Nauczyciel nie ma prawa obrazac ucznia- a obraza. Nie ma rowniez prawa odbierac mu rzeczy bedace jego prywatna wlasnoscia jak telefon kom, ksiazka czy napoj- a to robi. Problem lezy w bezkarnosci nauczyciela. Szkola traktowana jest jak jakas placowka dyplomatyczna czy konsularna w ktorej w ogole nie obowiazuje prawo krajowe. Nauczyciel jest w szkole jedynym wladca prawie absolutnym mogacym bic, obrazac odbierac przedmioty wlasnosci. za jakiekolwiek przewinienia, poza molestowaniem seksualnym nauczyciel w ogole nie odpowiada ani karnie ani dyscyplinarnie. Natomiast w kazdej sytuacji,gdy uczen powie mu chociaz jedno slowo ktore mu sie nie spodoba, moze wezwac policje ktora przyjedzie na jego kazde zadanie. Gdy z kolei nauczyciel notorycznie obraza bije,ubliza zadna ma pelna ochronke zarowno ze strony rodzicow jak i policji. Uczniowie,ktorzy sie skarza rodzicom na zle traktowanie przez nauczyciela nierzadko jeszcze drugi raz obrywaja od rodzicow. Odbieranie komorek uczniom jest sprzeczne z kodeksem wykroczen. Jednak w prawie polowie szkol istnieje zakaz ich posiadania. Bo jest tak jak mowilem- uczniowie w szkole sawyjeci spod prawa krajowego, a same szkoly w swojej autonomii uwazaja sie za ambasady czy konsulaty wladne do stanowienia zupelnie wlasnego prawa, bedacego ponad konstytucja, ustawami, a nawet kodeksem karnym czy wykroczen. Absurd chorej rzeczywistosci. To tak naprawde wina rodzicow, ze sie godza na istniejacy stan rzeczy i nie bronia swoich dzieci. Zeby ich pracodawca choc raz potraktowal w sposob, w jaki na co dzien nauczyciele traktuja uczniow: ublizal, targal za ucho czy zabieral telefony kom.- zorganizowaliby strajk lub skierowaliby sprawe do sądu. Jesli jednak uwlaczajace traktowanie spotyka dzieci- rodzicow nie interesuje to kompletnie. Byle nauczyciel tylko nie zmolestowal. Moze pobic, ublizyc, zabrac wlasnosc prywatna ucznia, wytargac za ucho a rodzice co najwyzej wzruszaja ramionkami.
http://serwisy.gazetaprawna.pl/edukacja/artykuly/666614,naucz...