„Trzeba o nich pamiętać, wręcz jest to obowiązkiem, ponieważ tam, gdzie nie istnieje pamięć, znaczy to, że zło sprawia, iż rana jest nadal otwarta. Ukrywanie lub negowanie zła jest jakby przyzwoleniem na to, aby rana nadal krwawiła nie lecząc jej”. - papież Franciszek o ludobójstwie
KARTKA Z KALENDARZA – zdarzyło się 29 sierpnia prawosławne święto Wniebowzięcia NMP
1943
W kol. Adamówka pow. Kowel podczas drugiej rzezi Ukraińcy zamordowali co najmniej 14 Polaków.
W kol. Aleksandrówka pow. Kowel podczas drugiej rzezi zamordowali ponad 30 Polaków.
W kol. Antonówka pow. Kowel zamordowali co najmniej 15 Polaków, w tym 3 rodziny.
W kol. Augustów pow. Horochów zamordowali 7-osobową rodzinę Malinowskich, w tym dzieci lat 2, 3, 4 i 5; „Dzieci były podrzucane na widłach a martwe: żona Malinowskiego i teściowa gwałcone” (Siemaszko..., s. 150).
W kol. Czmykos pow. Luboml upowcy razem z chłopami ukraińskimi z okolicznych wsi Czmykos, Sztuń, Radziechów, Olesk i Wydźgów wymordowali około 200 Polaków. Napadem kierował sotnik Pokrowśkyj, syn duchownego prawosławnego ze wsi Sztuń, oraz „Lis”, były gajowy. Rano miejscowi Ukraińcy zrobili rozeznanie wśród Polaków. Do Stanisława i Julii Król przyszedł znajomy Ukrainiec pożyczyć chleb, a za kilka godzin ten sam mordował łopatą ich córkę. Kolonia została otoczona pierścieniem strzelców UPA, który uniemożliwiał ucieczki. Grupy napastników w liczbie 10 – 20 na jedno gospodarstwo rozeszły się po kolonii i mordowały w okrutny sposób siekierami, widłami, kosami, drągami i innymi narzędziami gospodarskimi – tam, gdzie ofiary dopadnięto: w mieszkaniach, na podwórkach, na polu. Grupę dziewcząt i kobiet spędzono do szkoły, gdzie po zgwałceniu i zmaltretowaniu, zwłoki wrzucono do szkolnej ubikacji. Sprzęty, wozy, żywność, ubrania, buty oraz inwentarz żywy rozgrabili upowcy i mieszkańcy sąsiednich wsi ukraińskich. W późniejszym czasie kolonia została spalona. Eugeniusz Król, lat 12, został przybity za ręce, nogi i szyję do drzwi w kuchni. Helenę Greczkowską, lat 20, zarąbał siekierą znajomy Ukrainiec ze wsi Czmykos (Siemaszko..., s. 490 – 492). Zofia Wąs z d. Król, jako świadek pisze o sobie w osobie trzeciej: „Zofia Król, lat 7 i Janina Kotas, lat 12 bawiły się w sadzie lalkami. Nagle zaczęły dochodzić dziwne odgłosy. Starsza dziewczynka, Janina Kotas, zidentyfikowała, że są to banderowcy. Nagle jeden z nich pojawił się w sadzie, gdzie bawiły się dziewczynki (znany dziewczynkom, gdyż pochodził ze wsi Czmykos, gdzie mieszkali w większości Ukraińcy). Ten człowiek był tego samego dnia rano u państwa Królów – chciał pożyczyć chleb. Pani Julia Król, lat 29, matka Zofii dała mu cały bochenek, podziękował i wyszedł. W sadzie ów Ukrainiec zapytał, czy rodzice są w domu. Zofia odpowiedziała, że tak. Dalej już nic nie pamięta. Jak się okazało później, dostała w tył głowy łopatą, co spowodowało utratę świadomości i wstrząs mózgu. Gdy Zofia odzyskała przytomność, było jeszcze widno, okazało się, że wraz z koleżanką zostały przysypane ziemią w niewielkim rowie. /.../ Janina Kotas leżała na Zofii z odciętymi w połowie łydek nogami. Dostała przez chwilę drgawek i przestała się odzywać, prawdopodobnie już nie żyła. Zofia wydostała się z prowizorycznego grobu i poszła do domu. Zorientowała się, że w domu są jeszcze banderowcy, więc wystraszona schowała się w konopie. Jak już wszystko ucichło, ponownie Zofia wybrała się do domu. I co zastała? Mama Julia Król, lat 29, z domu Greczkowska, leżała na podłodze cała zakrwawiona z nożem w piersi, już nie oddychała. Brat, Eugeniusz Król, lat 12 został przybity za szyję i ręce do drzwi w kuchni, również już nie żył. Tata Stanisław Król, lat 38 leżał koło pasieki, najprawdopodobniej przerżnięty piłą, jeszcze żył. Jak zobaczył Zofię, zaczął krzyczeć, żeby uciekała do babci. Zofia pobiegła najpierw do Marii Danielak, swojej matki chrzestnej. W domu nikogo nie było, na podłodze leżało tylko jakieś dziecko, całe porozrywane (głowa, nogi, ręce – osobno). Następnie Zofia pobiegła do swojej babki Katarzyny Król i dziadka Antoniego króla, tam też nikogo nie było, tylko pełno krwi wszędzie. Następnie Zofia pobiegła do drugiej swojej babki Zofii Greczkowskiej i dziadka Feliksa Greczkowskiego. Po drodze spotkała swoją koleżankę Amelkę, lat 5 i jej siostrę Annę. Lat 3, Góral. Za chwilę wyszedł, wyłonił się nagle, jakiś Ukrainiec i zaczął strzelać. Anna Góral, lat 3 zginęła na miejscu. Amelka Góral została postrzelona w ręce. Przed kulami uchroniła się jedynie Zofia. Zofia z ranną Amelką poszły do domu Greczkowskich, w którym też nikogo nie było. Po drodze napotkały leżącą, już nie żyjącą, kobietę z małym dzieckiem przy piersi. Dziecko jeszcze żyło. Następnie poszły do domu Amelki Góral i tam się schowały w kryjówce pod podłogą. Przesiedziały tam całą noc. Na drugi dzień poszły do Lubomla, do ciotki Zofii”. Było to 12 kilometrów, dotarły tam w bardzo złym stanie, do cioci Zofii o nazwisku Wichruk z d. Król (Siemaszko..., s. 1180).
We wsi Derno pow. Łuck zamordowali 19-letniego Polaka.
W kol. Ewin pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy siekierami i widłami zamordowali co najmniej 5 Polaków, w tym 18-letnią dziewczynę. „Antonina Kaliniak, córka Antoniego mieszkała na Ewinie razem z rodzicami i tam poznała Ukraińca Piotra Nachwatiuk, który pochodził z Barbarowa, dużej wsi ukraińskiej. Mama Piotra była Polką. Młodzi pokochali się bardzo i pobrali się już za niemieckiej okupacji w roku 1942 ale niestety ich szczęście trwało zaledwie rok czasu. /.../ Podczas napadu Ukraińców na Ewin latem 1943 r. Piotr i Antonina zdołali uciec i schronili się w domu rodziców na Barbarowie. Jakiś czas potem wrócili jednak do Ewina i zamieszkali przy ukraińskiej rodzinie, tam się ukrywali. Dowiedzieli się o tym upowcy i przyszli po nich, a właśnie przeprowadzali tzw. „Akcję czystki”. Nakazali Piotrowi by zabił żonę Antoninę ponieważ jest Laszką, a łaskawie zostawią go przy życiu. Piotr okazał się człowiekiem i nie chciał tego czynić, więc zaczęli mordować Antoninę na jego oczach, a bardzo ją przy tym męczyli. Piotr wykorzystał ten moment, wyrwał się i uciekł do lasu lecz i tam go w końcu dopadli. Jakiś czas jeszcze go więzili, a potem go zamęczyli, obawiali się świadków swojej haniebnej roboty. To wszystko opowiadała nam osobiście po wojnie kuzynka Piotra Nadia Steciuk z d. Nachwatiuk” (Regina Schab z d. Kaliniak, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ).
W kol. Głęboczyca pow. Włodzimierz Wołyński „powstańcy ukraińscy” razem z chłopami ukraińskimi z sąsiednich wsi wymordowali około 250 Polaków – „od niemowląt” (np. dziecko Bolesławy Zarzyckiej), „po starców” (np. 96-letnia wdowa Kazańska). Napad miał miejsce o świcie, zabijali siekierami, widłami, nożami, szpadlami, drągami itp. Ofiary bestialsko torturowali, obcinali języki, ręce, nogi; na wpół żywych wrzucali do dołów, które zasypywali. Ranną 11-letnią Anię Krakowiak zakopali żywcem. Małemu dziecku Jana i Anieli Sławskich roztrzaskali główkę o słup (Siemaszko..., s. 872 – 874).
W kol. Grabina pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i chłopi ukraińscy z okolicznych wiosek wymordowali ponad 150 Polaków.
W pobliżu wsi Hołuby pow. Kowel zamordowali kilkunastu Polaków.
We wsi Hulewicze pow. Kowel zamordowali 7 rodzin polskich (25 – 30 Polaków).
We wsi Iwanówka pow. Kowel zamordowali 10 Polaków: 7-osobową rodzinę z 5 dzieci oraz matkę z 2 dzieci.
We wsi Jagodno pow. Włodzimierz Wołyński używając siekier, noży i wideł zamordowali co najmniej 13 Polaków.
W kol. Janin Bór pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali około 30 Polaków, którzy nie opuścili swoich domów.
W kol. Jasienówka wyrżnęli całą polską kolonię (co najmniej 137 Polaków) - chociaż w lipcu upowcy zwołali zebrania Polaków z tej wsi oraz ze wsi Sokołówka i zapewniali, że Polacy mogą spokojnie pracować, nie bać się o swoje życie, bo nad ich bezpieczeństwem czuwają. Tego dnia wyrżnęli także polską kolonię Sokołówka – około 200 Polaków.
W kol. Kamilówka pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 36 Polaków, głownie kobiety i dzieci.
We wsi Kohylno „partyzanci ukraińscy” odnieśli kolejne zwycięstwo w tym „konflikcie polsko-ukraińskim” mordując mieszkające na terenie tartaku trzy siostry Wesołowskie: 10-letnią Aleksandrę, 11-letnią Walentynę i 12-letnią Halinę oraz ich 71-letnią babkę (od strony matki) Antoninę Ryś.
W kol. Kowalówka pow. Kowel zamordowali 15 Polaków, w tym 8-osobową rodzinę.
We wsi Koźlenicze pow. Kowel wymordowali za pomocą bagnetów kilka rodzin polskich, liczy ofiar nie ustalono, około 20 zwłok przywiezionych zostało na dwóch wozach drabiniastych do Powurska.
W kol. Laski pow. Kowel wymordowali 8 rodzin polskich, 42 Polaków.
We wsi Lityń pow. Kowel zamordowali 20 Polaków; zakłuli matkę dwóch zamordowanych trzy dni wcześniej synów oraz ich ojczyma; w dole z ich zwłokami znajdowały się 3 inne zwłoki, a obok w dole zwłoki 15 osób.
W kol. Ludmiłpol pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i chłopi ukraińscy z Gnojna za pomocą siekier, bagnetów i innych narzędzi wymordowali 104 Polaków. "Franciszek Walczak mieszkał w Ludmiłpolu, on i jego rodzina byli Polakami. /.../ Trzech Ukraińców wjechało na jego podwórko, właśnie w tym czasie z domu na podwórko wyszła jego żona Gustafa lat ok. 22 z malutkim dzieckiem na ręku. Wyraźnie nie wiedziała jeszcze co jej grozi. Gdy trzej Ukraińcy, każdy uzbrojony w siekierę, zobaczyli ją przed domem, szybko pojmali ją i wtedy jeden z nich powiedział do niej tak: "O jak ty się ładnie ubrałaś. Twoja suknia będzie dla mojej żony". Drugi dodał zaraz: "Twoje buty będą dla mojej żony". Wtedy trzeci z nich powiedział stanowczo: "Prędzej bij!". Ukrainiec uderzył najpierw siekierą dziecko, które Gustka trzymała w rękach. Niemowlę wypadło jej z rąk i upadło ogłuszone na ziemię, jednak ożyło i zaczęło raczkować. Jeden z oprawców powiedział zaraz: "Dobij dziecko, bo ożyło!". Ukrainiec uderzył jeszcze raz siekierą i tym razem skutecznie. Zaraz potem zarąbali Gustafę, żonę Franciszka, który to wszystko widział i słyszał ze schronu. Przebieg tej zbrodni Walczak opowiadał mi osobiście we Włodzimierzu Wołyńskim jeszcze w sierpniu 1943 r. zaraz po jego przybyciu do miasta. Z tego co nam opowiadał, zorientowaliśmy się, że napad na Ludmiłpol był w pierwszych dniach sierpnia 1943 r. Franek mówił nam także, że rozpoznał znajomych chłopów Ukraińców z Kohylna, jego zdaniem to oni mordowali polskich mieszkańców Ludmiłpola” (Antonina i Kazimierz Sidorowicz, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ).
W kol. Łany pow. Luboml zamordowali kilka rodzin polskich, liczby ofiar nie ustalono.
We wsi Majdan pow. Drohobycz zamordowali w leśniczówce 3-osobową rodzinę polską: ojca z 23-letnim synem i 20-letnią synową będącą w 6 miesiącu ciąży.
We wsi Majdan pow. Nadwórna zastrzelili Polaka, kierownika kopalni.
W kol. Majdan Hulewiczowski pow. Kowel zamordowali 16 Polaków (5 rodzin).
W kol. Mielnica pow. Kowel zamordowali około 40 Polaków i spalili wszystkie zabudowania.
W miasteczku Mielnica pow. Kowel zamordowali ponad 105 Polaków: w jednym grobie odkryto 98 zwłok, w drugim 7 zwłok.
W kol. Mikołajpol pow. Włodzimierz Wołyński wymordowali kilka rodzin polskich, co najmniej 33 Polaków.
We wsi Mohylno pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali około 40 Polaków.
W kol. Montówka pow. Włodzimierz Wołyński prawdopodobnie 29 sierpnia 1943 roku UPA zamordowała ok. 300 Polaków: „Z ponad 40 osobową grupą Wołyniaków i księdzem Puzonem byliśmy w zeszłym tygodniu w dwóch wioskach: Kolonii Montówka i Soroczyn. To teraz szczere pole. Dookoła – oprócz nas – ani jednej żywej duszy” (Leszek Wójtowicz: „Krzyże pamięci”, w: „Dziennik Lubelski” z 25 października 2005). W. i E. Siemaszko w ogóle nie wymieniają tej miejscowości w swojej książce.
W kol. Myszno pow. Włodzimierz Wołyński zastrzelili uciekającego z innej wsi Polaka.
W kol. Niebrzydów pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 6-osobową rodzinę polską z 4 dzieci lat: 3, 10, 12 i 14.
W kol. Nowojanka pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 2 Polki: 37-letnią matkę z jej 11-letnią córką.
W majątku Nowy Dwór pow. Kowel upowcy i sąsiedzi – Ukraińcy obrabowali gospodarstwa i zamordowali 36 Polaków, w tym całe rodziny; 17 dzieci i starców zakłuł bagnetem upowiec ze wsi Nowy Dwór Niunio Jarmuł.
We wsi Nowy Dwór pow. Kowel Ukraińcy zamordowali małżeństwo polskie, pozostali Polacy (6 rodzin) wcześniej zdążyli uciec ze wsi.
We wsi Okorsk pow. Łuck upowcy zamordowali nie ustaloną liczbę Polaków.
We wsi Olesk pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali co najmniej 22 Polaków, w tym 4 rodziny.
W kol. Oseredek Nowy pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 15 Polaków, w tym uprowadzili do lasu i zamordowali 23-letniego mężczyznę i 35-letnią kobietę.
We wsi Ozierany pow. Kowel zamordowali Polkę uciekającą z Aleksandrówki. W kol. Podiwanówka pow. Kowel zamordowali około 24 Polaków, kilka rodzin.
W kol. Podryże pow. Kowel wymordowali mieszkające tutaj 19 rodzin polskich, tj. około 96 Polaków.
We wsi Połapy pow. Luboml podczas uroczystości odpustowych w cerkwi prawosławnej pop poświęcił siekiery, noże i inne narzędzia zbrodni, po czym Ukraińcy zamordowali 1 Polaka, a następnego dnia które zostały na „proklatych lachiw” następnego dnia podczas rzezi ponad tysiąca Polaków we wsi Ostrów i Wola Ostrowiecka. W kazaniu mówił o „żniwach i wycinaniu kąkolu z pszenicy” (Siemaszko..., s. 528 – 529).
We wsi Sztuń pow. Luboml pop Pokrowśkyj dokonał w tamtejszej cerkwi poświęcenia noży, kos, sierpów i siekier i rozdał te narzędzia „wiernym synom prawosławia” do wymordowania nimi „Lachów co do łapy”. Tego samego dnia narzędzia zbrodni zostały użyte podczas rzezi ludności polskiej w kolonii Czmykos, a dzień później w Ostrówkach, Woli Ostrowieckiej i innych miejscowościach (Siemaszko..., s. 499).
We wsi Przekurka pow. Luboml zamordowali 2 Polaków.
We wsi Przewały pow. Włodzimierz Wołyński Ukraińcy zaatakowali ludność polską zgromadzoną w kościele i zamordowali 54 Polaków; we wsi ofiar było znacznie więcej; „Jeden z Ukraińców nadział dziecko polskie na widły i podniósł w górę, krzycząc: dywyś, polski oroł” (Siemaszko..., s. 879).
W kol. Radowicze pow. Kowel zamordowali Polkę bronującą pole, żonę Ukraińca.
We wsi Sitowicze pow. Kowel zamordowali 4 Polaków, w tym 80-letnią kobietę.
W kol. Słowikówka pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i chłopi ukraińscy z okolicznych wsi zamordowali około 100 Polaków.
W kol. Sokołówka pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i chłopi ukraińscy z sąsiednich wsi otoczyli wieś i wymordowali około 200 Polaków „od niemowlęcia po starca”.
We wsi Sokół pow. Luboml Ukraińcy zamordowali około 10 Polaków; na drugi dzień cała ludność ukraińska tej wsi wzięła udział w rzezi Polaków w Ostrówkach i Woli Ostrówieckiej.
W kol. Soroczyn pow. Włodzimierz Wołyński upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi zamordowali ponad 140 Polaków (Siemaszko..., s. 882); „W Soroczynie UPA zamordowała ok. 300 Polaków” (Leszek Wójtowicz: „Krzyże pamięci”, w: „Dziennik Lubelski” z 25 października 2005; podaje on za świadkiem Franciszką Prus z Włodzimierza Wołyńskiego). W kol. Stanisławów pow. Włodzimierz Wołyński upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi wymordowali około 150 Polaków. „Pierwszą ofiarą był Piotr Bronicki, któremu jeden upowiec usiadł na głowie, drugi na nogach, a dwóch przerznęło go pilą. Następną ofiarą był Józef Pogrzebski, którego zarąbano siekierą. W podobny sposób mordowano pozostałych ludzi” (Siemaszko..., s. 882 – 884).
We wsi Staweczki pow. Włodzimierz Wołyński upowcy i miejscowi Ukraińcy zamordowali głownie za pomocą siekier 27 Polaków.
W kol. Szury pow. Włodzimierz Wołyński upowcy siekierami i nożami wymordowali kilka rodzin polskich, około 35 Polaków.
W kol. Święte Jezioro pow. Włodzimierz Wołyński upowcy zamordowali 5 starszych Polaków, w tym przez odrąbanie głów matkę i babkę Ludwika Zalewskiego.
W kol. Świętocin pow. Włodzimierz Wołyński upowcy z miejscowymi Ukraińcami siekierami, pikami, piłami do rżnięcia drzewa itp. wymordowali około 100 Polaków. „Partyzanci ukraińscy” przygotowali do „walki” specjalny rodzaj broni: długie żelazne szpice, którymi kłuli „polskich okupantów” poukrywanych w słomie lub sianie. Uprowadzali także całe rodziny polskie do pobliskiej leśniczówki i tam je mordowali. ”W tejże leśniczówce znajdowało się wówczas kilkoro małych dzieci przybitych do ścian za ręce i nogi, już martwych” (Siemaszko..., s. 940).
W kol. Teresin pow. Włodzimierz Wołyński upowcy oraz chłopi ukraińscy z Kohylna i Gnojna siekierami, bagnetami i innymi narzędziami oraz paląc żywcem wymordowali co najmniej 207 Polaków; troje dzieci w wieku: 1,5 roku oraz 5 i 8 lat Ukrainiec zakopał żywcem w ziemi (Siemaszko..., s. 941 – 942). „Witold Wesołowski: „Raniutko do naszego domu włamało się gwałtownie kilku uzbrojonych w siekiery Ukraińców. Włamali się przez okna i drzwi i bez żadnych słów zaczęli mordować moją rodzinę, kogo popadli pierwszego. Ja właśnie byłem w kuchni, gdzie spałem na łóżku. Nagle odczułem, że zostałem uderzony w głowę czymś twardym, jednak nie straciłem przytomności obsuwając się z łóżka, schowałem się za drzwi. W tym czasie, w drugim pokoju, ukraińscy zbrodniarze siekierami rąbali resztę mojej najbliższej rodziny. Bardzo wyraźnie słyszałem potworne wręcz piski i krzyki moich rodziców i rodzeństwa właśnie zarzynanych bez litości. Po chwili wszystko ucichło, a Ukraińcy wyskoczyli z naszego domu i pobiegli do drugiego mieszkania za miedzę, gdzie mieszkała rodzina Topolanków. Z mojej rodziny ukraińscy bandyci zamordowali tego ranka moją mamę, tatę oraz moje rodzeństwo.” Mama Witolda miała lat około 50, a tato lat około 55, wydaje mi się także, że miał brata lat około 16 oraz siostrę lat około 20. Stanisław Bojko opowiadał mi osobiście losy Róży Bojko z Teresina, która cudem ocalała z rzezi, a którą się później troskliwie zaopiekował i długie lata wychowywał jak swoje własne dziecko: „Róża Bojko i jej starszy brat byli właśnie w domu, gdy nastąpił gwałtowny atak Ukraińców na ich dom i rodzinę. Ukraińscy bandyci włamali się do domu i od razu z miejsca zaczęli mordować domowników. Jej tato Stefan lat około 35 i mama lat około 30 oraz babcia Józefa lat około 70 byli właśnie razem w kuchni. Tam dopadli ich rezuni i zaczęli od razu mordować. Róża bowiem słyszała straszne krzyki i piski dochodzące z kuchni. Zaraz ona i jej brat w wielkim strachu schowali się za szafę, która stała w ich pokoju. Ukraińcy wcale jednak nie szukali w tym pokoju, ale po skończonej robocie wyszli z domu na dwór. Wtedy jej młodszy brat wyszedł z ukrycia na dwór i tam zauważyli go oprawcy i na miejscu zakatrupili. Ona w tym czasie nadal siedziała ukryta za szafą, w pewnym momencie zauważyła jednak, że do ich domu przyszedł sołtys Środa i zaczął rabować ich mienie. Kiedy dziecko zobaczyło znajomego sąsiada, wyszło z ukrycia. Gdy dziewczynka pokazała się sołtysowi, w chwilę później zobaczyła także ciała swojej pomordowanej rodziny, leżały na podwórzu przed domem. Małżeństwo Środów było bezdzietne, zabrał więc sierotę ze sobą do swojego domu. Od tej pory opiekował się nią, a ona pasła dla niego krowy. W tym czasie inne dzieci ukraińskie, wiedząc o tym, że Róża jest polskim dzieckiem czynili jej wiele krzywd i upokorzeń. Dla przykładu dzieci ukraińskie na łące bili ją prętami po nogach oraz dosypywali piachu do chleba, który jadła. Róża cierpiała wśród Ukraińców długo, aż do ponownego wejścia Sowietów na te tereny”. Maria Bojko: „Pamiętam, że atak miał miejsce o świcie, ukraińscy bandyci gwałtownie włamali się do tego domu i z miejsca zaczęli mordować wszystkich po kolei. Najpierw zginęli ci którzy byli w kuchni. Ja w tym momencie byłam w pokoju obok, zaledwie za jednymi drzwiami, gdy usłyszałam nieludzkie wręcz krzyki i piski brutalnie zabijanych ludzi, dochodzące z kuchni. Razem ze mną była wtedy moja córeczka Regina, która miała wtedy zaledwie 9 miesięcy. Instynktownie chwyciłam niemowlę na ręce i ukryłam się z nim w małej piwniczce pod podłogą, do które wejście było właśnie w tym pokoju. Ledwie zdążyłam się tam schronić do naszego pokoju wpadli Ukraińcy, wyraźnie słyszałam ich kroki. Po chwili zaczęli mordować także tych ludzi, którzy dosłownie przed chwilą byli ze mną w pokoju nad nami. To przeżycie jest nie do opowiedzenia, to się działo tuż nad naszymi głowami. Słyszałam krzyki i jęki konających, a przecież tak bliskich mi osób. Nie zapomnę tego do końca mojego życia, tego nie można wprost wymazać z pamięci. Po chwili wszystko ucichło, a ja posłyszałam jak wyciągają ciała pomordowanych ludzi z domu na podwórze. W czasie tej rzezi zamordowano: mojego tatusia Jana, moją mamę Kamilę oraz moją rodzoną siostrę Kazimierę i jej synka i córkę. Zginęli także Tadeusz Świstowski i Zbigniew Świstowski. Słyszałem też od ludzi we Włodzimierzu, jak zginęła rodzina Terleckich. Podczas napadu Bronisław Terlecki lat około 45, nie pozwolił włamać się do swojego domu i razem ze swoim synem Stanisławem lat około 17 stawiał zacięty opór. Ponieważ mieli obaj broń ostrą, przez jakiś czas nie dopuszczali atakujących banderowców do swojego domu, w końcu jednak skończyła im się amunicja i przestali strzelać. Wtedy Ukraińcy podczołgali się pod ich dom i podłożyli ogień, potem spokojnie już pilnowali, aby tylko nikt nie uciekł z płonącego domu. Obaj dzielni obrońcy oraz ich rodzina, zginęli w płomieniach, w tym: żona Terleckiego lat około 35 oraz jego rodzice: ojciec lat około 60 i matka lat około 57. W naszej kolonii Teresin zamieszkał Marian Roch, który pochodził z Zastawia należącego do ukraińskiej, prawosławnej wsi Kohylno. Ożenił się z naszą dziewczyną Anną Rusiecką. Jej mama, z domu Wawrynowicz lat około 60, była rodzoną siostrą mojej mamusi Michaliny. Niestety imion moich dziadków Wawrynowiczów dziś już nie pamiętam. Jej mama została zamordowana w naszej kolonii podczas napadu w sierpniu 1943 r. Na kilka tygodni przed rzezią do domu Mariana Roch przybiegł zupełnie nagi mężczyzna w wieku około 30 lat i natknął się na jego żonę Annę oraz teściową. Gdy go takim ujrzały, obie natychmiast narobiły krzyku, a on zaczął się tłumaczyć, że zna Mariana Rocha i bardzo potrzebuje ich pomocy, mówił przy tym tak: „Mnie i innych Polaków zabrali do lasu Ukraińcy. Tam kazali nam kopać doły, gdy tylko skończyliśmy, będąc już bardzo złych myśli, oprawcy nakazali nam się rozbierać! Gdy i to polecenie posłusznie wykonaliśmy, to wtedy nakazali nam wchodzić do tych dołów. Byłem już niemal pewien, że chcą nas tam wystrzelać, w tych dołach jak kaczki. Nie mając już nic do stracenia, rzuciłem się gwałtownie do ucieczki. Zaskoczeni Ukraińcy strzelali za mną ale żadna kula mnie nie trafiła i zdołałem uciec. Teraz jestem u was ponieważ znam Mariana i spodziewam się, że mi pomożecie.” Marian przyniósł potrzebne ubranie, potem ten człowiek gdzieś zniknął. Nie wiem właściwie co się stało z rodziną Kasperskich, wszelki słuch o nich zaginął ale przypuszczam, że tak jak inni leżą gdzieś na uświęconej krwią ziemi wołyńskiej.” (Eugenisz Świstowski, w: www.stankiewicze.com/ludobojstwo.pl ; wspomnienia spisał Sławomir Roch). W. i E. Siemaszko na s. 941 – 942 wśród zamordowanych 207 Polaków nie zamieścili kilkunastu wymienionych powyżej.
We wsi Tumin pow. Horochów Ukraińcy zamordowali 11 Polaków: 8-mio i 3-osobową rodzinę.
We wsi Turia pow. Włodzimierz Wołyński upowcy zabrali do lasu i rozstrzelali 5 Polaków: rodzinę oraz 20-letniego chłopca.
We wsi Turyczany pow. Włodzimierz Wołyński Ukrainiec, syn nauczyciela, zarąbał siekierą żonę Polkę, nauczycielkę, lat 34; ponadto zamordowana została jej rodzina oraz kilkunastu Polaków.
We wsi Twerdynie pow. Horochów Ukraińcy zamordowali 6-osobową rodzinę polską. W kol. Wielkie pow. Włodzimierz Wołyński upowcy oraz miejscowi chłopi ukraińscy siekierami, widłami i kosami zamordowali około 30 Polaków, głównie kobiety i dzieci. W kol. Wiktorówka pow. Włodzimierz Wołyński podczas drugiego napadu Ukraińcy zamordowali około 100 Polaków.
We wsi Winiatycze pow. Zaleszczyki: „29.VIII.1943. Winiatycze pow. Zaleszczyki. Ukraińcy zamordowali Węgrzyna Antoniego a innego Polaka ciężko ranili. Kiedy Węgrzyn z trzema towarzyszami wyszedł w tym dniu po południu na przechadzkę w pole, otoczyli ich w pewnym momencie Ukraińcy uzbrojeni w pistolety i noże. Ofiarą padł Węgrzyn Antoni, ciężko ranili nożami jego kolegę, dwóch innych uciekło” (ANN, AK, sygn. 203 /XV/ 9, k. 170 – 174).
We wsi Władynopol pow. Włodzimierz Wołyński zamordowali 4 Polaków: babkę, jej synową i 2 wnucząt.
W kol. Władysławówka pow. Włodzimierz Wołyński 50 upowców oraz około 150 miejscowych chłopów ukraińskich oraz kobiet, siekierami, kosami, widłami, nożami, cepami, szpadlami, sierpami, grabiami, orczykami wymordowali z niezwykłym okrucieństwem około 40 rodzin polskich stosując tortury, gwałcąc dziewczęta i kobiety, zapewne około 200 Polaków (Siemaszko..., s. 869) Przebieg tej zbrodni znany jest dzięki Ukraińcowi, który zrelacjonował ją swojemu polskiemu sąsiadowi. Pod koniec sierpnia 1943 roku z Władysławówki przybiegł zakrwawiony mężczyzna krzycząc, że Ukraińcy mordują w tej wsi Polaków. Świadek, W. Malinowski ukrył się ze swoją rodziną w lesie. Pomagał im sąsiad, Ukrainiec Józef Pawluk. Poszedł on do wsi Władysławówka sprawdzić, co się dzieje. Wrócił po około 3 godzinach i zdał relację. „Prowidnyk ich powiedział, że taka rzeź jednocześnie jest przeprowadzana, odbywa się na całej Ukrainie, że jest nakaz wybicia wszystkich lachiw - żeby nikt nie pozostał - komunistów i Żydów też. Powiedział (Józef Pawluk - przyp. S.Ż.), że we wsi Władysławówce wybili wszystkich, 40 rodzin – ogółem około 250 osób, leżą martwi, trupy. Zapytany, jak to się stało, opowiedział, że rano napadli na kolonię, 50-ciu Ukraińców - UPA, uzbrojonych, otoczyło i "zdobyło" wieś, podczas "zdobywania" wsi zastrzelili kilku Polaków, którzy uciekali. Pozostali bezbronni i sterroryzowani zostali oddani Ukraińcom, którzy oczekiwali w rejonie wsi przed jej "zdobyciem". Była to zbieranina ludzi bez broni palnej, ze 150 osób, między nimi były kobiety - wszyscy posiadali kosy, sierpy, siekiery, widły, noże, cepy, szpadle, grabie, kłonice, orczyki i inne narzędzia stosowane w rolnictwie. Tak na znak dany przez uzbrojonych Ukraińców, rzucili się na Polaków. Rozpoczęła się straszna rzeź, w tym zamieszaniu pobili i swoich. O tym opowiedział mi ojciec - mówił Pawluk, a sam widziałem koniec tego mordu - najgorzej znęcali się nad ostatnimi Polakami - rozszarpywali ludzi, ciągnęli za ręce i nogi, a inni ręce te odżynali nożami, przebijali widłami, ćwiartowali siekierami, wieszali żywych i już zabitych, rozcinali kosami, wydłubywali oczy, obcinali uszy, nos, języki, piersi kobiet i tak ofiary puszczali. Inni łapali je i dalej męczyli, aż do zabicia. Przy końcu ofiara była otoczona grupą ryzunów - widziałem, jak jeszcze żyjącym ludziom rozpruwano brzuchy, wyciągano rękami wnętrzności - ciągnęli kiszki, a inni ofiarę trzymali; jak gwałcili kobiety, a później je zabijali, wbijali na kołki, stawiali żywe kobiety do góry nogami i siekierą rozcinali na dwie połowy, topili w studniach. Powiedział Pawluk, że nigdy w życiu nie widział i nie słyszał o takiej rzezi, i nikt, kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy, że jego pobratymcy tego dokonali. (...) Po wybiciu ofiar wszyscy rzucili się na dobytek - rabowali wszystko, nawet jedni drugim zabierali, były bratobójcze bójki (...). Nie mogłem patrzeć się na dzieci z roztrzaskanymi głowami i mózgiem na ścianach, wszędzie trupy zmasakrowane, krew - aż czerwono..”. (Siemaszko..., s. 1236 - 1237).
We wsi Ziemlica pow. Włodzimierz Wołyński upowcy oraz chłopi ukraińscy z okolicznych wsi siekierami, szpadlami, widłami i innymi narzędziami zamordowali około 90 Polaków ; „Dzieci nabijano na zaostrzone kolki i wrzucano do studni. Jedną z kobiet dwóch Ukraińców poniosło na widłach i wrzuciło do dołu”.
W kol. Zofiówka pow. Włodzimierz Wołyński upowcy zamordowali co najmniej 20 Polaków: mężczyzn zastrzelili, kobiety i dzieci zarąbali siekierami.
1944
We wsi Wysocko Wyżne pow. Turka podczas nocnego napadu upowcy zamordowali 30 Polaków, w większości kobiety i dzieci, poranione i spalone żywcem w swoich domach.
W miasteczku Jasło policjanci ukraińscy razem z Niemcami rozstrzelali w więzieniu 17 Polaków aresztowanych 24 sierpnia we wsi Żmigród Nowy pow. Jasło.
We wsi Żmigród Stary pow. Jasło policjanci ukraińscy razem z Niemcami zamordowali 6 Polaków.
Post edytowany