Wczoraj wieczorem wykonałam telefon do SM. Pan powiedział, że nie wie czy śmierdzi, bo jest w pomieszczeniu:))) Kazał zadzwonić do interwencji kryzysowej. Tam dowiedziałam się, że strażacy nie są od tego. Polecono dzwonić pod 112. Mówisz- masz. Pan oniemiał, myślał, że to żart, więc dłuższą chwilę tłumaczyłam, dlaczego właśnie pod ten numer dzwonię. Polecił zadzwonić pod 997. Ok. Tu pani powiedziała, że policja nie jest od smrodu, ale od przestępstw i wykroczeń. Poprosiłam o radę, do kogo mogę się w tej sprawie zwrócić. "Może jakaś ochrona środowiska...". Tłumaczę pani, że o tej porze biura są puste. "To trzeba poszukać w internecie...". Czyli mamy tak prężne służby, że katastrofa ekologiczna występując po godzinie 16. 00 oznacza dla nas zagładę.
Po co do diabła te wszystkie służby i mundurki, które w tak banalnej sytuacji są bezradne?