flagą „Ługańskiej Republiki Ludowej”[55], Usowski pisze do Mateusza Piskorskiego by się dopytać, gdzie się podział Wojtulewicz:
„Mateusz, dzień dobry! Coś Pan Wojtulewicz się nie odzywa – ani na wiadomości fejsbookowe dzisiaj, ani nie odbiera telefonu. Wysłałem mu 1000 dolarów na flagi i bannery i koszty różne, to chciałbym wiedzieć, czy pobrał te pieniądz czy nie...”. Piskorski odpowiada natychmiast zaniepokojonemu zleceniodawcy: „Dzisiaj do mnie dzwonił, że wypłacił. Jutro mamy naradę organizatorów.” – Usowski: „OK, to życzę wam powodzenia! A na 30-ego planujecie już akcje? W Warszawie, Lublinie i Krakowie?”[56].
Podsumujmy: Wojtulewicz otrzymał ostatecznie 1500 euro na dewastacje w Hruszowicach i akcje w Budapeszcie, a otrzymałby 2000, gdyby nie pomylił numeru konta Oleny Warankowicz. Wcześniej dostał 1000 dolarów w połowie września za wiedzą Piskorskiego oraz 100 dolarów 22 sierpnia[57], 130 dolarów 26 sierpnia[58] i 300 dolarów 1 września[59]. Łącznie od połowy sierpnia do połowy września 2014 roku sponsoring Wojtulewicza przez Usowskiego, pod protekcją Piskorskiego, wyniósł 1500 euro i 1530 dolarów.
24 września jest już po wszystkim. Usowski pisze: „Materiały przydadzą się. Teraz rozchodzi się głównie o to, żeby wasze video spodobało się w Moskwie, wówczas zaproponujemy im więcej takich akcji.”[4] Wojtulewicz odpowiada, nie bez samokrytycyzmu: „Rozumiem to doskonale. W napięciu oczekuję na ocenę. Dodatkowo zdaję sobie sprawę z niedostatków a wiem, że tam oceniają to fachowcy.”[4].
Epilog: w kwietniu 2015 roku rosyjska telewizja Rossija-1, ale tym razem nie Marina Naumowa, tylko reporter z moskiewskiej centrali, realizuje pasztet propagandowy[60] o ukraińskich nacjonalistach w Polsce. Dobór rozmówców jest jednoznaczny: sowiecko-polski neokombatant płk. Tadeusz Kowalczyk[61], wiceprezes partii „Zmiana” Konrad Rękas i animator wystąpień antyukraińskich w Przemyślu Mirosław Majkowski[9][10], który (od 19 minuty filmu) oprowadza dziennikarza rosyjskiej telewizji po cmentarzu w Hruszowicach i mówi o niedawnej akcji w wykonaniu „młodzieży”. Wojtulewicz ma 66 lat…
PRZYPISY:
[1]
https://web.facebook.com/RosyjskaVKolumnawPolsce/posts/...
[2]
https://web.facebook.com/RosyjskaVKolumnawPolsce/posts/...
[3]
https://web.facebook.com/RosyjskaVKolumnawPolsce/posts/...
[4]
https://web.facebook.com/RosyjskaVKolumnawPolsce/photos...
[5]
http://rzeszow.onet.pl/hruszowice-nielegalny-pomnik&h...
[6]
http://ruchnarodowy.net/podkarpacie-rozbiorka-nielegal...
[7]
https://mojepanstwo.pl/stowarzyszenie-wspolnota-samor...
[8]
https://web.facebook.com/RosyjskaVKolumnawPolsce/posts/...
[9]
https://web.facebook.com/RosyjskaVKolumnawPolsce/posts/...
[10]