ale to brzmi tak - dzidzia synek czy dzidzia córeczka, chowana pod kloszem nie umie wykorzystać komputera inaczej, jak do gier i społecznościówek (znajdowania informacji nie trzeba). ma dobry telefon, ale nie wie co to mapy geolokacja, choć pokemony łapie.
owszem, trzeba pytać ile jedzie jaki autobus czy pociąg z danej lokalizacji i o jakiej porze, ale na Boga - dzieciak sam tam powinien się przejechać i rozpoznać teren i autobusy. Pamiętam jak prawie 20 lat temu robiłem coś podobnego - nie było netów, komórek itd
no na jakiej podstawie chcecie budować zaradność i umiejętności u dzieci, które nawet nie liznęły harcerstwa. że kupita im super lapki i telefoniki (na których grają w popierdolone jakieś gry dla debili)? to jest teraz wyznacznik dobrego rodzicielstwa? bezduszna majętność i obdarowywanie bachorów gadżetami z których nie umieją korzystać?
Post edytowany