Ja mam podobne do Was zdanie na temat przychodni na Kościuszki. Może nawet gorsze, bo mi dziwnym trafem dziecko chorowało zawsze wtedy, kiedy lekarz był kilka godzin rano, po południu nie było żadnego i dzwoniąc rano, kilka minut po siódmej dowiadywałam się, że po trzynastej mam się udać na SOR. Na SORze wszyscy zawsze byli zdziwieni, że "jak to?", przecież oni przyjmują dopiero po osiemnastej.... i tak błędne koło próbowałam przerwać trzy razy.... Ja z moim dzieckiem chodziłam do dr Sędek. Tylko ona dała się przekonać, że moje dziecko jest uczulone na różne leki (a przecież ta informacja znajduje się w karcie!) i dawała takie leki jakie nie dawały skutków ubocznych. W pewnym momencie jednak straciłam cierpliwość i przepisałam synka do "Centrum". Nie będę piała na temat tej przychodni, bo nie jest idealna, ale nigdy nie byłam odesłana z przysłowiowym kwitkiem - idź na SOR. Jak nie ma już miejsc na Spółdzielczej, jesteśmy przekierowani na Piłsudskiego do lekarza rodzinnego. Mój syn ma siedem lat, nie wiem jak wygląda taka sytuacja przy niemowlętach, jak jest ten problem rozwiązywany... Zmiana przychodni była dla nas dobra.