"Godziny karciane w niektórych szkołach wciąż obowiązują, niektórzy charytatywnie odbywają zajęcia kompensacyjne czy wyrównawcze" - Zgodnie z prawem nie powinny, dlaczego więc nie jest to zgłaszane do kuratorium?! W Twojej szkole też "obowiązują", czyli samowolka?
"Zebrania odbywają się średnio raz na miesiąc/ dwa, a ich częstotliwość zależy od dyrektora placówki." - to wyjątkowo często, w szkole jednego z moich dzieci są maks. 2 na semestr.
"To, że nie jest to praca fizyczna nie oznacza, że to nie jest męczące. I taka rada nie trwa 30 minut." - Czytasz w ogóle to, co napisałam? Wspomniałam o ciężkiej pracy umysłowej lub fizycznej. Pracownicy zatrudnieni na Kodeksie Pracy (40 godz. pracy tygodniowo!) też nierzadko przynoszą pracę do domu, a przepisy mówią, że pracodawca może, jeśli zaistnieje taka potrzeba, zwiększyć wymiar czasu pracy w danym dniu czy tygodniu i pracownik nie może odmówić. Potem jest to odpowiednio zmniejszane, ale nie możesz czegoś takiego zaplanować tak jak rady pedagogicznej. Ile czasu przygotowywałaś się do ostatniej rady? Bardzo się zmęczyłaś siedzeniem tam?
"Nie będę polemizowała z osobą, której wiedza na ten temat jest oparta wyłącznie (domniemam) na tym co się słyszało lub zaobserwowało w szkole " za dzieciaka".Klucz do testu? Sprawdziany językowe to głównie zadania otwarte i wpisywanie luk. A wypowiedź pisemna? To też sobie mogę ściągnąć z klucza?" - Ty, Superkobieto :) mam własne dzieci, a w dodatku sporo bliskiej i dalszej rodziny oraz dzieci znajomych w mińskich szkołach, na każdym etapie edukacyjnym. Opieram więc swoje sądy na ich relacjach. Przykład: dzieci z gimnazjum i z liceum regularnie uczęszczają na zajęcia do prywatnej szkoły nie tylko na kurs językowy, ale i na matematykę. Nie, nie są "leniami siedzącymi z nosem w telefonie na lekcji", jak raczyłaś opisać uczniów (jakby ktoś nie zauważył, stosujesz ordynarne stereotypy, wstyd dla pedagoga!). Ich rodzice i oni sami są świadomi, że poziom nauczania w szkołach nie gwarantuje im porządnego przygotowania do matury i egz. gimnazjalnego, bo ich jeszcze dotyczy. O rewii mody wśród pań nauczycielek w podstawówkach nie chce mi się pisać.
Wypełnianie luk? Przecież to właśnie można żywcem wziąć z klucza! Normalnie męczeństwo ta praca w szkole...
"Na jakiej podstawie oceniasz, że jestem kiepskim nauczycielem? znasz mnie? znasz moje metody nauczania? " - Tak, opisałaś swoje metody i podejście wyżej :) Ja: w szkołach państwowych nie da się porządnie nauczyć rozmowy w języku obcym, Ty: no przecież nie da się wszystkich PRZEPYTAĆ w 45 minut, Ja: Nauka konwersacji nie polega na przepytywaniu, tylko MIĘDZY INNYMI na pracy w grupkach, Ty: Ale grupy są za duże, starosta nie chce podzielić, Ja: Chodzi o pracę w małych grupach podczas lekcji... I tak dalej. Chyba już ze trzy razy użyłaś magicznego słowa TESTY. No właśnie to jest bolączką polskiej szkoły, testomania. Mało tego, z pogardą wyrażasz się o uczniach, Twoich zdaniem jak ktoś czegoś nie umie, to tyko i wyłącznie jego wina, bo jest leniem i bawi się telefonem zamiast uważać. Jest, uwaga, problem z dyscypliną. Dobry nauczyciel z charyzmą nie ma problemów z jej utrzymaniem. A, co najważniejsze, uczysz jęz. obcego, a praktycznie 100% uczniów, może z małymi wyjątkami chodzi na lekcje dodatkowe. Co, którzy faktycznie coś umieją, najprawdopodobniej nie wynieśli tego z Twoich zajęć.
Sławetny argument "zatrudnij się w szkole" - a po co? Ja mam dobrą pracę, z której jestem zadowolona. To Ty trzymasz się posadki, którą sama wybrałaś i jeszcze narzekasz, że masz za mało kasy. To ja Ci mówię: zatrudnij się normalnie na rynku pracy, gdzie nie liczą się układziki lokalne, wyślij parę CV do firm w Warszawie albo załóż własną firmę. Ciekawe, ile uda Ci się zarobić z takim schematycznym podejściem do obowiązków.