Witam.Muszę się zgodzić z Jankiem.Kiedy ja rodziłam trafiłam na położną która lata świetności ewidentnie przechodziła w "okolicach PRL-u" i przez cały poród słyszałam tylko "nie krzyczy,nie jęczy,nie oddycha" Niestety trafiłam na moment kiedy wszędzie pachniało świeżo zaparzoną kawą i ewidentnie mój najważniejszy dzień w życiu dla niej był przeszkodą w przerwie na kawkę.Kiedy dziecku zaczął spadać puls,a ja byłam już bardzo niedotleniona usłyszałam coś w stylu "jak Pani dziecko umrze to będzie Pani wina"Nie potrafię przytoczyć dokładnie bo byłam prawie nieprzytomna,mimo to ciągle byłam ganiona,że coś robię nie tak,nikt mi nic nie wytłumaczył,nie pokierował a w końcu to był pierwszy poród skąd ja miałam cokolwiek na ten temat wiedzieć?Dopiero kiedy przyszła pielęgniarka mnie zszyć i była to młoda osoba,wtedy poczułam jak na prawdę powinien wyglądać poród.Usłyszałam od niej kilka słów otuchy,pogratulowała i wzięła się do pracy.W czasie kiedy ja rodziłam pracowało tam kilka Pań w takim wieku,że spokojnie mogły iść na emeryturę,ale trzymały posady jak lwice a młode osoby ze świeżym podejściem do tematu,takie w jakich lata pracy nie zabiły jeszcze ludzkich uczuć w tym wypadku nie mają szans na pracę,ewentualnie uciekają do Warszawy.Nie było to dawno,ale mam nadzieję,że w ostatnim czasie coś się zmieniło.